Newsy

Jest to blog o tematyce yaoi - miłości pomiędzy mężczyznami. Jeśli nie lubisz takiej tematyki opuść ten blog i nie krytykuj tych, którym się to podoba.
Wróciłam! Notki (jeśli mój Wen pozwoli, a nauczyciele odpuszczą) co 10-14 dni. Najbliższe:


15.06.14 - ???
22.06.14 - ???

sobota, 12 kwietnia 2014

Zakochany Neko 12

Tak wiem. Miała być Shizaya i to już daaaaawno temu, ale idzie mi jak krew z nosa ;-; Dzisiaj w nocy postaram się jej trochę naskrobać. A tak poza tym, dziękuję wam, że zostaliście mimo mojej niesubordynacji i niekompetencji TT^TT Żadne słowa nie wyrażą mojego poczucia winy i żadne czyny tego nie zrekompensują ;-; Ale zrobię co w mojej mocy, żeby wrócić do formy T^T Tymczasem po przerażająco długiej przerwie, Neko ~ enjoy~!


____________________________________________________________________________




Po kilku chwilach sprzedawca wrócił z czarnym pudełkiem, przez które przechodził srebrny pasek. Neko otworzył je, a w środku na białej poduszce spoczywał dość osobliwy zegarek. Pierścienie paska były zrobione na przemian ze srebra i czarnego złota. Tarcza była czarna, obramowało ją srebro, a szybka była pancerna. Wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę.
- Biorę. – powiedział w końcu, czemu towarzyszyło ciche westchnienie ulgi bezczelnego typa – Za dwie godziny przyjdę go odebrać. Do tego czasu ma być z tyłu wygrawerowany ten napis. – naskrobał coś na kartce i podał gościowi za ladą – Przechowaj moje torby. Dźwigałem je przez trzy godziny, więc wyczuję, nawet gdyby zginęła jedna metka – zagroził i skierował się do drzwi.
- Oczywiście proszę pana – skłonił się w pas, żegnając Sugiyamę.
Neko wyszedł w końcu od jubilera i kiedy był już kawałek dalej, nagle dostał przebłysku. Sięgnął po telefon.
- Moshi, moshi? Tsubasa-kun? Hai, Neko. Mam do ciebie sprawę. Wciąż zajmujesz się szyciem kimon i hakam? O! A broń też jeszcze robisz? Nie gadaj? Nie gadaj! Cały komplet? Porządne? Eh, gome, gome, nie chciałem cię urazić, wcale w to nie wątpiłem. Będę u ciebie za piętnaście minut, dobra? Dzięki! – rozłączył się.
Pobiegł czym prędzej na stację metra i złapał swój pociąg w ostatni momencie. Pusty przedział? No tak. Nikt specjalnie w tamte rejony nie jeździ. Już miał usiąść, kiedy usłyszał za sobą najbardziej wkurzający głos jaki znał.
- Oho! Kogo my tu mamy? Sugiyama-kun.
- Czego, Hirose!? – już sam fakt, że ten farbowany blondyn tu był, doprowadzał go do szału.
Chłopak wydął dolną wargę i wzruszył niewinnie ramionami.
- Niczego. To już nie można od tak sobie pogadać z kumplem?
- Nie jesteśmy kumplami. Nawet nie bardzo mam ochotę cię znać, więc wyświadcz mi przysługę i się stąd wynieś, najlepiej pod koła pociągu – ton Neko był całkowicie bezbarwny, co absurdalnie tylko dodało mu bardziej niepokojącego brzmienia.
- Ale okrutny. – poskarżył się z udawanym przejęciem – Jak możesz być taki pełen energii po tej katastrofie?
Źrenice Neko momentalnie się zwęziły, nadając mu nieco przerażającą aurę.
- Co żeś powiedział? – zapytał cicho.
- Sam słyszałeś. Chociaż uważam, że ta cała sprawa jest zbyt wyolbrzymiona. No bo niby co takiego się stało? Mały ogienek się zapalił. Wiel… - Neko przerwał mu w pół słowa, chwytając go za szyję i przygwoździł go do jednej ze ścian pociągu.
- Nie wiem jaki jest twój cel, ale już raz to powiedziałem i powtórzę jeszcze raz. Trzymaj łapy z dala od Ren-chan – wychrypiał mu to do ucha tak makabrycznym głosem, że niejeden zacząłby martwić się o swoje życie.
- I co? Zamierzasz go zmusić, żeby z tobą chodził? – wredny uśmieszek nie schodził z jego twarzy, nawet, kiedy Neko wzmocnił uścisk.
- Przestań pieprzyć głupoty – jego ton był równie makabryczny, ale też spokojny. Nie zamierzał podnosić głosu.
- Ren i tak wpadnie w moje ręce. Gha! – zduszony jęk wydobył się z jego gardła, w momencie, w którym Neko z całej siły uderzył go kolanem w brzuch. Potem puścił gwiazdora, który padł na kolana i walczył z zapętlonym odruchem wymiotnym. Blondyn szarpnął go brutalnie za włosy, zmuszając go tym samym do spojrzenia mu w puste, nienawistne oczy.
- Ostrzegam cię. Wara ci od Ren-chan albo pogadamy inaczej – po tych słowach szarpnął jego głową w stronę podłogi tak mocno, że rozerwało mu wargę, z której od razu poleciała krew, a sam wysiadł niespiesznie na swoim przystanku. Zdyszany Yuuta siedział jeszcze dłuższy czas na podłodze w pustym przedziale. Zaśmiał się szkaradnie pod nosem.
- Zaczyna się robić ciekawie.
Neko postarał się wyciszyć. Wciąż po głowie krążyło mu jedno: znaleźć winowajcę. To, że pojawił się ten tleniony bękart tylko go nakręciło. Uspokoił się i powędrował w kierunku domu urządzonego w tradycyjnym japońskim stylu. Powitał go chłopak, na oko w wieku dwudziestu lat, ubrany w dosyć proste ciemnoniebieskie kimono.
- Ohayou Neko-chan!
- Ohayou Tsubasa-kun! Kopę lat!
- Nie spodziewałem się, że zadzwonisz w tej sprawie tak szybko – chłopak był całkiem wysoki, miał długie brązowe włosy związane wysoko w kitę niczym samuraj i długą grzywkę zasłaniającą prawe oko. Oczy miał ciemne i przyjazne, a do tego jeszcze zniszczone od ciężkiej pracy dłonie.
- Niestety przychodzę w dość przykrych okolicznościach. – uśmiechnął się smutno – Nieważne. Masz to o co prosiłem?
Starszy rozpromienił się i zaprowadził młodszego do jednego z pomieszczeń w domu. Na środku pokoju leżały pięknie złożone śnieżnobiałe kimono i czarna jak smoła hakama. Kawałek dalej leżał jakiś podłużny nieregularny kształt owinięty w tkaninę, a obok, czarny, podłużny, materiałowy pokrowiec. Tsubasa podszedł do przedmiotu, gestem zapraszając Neko, by poszedł za nim. Rozwinął materiał, a tam była cała broń jakiej używano w aikido i więcej. Nie musiał sprawdzać jakości. Wiedział, że jego przyjaciel jest perfekcjonistą jeśli chodzi o wykonanie broni, kimon czy innych tradycyjnych japońskich przedmiotów. Bokken, jo, tanto, mochizuki i katana. Dwa ostatnie miały idealnie wykonane skórzane pochwy – saya. Następnie obejrzał kimono i hakamę.
- Tsubasa-kun?
- Hm? – uniósł pytająco brwi.
- Czy mógłbyś na hakamie wyszyć imię i nazwisko właściciela?
- Pewnie! Nie ma sprawy! – sięgnął po swoje narzędzia i zanim zdążył wbić igłę ze złotą nicią, Neko dodał:
- Akiyama Ren. Aki – jesień, yama – góra, ren – lotos.
Tsubasa zastygł w pół ruchu.
- A więc to są te okoliczności w jakich do mnie przychodzisz. – powiedział smutno z bladym uśmiechem. Neko pokiwał głową – Niezmiernie mi przykro. Moje najszczersze kondolencje – po tym wziął się do pracy,
- Przekażę – odparł Neko i już więcej się nie odezwał, pozwalając Tsubasie w pełni się skupić.
Widział napięcie na jego twarzy, pomiędzy jego brwiami utworzyła się głęboka zmarszczka. Jego ręce poruszały się tak sprawnie, jakby wykonywał to wiele wieków. Pilnował, aby nie zrobić choćby najmniejszego błędu. Chciał, by każda jego praca była doskonała. Traktował to jak sztukę, której stał się mistrzem w tak młodym wieku.
- Skończone! – po pół godzinie podniósł hakamę do góry, podziwiając swoje dzieło. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Widać było, że kocha tę pracę, że jest z siebie dumny.
- Tsubasa-kun, to jest niesamowite! Jesteś najlepszy z najlepszych! – Neko nie mógł wyjść z podziwu. Wyszyte przez jego przyjaciela kanji były perfekcyjne i idealnie równo jeden znak pod drugim – Nie wiem jak ci dziękować!
- Daj spokój! – machnął ręką, wciąż z zadowolonym z siebie uśmiechem.
- Ile jestem ci winien? – zagadnął blondyn.
- No ty żeś chyba zwariował młody!? Nie wezmę złamanego yena! – obruszył się szatyn.
- Eh? Ale dlaczego!? – zdziwił się Neko.
- Powiedzmy, że to pewna forma wsparcia dla Ren-kun. A i tak odbiję to sobie na procentach z twoich zamówień – odpowiedział cwanie blondynkowi, a ten, nieco poruszony gestem przyjaciela, odpowiedział mu ciepłym uśmiechem.
- Dziękuję ci Tsubasa-kun.
- Nie ma sprawy. Zawsze do usług.
Odprowadził Sugiyamę na przystanek i pożegnał się z nim.
- Pozdrów ode mnie Ryuichi-kun! – rzucił prędko nim wsiadł do pociągu.
- Jasne! – odkrzyknął szatyn.
            Neko odebrał zegarek i wszystkie torby od jubilera, jeszcze raz grożąc sprzedawcy telefonem i w końcu, po kilku kolejnych godzinach, wrócił do domu. Ren siedział na sofie. Chyba dopiero się obudził.
- Hej, Ren-chan. Spójrz, co dla ciebie mam – zamachał toną toreb w rękach.
- Co? – spytał z niedowierzaniem. Zerwał się z miejsca i podbiegł do chłopaka – Czyś ty zwariował!?
Neko westchnął.
- Już drugi raz to dzisiaj słyszę. Proszę bardzo, przymierzaj. Brałem miarę jak na siebie, a budowę mamy tą samą, więc raczej powinno być wszystko w porządku.
- Neko-chan, ja… nie mogę. Nie mam pieniędzy…
- Ale ja mam. – przerwał mu drugi blondyn – Ren-chan, od teraz mieszkasz ze mną i chcę się tobą zaopiekować.
- Ale nie mogę tego przyjąć. To jest nie fair! – oponował Ren.
Neko ponownie westchnął. Wyjął pudełko z zegarkiem i podał je niebieskookiemu.
- Ty chyba oszalałeś! Przecież ci mówię, że… - w tym momencie Neko chwycił go za nadgarstki i spojrzał w jego przestraszone oczy.
- Właśnie dlatego chcę ci to wszystko dać. Rozumiesz? Przede wszystkim chcę, żebyś był bezpieczny i szczęśliwy, więc pozwól mi to sobie zapewnić – Neko był nieustępliwy, a Ren w końcu spuścił wzrok Brązowooki wyjął zegarek i podał go drugiemu. Ten przyjął go i wpatrywał się jak urzeczony.
- Nie mogę! Kosztował fortunę! Zwróć go! – Ren spanikował.
- Nie mogę. Kazałem go wygrawerować – odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
Ren przeniósł spojrzenie mokrych oczu na wewnętrzną część zegarka, na której widniał napis: Treasure The Time With Your Beloved Ones. Znów popłynęły łzy. Zamknął oczy, a Sugiyama podłożył mu pod nos jakiś materiał. Kimono i hakama.
- Ale… - był bardzo zaskoczony. Nie sądził, że Neko pomyśli o czymś takim. Przyjął kimono. Bluza i spodnie były bardzo mocno plecione, niemal nie do rozerwania, a na widok idealnie wyszytego imienia na hakamie aż zabłyszczały mu oczy. I do tego ta broń, to wykonanie.
- Tsubasa-kun przesyła kondolencje.
Ren skinął głową i w przypływie impulsu przytulił chłopaka. Był po prostu zbyt wycieńczony i nic nie mogło go podnieść na duchu. Czuł, jakby wykorzystywał Neko.
Brązowooki, bardzo zdziwiony, przygarnął chłopaka do siebie.
- Pozwól mi sobie pomóc, Ren-chan.
- Dlaczego… Dlaczego to wszystko robisz!? – wyskoczył nagle, mocno odpychając od siebie blondyna.
Neko milczał przez chwilę.
- Ponieważ cię kocham, Ren-chan – odparł spokojnie z ciepłym spojrzeniem.
Ren na te słowa zacisnął dłonie w pięści i zagryzł dolną wargę.
- Pójdę już spać! – rzucił przez ramię, kiedy był już w połowie schodów.