_____________________________________________________
- Nie
wierzę, że to zrobiłeś… - Neko załamał, się kiedy w drodze do domu Ren
opowiedział mu o spotkaniu z Hirose.
- No
co?? – Ren wzruszył ramionami – Coś w tym dziwnego?
- Tak
z grubsza wszystko! Bo to Hirose! Ten sam zarozumiały idiota, któremu
załatwiałeś krwiaki i urazy kiedy tylko się zbliżył! I ten sam, który próbuje
cię wdeptać w ziemię kiedykolwiek na siebie wpadniecie!
-
Wiem. – odparł – Ale każdy zasługuje na drugą szansę.
Neko
ściągnął brwi i przymknął oczy.
- …
Nawet „piromani”? – powiedział po chwili niemal szeptem i tak drżącym głosem,
że ledwo dało się go zrozumieć.
Ren
nie zareagował. Kilka dni po pożarze wspólnie ustalili, że nie będą o tym
rozmawiać, a jeśli już to sprawców będą nazywać piromanami.
Odezwał
się dopiero po dłuższej chwili:
-
Wróć na razie sam. Idę się przejść.
Jak
powiedział tak zrobił, a Neko spoglądał za nim widząc ból w jego przygarbionej
sylwetce i wzroku wbitym w ziemię. Jednak nic nie jest w stanie uleczyć
cierpienia po stracie bliskich.
Nie
próbował za nim iść ani go wołać. Ren czasami potrzebował chwili samotności,
więc postanowił mu ją dać i wrócił sam do domu.
Wszedłszy
do kuchni, zauważył kilka toreb z zakupami, które zrobili wcześniejszego
wieczora i postanowił coś im ugotować na poprawę humoru. Wypakował wszystkie
produkty, ale zanim zdążył za cokolwiek się zabrać kątem oka zauważył piórnik
Ren’a.
-
Ech, dobrze, że miałem zapasowe długopisy. Powinien bardziej uważać. – mruknął
do siebie pod nosem. Chwycił piórnik i pobiegł z nim do pokoju drugiego
blondyna. Już miał odłożyć go na biurko, kiedy przewrócił się o jego drewnianą
broń, zamachał rękami nad biurkiem i wylądował na podłodze razem z kilkoma
innymi rzeczami.
-
Ałłł… - jęknął – Ale bałaganiarz. – pozbierał się i zaczął podnosić strącone
przedmioty. Miedzy innymi oprawione zdjęcie Lily. Zatrzymał się i najpierw
dokładnie obejrzał ramkę czy nic się nie stało. Zamknięcie było uszkodzone i
gdy Neko potrząsnął ramką fotografia pofrunęła na ziemię razem ze schowaną
kopertą bez adresata. Zawahał się. Nie powinien tego otwierać, ale z drugiej
strony od dłuższego czasu chciał się dowiedzieć czegoś więcej o Renie i jego
rodzinie.
Zabrał
kopertę, poukładał rzeczy i zamknął się w swoim pokoju, po czym usiadł na łóżku
i drżącymi rękami otworzył ją. W środku był list i płyta CD. Najpierw
przeczytał list. Od razu rozpoznał staranne, kobiece pismo, nie mówiąc o
delikatnej papeterii.
Kochany Ren-chan
Jesli to czytasz to pewnie ja i tata nie jestesmy juz dłuzej przy tobie. Pewnie musi byc to dla ciebie bolesne, ale przeciez
wiem, ze sie pozbierasz. W koncu jestes moim malym wojownikiem nawet teraz,
kiedy jestes juz dorosły. Musisz wiedziec, ze zawsze bylismy z ciebie dumni.
Kiedy zdobyłes mistrzowski pas w aikido, kiedy ukonczyles uniwersytet w
Londynie, kiedy opublikowałes pierwsza ksiazke. Cale zycie razem z twoim tata bylismy
tacy szczesliwi, majac tak cudownego syna. Wiem tez, ze kochałes Lilianne.
Nigdy nie było ci łatwo zaakceptowac jej smierc. Byliscie nierozlaczni. Kiedy
na was patrzyliśmy – kiedy ktokolwiek na was patrzył – wydawało sie, ze nie ma cudowniejszego
rodzenstwa niz wy dwoje. Byliscie tacy słodcy. Zwlaszcza ty. Kiedy dowiedziałes
sie o jej chorobie, nie wiedziałes nawet co jej jest, nie wiedziałes jak
zareagowac. Ona tak pieknie opisała ci czym jest smierc, prawie jak w bajce.
Pamietam te słowa do dzis: „Smierc jest wtedy, kiedy Bogowie uznaja, ze przezyles
juz swój czas na swiecie, a zyles tak pieknie, ze chca podarowac ci kolejne
zycie, ale jako ktos inny, zeby zyc dalej tak dobrze jak sie umie.” I chciałabym, zebys zawsze pamietal te słowa.
Co jeszcze chce ci powiedziec? Pamietaj o Neko-chan. Nawet jesli twój swiat sie
wali i pali, to pamietaj, ze on zawsze przy tobie bedzie. Przyjaznicie sie
niemal cale zycie i nawet pomimo tego, ze jestescie dorosli to wiem, ze wasza
przyjazn jest tak mocna, prawdziwa i cudowna jak wtedy, kiedy byliscie dziecmi.
On zawsze bedzie przy tobie, chocby nie wiem co. Po prostu to czuje.
Napisałam dla ciebie
piosenke. Kołysanke na pozegnanie. W koncu byłam kompozytorem, wiec pomyslałam,
ze nagranie płyty bedzie najodpowiedniejszym prezentem dla ciebie.
Na koniec chce ci tylko
powiedziec: Kocham cie Ren-chan, a moja ostatnia wola to: badz szczesliwy.
Twoja wiecznie kochajaca mama.
Twoja wiecznie kochajaca mama.
Neko siedział tak przez dobre pół
godziny próbując się ogarnąć i wycierając łzy. Zabrał wszystko do pokoju Ren’a.
Położył list na jego biurku i płytę tuż obok. Nie chciał jej przesłuchiwać. Nie
byłby w stanie tego znieść. Szybko pobiegł do łazienki i obmył twarz zimną
wodą, zastanawiając się, dlaczego Ren’a musi spotykać tyle cierpienia. Co on
takiego zrobił, że przydarzają mu się takie rzeczy? Wytarł twarz i zbiegł na
dół do kuchni. Przygotował coś na obiad i w momencie, w którym kończył ostatnie
przygotowania, wrócił Ren.
-
Wróciłem! – zawołał.
- Hej!
Jestem w kuchni. Chodź, zaraz jemy. – Neko starał się nic po sobie nie
pokazywać.
Obiad
minął całkiem miło. Trochę porozmawiali, nie wracali do tematu „piromanów”. Najwyraźniej
samotne spacery dobrze robią Ren’owi.
- Gdzie
idziesz? – zapytał Neko, kiedy już posprzątali, lekko przygryzając dolną wargę
ze zdenerwowania.
- Do
pokoju. Muszę trochę popracować nad książką. – odparł prosto.
- A,
okej…
Ren
poszedł dalej do siebie, zostawiając roztrzęsionego Neko za sobą. Nie zauważył,
że jego rzeczy były inaczej poukładane, ale nie mógł przeoczyć listu ani płyty
na biurku. Zmarszczył czoło i podszedł do stołu. Przeczytał list raz. Później drugi. Trzeci.
Usiadł na łóżku. Czwarty. Piąty. Dwunasty. Za każdym razem czuł sztylet w
plecach, ale jednocześnie znajome ciepło w sercu aż w końcu kilka niewielkich
łez znalazło swoje ujście. Dopiero po chwili dotarło do niego, że przecież to
nie mogło tak samo z siebie się tu znaleźć. Neko. Zabrał płytę i zbiegł po
schodach do salonu, gdzie Neko siedział na kanapie z jedną nogą podkurczoną i
obgryzał paznokcie ze zdenerwowania. Ren nawet na niego nie spojrzał, tylko
przeszedł szybko obok i włożył płytę do odtwarzacza po drugiej stronie pokoju
po czym usiadł na kanapie tuż obok drugiego blondyna. Po kilku chwilach zaczyna
się kołysanka. Melodia i słowa są tak cudowne, że brak słów, by je opisać.
Obydwaj chłopcy poznają głos Alisy, cudownie współgrający z fortepianem i
shakuhachi – tradycyjnym japońskim fletem. Kołysanka po kilku cudownych
minutach, które wydawały się trwać godzinami, kończy się. Żaden z chłopców
nigdy nie słyszał czegoś równie pięknego. Po kliku dłuższych chwilach odzywa
się Ren beznamiętnym tonem nawet nie spoglądając na Neko.
- Gdzie
to znalazłeś?
Neko
skulił się odrobinę bardziej.
-
Niechcący strąciłem ramkę ze zdjęciem twojej siostry i to z niej wypadło. –
odparł po chwili wahania, ale znając Ren’a szybko dodał: – Nie chciałem tego czytać, naprawdę.
Przepra-
-
Dziękuję.
- Hę? –
to jedyne co był w stanie wydusić. Spodziewał się, że Ren zacznie na niego
warczeć i grozić, ale tym razem go zaskoczył.
-
Dziękuję. –powtórzył i lekko uniósł kącik ust w górę – Gdyby nie ty, pewnie
nigdy bym tego nie znalazł, więc dziękuję. – podniósł wzrok na Neko i
powiększył uśmiech.
Sugiyama
czuł jak jego serce rośnie. Od tak dawna nie widział uśmiechniętego Akiyamy, że
ten widok odebrał mu dech w piersiach. Jakby w transie przyciągnął go do siebie
i mocno przytulił. Ku jego zdziwieniu po chwili Ren oddał uścisk.
Neko tuż
po obiecał sobie, że znajdzie sprawców i odpłaci im za wszystko co zrobili
rodzinie Ren’a. Teraz to samo postanowienie podjął sam Akiyama. Czytając ten
list i słuchając kołysanki jego mamy, przepełnił czarę goryczy. Jedyne czego pragnął
to zemsta. Przysiągł sobie, że własnoręcznie wymierzy karę „piromanom” i zamierzał przysięgi dotrzymać.
Następnego dnia Ren zerwał drugiego
blondyna z łóżka jeszcze przed świtem. Ignorując jego wszelkie protesty i jęki
zerwał z niego kołdrę i kazał mu się wyszykować w pół godziny. Po tym czasie
wyszli z domu i skierowali się w stronę metra. Mimo tego, że była trzecia w
nocy to było tam sporo ludzi. Po chwili przyjechał ich pociąg. Na szczęście
było gdzie usiąść, bo mieli przed sobą całkiem długą drogę. Ren nie powiedział
Neko dokąd jadą tylko, że jest to trochę daleko. Kiedy usłyszał burczenie w
brzuchu Sugiyamy, wyciągnął dwie drożdżówki z cynamonem i zjedli je po drodze.
Nie mieli specjalnie siły, żeby coś mówić, bo wciąż byli strasznie zaspani.
Mimowolnie Neko oparł się o szybę, a Ren o niego i zasnęli. Obudzili się
dopiero po siedmiu godzinach kiedy dotarli na miejsce. Ren prowadził Neko przez
niewielką wioskę aż znaleźli małą kwiaciarenkę. Ren poprosił o trzy bukiety
kwiatów: jeden z białych lilii, drugi z białych gerber i trzeci z białych
astrów. Neko nic nie mówił tylko dał się wieść dalej – aż na cmentarz. Okazuję
się, że Ren chciał, by jego rodzice zostali tam pochowani. Niedługo potem Neko
dowiaduje się dlaczego.
- Moja
siostra też tu jest.
Stoją
przed trzema skromnymi nagrobkami. Nieproporcjonalnymi do tego jak cudownymi
ludźmi byli rodzice i siostra Akiyamy, ale ten kontrast nawet podkreślał ich
wielkość.
Ren
najpierw stanął nad grobem ojca.
- Hej,
tato. – klęknął przy nim – Wiesz, przykro mi, ale raczej nie mam ochoty iść w
twoje ślady. – zaśmiał się nerwowo. – Taki poważny biznes to nie moja działka.
Dobrze wiesz, że wolę pisać. Dzięki, że zawsze mnie w tym wspierałeś. Zawsze
pomagałeś mi z wyborami, ale nigdy nie podejmowałeś decyzji za mnie. Służyłeś
mi radą, kiedy jej potrzebowałem. Zawsze o mnie pamiętałeś. Bawiłeś się ze mną
jako dziecko, zabierałeś mnie w różne miejsca jak byłem nieco starszy i
pokazałeś mi mnóstwo super rzeczy już jak miałem dziesięć lat. Wiesz:
łucznictwo, szermierka, musztra, rybołówstwo, żużel, survival, sztuki walki.
Ale zawsze pamiętałeś, żeby mnie uczyć jak ważna jest edukacja. Byłeś – jesteś
– najlepszym ojcem jakiego ktokolwiek mógłby sobie wymarzyć. Dziękuję. –
pochylił nieco głowę i położył bukiet astrów.
Następnie
podszedł do grobu matki.
- Cześć,
mamo. – ponownie klęknął – Dzięki za ten list i piosenkę. Mimo że przewidziałaś
go na inne okoliczności i na dobrą sprawę większość z tego co napisałaś jeszcze
się nie wydarzyła. Miałaś we mnie tyle wiary, żeby to napisać. Obiecuję, że cię
nie zawiodę. Będę dalej dążył do swoich celów. Zawsze byłaś tuż obok, żeby mnie
wesprzeć. Zawsze pokazywałem wszystkim tylko swoją siłę, wytrwałość, upór. Byłem
dla każdego tajemnicą i kimś kto wydawał się być niezniszczalny. Ale ty znałaś
prawdziwego mnie. Byłem zbyt silny i to mnie niszczyło od wewnątrz. Byłaś jedną
z nielicznych, którzy widzieli moje łzy, moje słabości. Ale nigdy się nie
użalałaś nade mną. Zawsze mówiłaś, żebym dalej był tak silny jak jestem, ale żebym
jednocześnie akceptował to, że będę natrafiał na punkty, kiedy struny we mnie
pękną i wybuchnę. Wiedziałaś kiedy potrzebowałem, żebyś mnie przytuliła, a
kiedy indziej wiedziałaś jak do mnie mówić, żebym natychmiast wziął się w
garść. Dziękuję. – pochylił się i położył bukiet gerber.
Ostatni
był grób siostry.
-
Neko-chan.
- Hm? –
mruknął ocierając szybko łzę tak, że Ren jej nie zauważył.
- Dasz
nam chwilę?
- Jasne. –
i odszedł na obrzeża cmentarza zostawiając rodzeństwo w dwóch światach.
Ren patrzył
na wyryte w kamieniu imię: Lilianne Akiyama. Dopiero po kilku minutach
przyklęknął.
- Witaj
Lily. – wydusił ledwo szeptem – Przepraszam, że tak dawno cię nie odwiedzałem,
ale rodzice pewnie już ci powiedzieli dlaczego. Cieszę się, że nie jesteś już
tak samotna. Nie wiem czy żyjesz po raz kolejny czy może Bogowie mają cię u
boku, ale mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Tęsknię za tobą, wiesz? Mówię ci
to za każdym razem kiedy tu przychodzę, ale nic nie poradzę. Tęsknię. Pamiętasz
jak byłaś już blisko końca? Wtedy ci przysiągłem, że nigdy w nikim się nie
zakocham, że będziesz jedyną miłością mojego życia, a ty zaczęłaś mnie ciągnąć
za nos i mówić, że to najgłupsza rzecz jaką mogłem powiedzieć. – zaśmiał się
nerwowo – Chyba miałaś rację. Przepraszam, że nie dotrzymam obietnicy.
Chciałbym żebyś mi powiedziała co byś chciała, żebym zrobił dla ciebie,
przynajmniej ten jeden ostatni raz. Co mogę dla ciebie zrobić po tym wszystkim
co ty zrobiłaś dla mnie? Nie będę w stanie odwdzięczyć ci się przez setki lat
za twoją miłość. Jeżeli jest coś co mogę dla ciebie zrobić, daj mi jakiś znak. –
przerwał na chwilę, oddychając głęboko. Dostał dreszczy na myśl co teraz chce
jej wyznać – Wiesz… Co do Neko-chan… Wydaje mi się, że nie jesteśmy już
przyjaciółmi. Chyba zaczynam coś do niego czuć, ale nie mam zielonego pojęcia
co. W każdym razie, liczę na twoją opiekę. Tak teraz jak i kiedyś. Dziękuję ci,
Lily-onee-sama. – Złożył na jej grobie bukiet białych lilii i po następnych
kilku minutach milczenia wstał z klęczek i razem z Neko wrócili do domu.
___________________________________________________________________________________________________________
Z góry przepraszam za błędy, nie chciałam poprawiać, żeby nie przedłużać.