Newsy

Jest to blog o tematyce yaoi - miłości pomiędzy mężczyznami. Jeśli nie lubisz takiej tematyki opuść ten blog i nie krytykuj tych, którym się to podoba.
Wróciłam! Notki (jeśli mój Wen pozwoli, a nauczyciele odpuszczą) co 10-14 dni. Najbliższe:


15.06.14 - ???
22.06.14 - ???

niedziela, 23 listopada 2014

Zakochany Neko 18

Wracam po ponad miesięcznej nieobecności! Jedyne moje wytłumaczenie to sukcesy naukowe + sportowe = praca 25/8 :P Także najmocniej was przepraszam, ale nie wyrabiam. A do tego brak snu znacząco wpłynął na moje zdrowie. Lekarz nie wierzył, że ja funkcjonuję z takim ciśnieniem :P Tak czy siak, prrrroszę bardzo część 18 ^^

_____________________________________________________



- Nie wierzę, że to zrobiłeś… - Neko załamał, się kiedy w drodze do domu Ren opowiedział mu o spotkaniu z Hirose.
- No co?? – Ren wzruszył ramionami – Coś w tym dziwnego?
- Tak z grubsza wszystko! Bo to Hirose! Ten sam zarozumiały idiota, któremu załatwiałeś krwiaki i urazy kiedy tylko się zbliżył! I ten sam, który próbuje cię wdeptać w ziemię kiedykolwiek na siebie wpadniecie!
- Wiem. – odparł – Ale każdy zasługuje na drugą szansę.
Neko ściągnął brwi i przymknął oczy.
- … Nawet „piromani”? – powiedział po chwili niemal szeptem i tak drżącym głosem, że ledwo dało się go zrozumieć.
Ren nie zareagował. Kilka dni po pożarze wspólnie ustalili, że nie będą o tym rozmawiać, a jeśli już to sprawców będą nazywać piromanami.
Odezwał się dopiero po dłuższej chwili:
- Wróć na razie sam. Idę się przejść.
Jak powiedział tak zrobił, a Neko spoglądał za nim widząc ból w jego przygarbionej sylwetce i wzroku wbitym w ziemię. Jednak nic nie jest w stanie uleczyć cierpienia po stracie bliskich.
Nie próbował za nim iść ani go wołać. Ren czasami potrzebował chwili samotności, więc postanowił mu ją dać i wrócił sam do domu.
Wszedłszy do kuchni, zauważył kilka toreb z zakupami, które zrobili wcześniejszego wieczora i postanowił coś im ugotować na poprawę humoru. Wypakował wszystkie produkty, ale zanim zdążył za cokolwiek się zabrać kątem oka zauważył piórnik Ren’a.
- Ech, dobrze, że miałem zapasowe długopisy. Powinien bardziej uważać. – mruknął do siebie pod nosem. Chwycił piórnik i pobiegł z nim do pokoju drugiego blondyna. Już miał odłożyć go na biurko, kiedy przewrócił się o jego drewnianą broń, zamachał rękami nad biurkiem i wylądował na podłodze razem z kilkoma innymi rzeczami.
- Ałłł… - jęknął – Ale bałaganiarz. – pozbierał się i zaczął podnosić strącone przedmioty. Miedzy innymi oprawione zdjęcie Lily. Zatrzymał się i najpierw dokładnie obejrzał ramkę czy nic się nie stało. Zamknięcie było uszkodzone i gdy Neko potrząsnął ramką fotografia pofrunęła na ziemię razem ze schowaną kopertą bez adresata. Zawahał się. Nie powinien tego otwierać, ale z drugiej strony od dłuższego czasu chciał się dowiedzieć czegoś więcej o Renie i jego rodzinie.
Zabrał kopertę, poukładał rzeczy i zamknął się w swoim pokoju, po czym usiadł na łóżku i drżącymi rękami otworzył ją. W środku był list i płyta CD. Najpierw przeczytał list. Od razu rozpoznał staranne, kobiece pismo, nie mówiąc o delikatnej papeterii.
Kochany Ren-chan
       Jesli to czytasz to pewnie ja i tata nie jestesmy juz dłuzej przy tobie. Pewnie musi byc to dla ciebie bolesne, ale przeciez wiem, ze sie pozbierasz. W koncu jestes moim malym wojownikiem nawet teraz, kiedy jestes juz dorosły. Musisz wiedziec, ze zawsze bylismy z ciebie dumni. Kiedy zdobyłes mistrzowski pas w aikido, kiedy ukonczyles uniwersytet w Londynie, kiedy opublikowałes pierwsza ksiazke. Cale zycie razem z twoim tata bylismy tacy szczesliwi, majac tak cudownego syna. Wiem tez, ze kochałes Lilianne. Nigdy nie było ci łatwo zaakceptowac jej smierc. Byliscie nierozlaczni. Kiedy na was patrzyliśmy – kiedy ktokolwiek na was patrzył – wydawało sie, ze nie ma cudowniejszego rodzenstwa niz wy dwoje. Byliscie tacy słodcy. Zwlaszcza ty. Kiedy dowiedziałes sie o jej chorobie, nie wiedziałes nawet co jej jest, nie wiedziałes jak zareagowac. Ona tak pieknie opisała ci czym jest smierc, prawie jak w bajce. Pamietam te słowa do dzis: „Smierc jest wtedy, kiedy Bogowie uznaja, ze przezyles juz swój czas na swiecie, a zyles tak pieknie, ze chca podarowac ci kolejne zycie, ale jako ktos inny, zeby zyc dalej tak dobrze jak sie umie.” I chciałabym, zebys zawsze pamietal te słowa. Co jeszcze chce ci powiedziec? Pamietaj o Neko-chan. Nawet jesli twój swiat sie wali i pali, to pamietaj, ze on zawsze przy tobie bedzie. Przyjaznicie sie niemal cale zycie i nawet pomimo tego, ze jestescie dorosli to wiem, ze wasza przyjazn jest tak mocna, prawdziwa i cudowna jak wtedy, kiedy byliscie dziecmi. On zawsze bedzie przy tobie, chocby nie wiem co. Po prostu to czuje.
Napisałam dla ciebie piosenke. Kołysanke na pozegnanie. W koncu byłam kompozytorem, wiec pomyslałam, ze nagranie płyty bedzie najodpowiedniejszym prezentem dla ciebie.
Na koniec chce ci tylko powiedziec: Kocham cie Ren-chan, a moja ostatnia wola to: badz szczesliwy.

Twoja wiecznie kochajaca mama.

            Neko siedział tak przez dobre pół godziny próbując się ogarnąć i wycierając łzy. Zabrał wszystko do pokoju Ren’a. Położył list na jego biurku i płytę tuż obok. Nie chciał jej przesłuchiwać. Nie byłby w stanie tego znieść. Szybko pobiegł do łazienki i obmył twarz zimną wodą, zastanawiając się, dlaczego Ren’a musi spotykać tyle cierpienia. Co on takiego zrobił, że przydarzają mu się takie rzeczy? Wytarł twarz i zbiegł na dół do kuchni. Przygotował coś na obiad i w momencie, w którym kończył ostatnie przygotowania, wrócił Ren.
- Wróciłem! – zawołał.
- Hej! Jestem w kuchni. Chodź, zaraz jemy. – Neko starał się nic po sobie nie pokazywać.
Obiad minął całkiem miło. Trochę porozmawiali, nie wracali do tematu „piromanów”. Najwyraźniej samotne spacery dobrze robią Ren’owi.
- Gdzie idziesz? – zapytał Neko, kiedy już posprzątali, lekko przygryzając dolną wargę ze zdenerwowania.
- Do pokoju. Muszę trochę popracować nad książką. – odparł prosto.
- A, okej…
Ren poszedł dalej do siebie, zostawiając roztrzęsionego Neko za sobą. Nie zauważył, że jego rzeczy były inaczej poukładane, ale nie mógł przeoczyć listu ani płyty na biurku. Zmarszczył czoło i podszedł do stołu.  Przeczytał list raz. Później drugi. Trzeci. Usiadł na łóżku. Czwarty. Piąty. Dwunasty. Za każdym razem czuł sztylet w plecach, ale jednocześnie znajome ciepło w sercu aż w końcu kilka niewielkich łez znalazło swoje ujście. Dopiero po chwili dotarło do niego, że przecież to nie mogło tak samo z siebie się tu znaleźć. Neko. Zabrał płytę i zbiegł po schodach do salonu, gdzie Neko siedział na kanapie z jedną nogą podkurczoną i obgryzał paznokcie ze zdenerwowania. Ren nawet na niego nie spojrzał, tylko przeszedł szybko obok i włożył płytę do odtwarzacza po drugiej stronie pokoju po czym usiadł na kanapie tuż obok drugiego blondyna. Po kilku chwilach zaczyna się kołysanka. Melodia i słowa są tak cudowne, że brak słów, by je opisać. Obydwaj chłopcy poznają głos Alisy, cudownie współgrający z fortepianem i shakuhachi – tradycyjnym japońskim fletem. Kołysanka po kilku cudownych minutach, które wydawały się trwać godzinami, kończy się. Żaden z chłopców nigdy nie słyszał czegoś równie pięknego. Po kliku dłuższych chwilach odzywa się Ren beznamiętnym tonem nawet nie spoglądając na Neko.
- Gdzie to znalazłeś?
Neko skulił się odrobinę bardziej.
- Niechcący strąciłem ramkę ze zdjęciem twojej siostry i to z niej wypadło. – odparł po chwili wahania, ale znając Ren’a szybko dodał:  – Nie chciałem tego czytać, naprawdę. Przepra-
- Dziękuję.
- Hę? – to jedyne co był w stanie wydusić. Spodziewał się, że Ren zacznie na niego warczeć i grozić, ale tym razem go zaskoczył.
- Dziękuję. –powtórzył i lekko uniósł kącik ust w górę – Gdyby nie ty, pewnie nigdy bym tego nie znalazł, więc dziękuję. – podniósł wzrok na Neko i powiększył uśmiech.
Sugiyama czuł jak jego serce rośnie. Od tak dawna nie widział uśmiechniętego Akiyamy, że ten widok odebrał mu dech w piersiach. Jakby w transie przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Ku jego zdziwieniu po chwili Ren oddał uścisk.
Neko tuż po obiecał sobie, że znajdzie sprawców i odpłaci im za wszystko co zrobili rodzinie Ren’a. Teraz to samo postanowienie podjął sam Akiyama. Czytając ten list i słuchając kołysanki jego mamy, przepełnił czarę goryczy. Jedyne czego pragnął to zemsta. Przysiągł sobie, że własnoręcznie wymierzy karę „piromanom” i  zamierzał przysięgi dotrzymać.


            Następnego dnia Ren zerwał drugiego blondyna z łóżka jeszcze przed świtem. Ignorując jego wszelkie protesty i jęki zerwał z niego kołdrę i kazał mu się wyszykować w pół godziny. Po tym czasie wyszli z domu i skierowali się w stronę metra. Mimo tego, że była trzecia w nocy to było tam sporo ludzi. Po chwili przyjechał ich pociąg. Na szczęście było gdzie usiąść, bo mieli przed sobą całkiem długą drogę. Ren nie powiedział Neko dokąd jadą tylko, że jest to trochę daleko. Kiedy usłyszał burczenie w brzuchu Sugiyamy, wyciągnął dwie drożdżówki z cynamonem i zjedli je po drodze. Nie mieli specjalnie siły, żeby coś mówić, bo wciąż byli strasznie zaspani. Mimowolnie Neko oparł się o szybę, a Ren o niego i zasnęli. Obudzili się dopiero po siedmiu godzinach kiedy dotarli na miejsce. Ren prowadził Neko przez niewielką wioskę aż znaleźli małą kwiaciarenkę. Ren poprosił o trzy bukiety kwiatów: jeden z białych lilii, drugi z białych gerber i trzeci z białych astrów. Neko nic nie mówił tylko dał się wieść dalej – aż na cmentarz. Okazuję się, że Ren chciał, by jego rodzice zostali tam pochowani. Niedługo potem Neko dowiaduje się dlaczego.
- Moja siostra też tu jest.
Stoją przed trzema skromnymi nagrobkami. Nieproporcjonalnymi do tego jak cudownymi ludźmi byli rodzice i siostra Akiyamy, ale ten kontrast nawet podkreślał ich wielkość.
Ren najpierw stanął nad grobem ojca.
- Hej, tato. – klęknął przy nim – Wiesz, przykro mi, ale raczej nie mam ochoty iść w twoje ślady. – zaśmiał się nerwowo. – Taki poważny biznes to nie moja działka. Dobrze wiesz, że wolę pisać. Dzięki, że zawsze mnie w tym wspierałeś. Zawsze pomagałeś mi z wyborami, ale nigdy nie podejmowałeś decyzji za mnie. Służyłeś mi radą, kiedy jej potrzebowałem. Zawsze o mnie pamiętałeś. Bawiłeś się ze mną jako dziecko, zabierałeś mnie w różne miejsca jak byłem nieco starszy i pokazałeś mi mnóstwo super rzeczy już jak miałem dziesięć lat. Wiesz: łucznictwo, szermierka, musztra, rybołówstwo, żużel, survival, sztuki walki. Ale zawsze pamiętałeś, żeby mnie uczyć jak ważna jest edukacja. Byłeś – jesteś – najlepszym ojcem jakiego ktokolwiek mógłby sobie wymarzyć. Dziękuję. – pochylił nieco głowę i położył bukiet astrów.
Następnie podszedł do grobu matki.
- Cześć, mamo. – ponownie klęknął – Dzięki za ten list i piosenkę. Mimo że przewidziałaś go na inne okoliczności i na dobrą sprawę większość z tego co napisałaś jeszcze się nie wydarzyła. Miałaś we mnie tyle wiary, żeby to napisać. Obiecuję, że cię nie zawiodę. Będę dalej dążył do swoich celów. Zawsze byłaś tuż obok, żeby mnie wesprzeć. Zawsze pokazywałem wszystkim tylko swoją siłę, wytrwałość, upór. Byłem dla każdego tajemnicą i kimś kto wydawał się być niezniszczalny. Ale ty znałaś prawdziwego mnie. Byłem zbyt silny i to mnie niszczyło od wewnątrz. Byłaś jedną z nielicznych, którzy widzieli moje łzy, moje słabości. Ale nigdy się nie użalałaś nade mną. Zawsze mówiłaś, żebym dalej był tak silny jak jestem, ale żebym jednocześnie akceptował to, że będę natrafiał na punkty, kiedy struny we mnie pękną i wybuchnę. Wiedziałaś kiedy potrzebowałem, żebyś mnie przytuliła, a kiedy indziej wiedziałaś jak do mnie mówić, żebym natychmiast wziął się w garść. Dziękuję. – pochylił się i położył bukiet gerber.
Ostatni był grób siostry.
- Neko-chan.
- Hm? – mruknął ocierając szybko łzę tak, że Ren jej nie zauważył.
- Dasz nam chwilę?
- Jasne. – i odszedł na obrzeża cmentarza zostawiając rodzeństwo w dwóch światach.
Ren patrzył na wyryte w kamieniu imię: Lilianne Akiyama. Dopiero po kilku minutach przyklęknął.
- Witaj Lily. – wydusił ledwo szeptem – Przepraszam, że tak dawno cię nie odwiedzałem, ale rodzice pewnie już ci powiedzieli dlaczego. Cieszę się, że nie jesteś już tak samotna. Nie wiem czy żyjesz po raz kolejny czy może Bogowie mają cię u boku, ale mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Tęsknię za tobą, wiesz? Mówię ci to za każdym razem kiedy tu przychodzę, ale nic nie poradzę. Tęsknię. Pamiętasz jak byłaś już blisko końca? Wtedy ci przysiągłem, że nigdy w nikim się nie zakocham, że będziesz jedyną miłością mojego życia, a ty zaczęłaś mnie ciągnąć za nos i mówić, że to najgłupsza rzecz jaką mogłem powiedzieć. – zaśmiał się nerwowo – Chyba miałaś rację. Przepraszam, że nie dotrzymam obietnicy. Chciałbym żebyś mi powiedziała co byś chciała, żebym zrobił dla ciebie, przynajmniej ten jeden ostatni raz. Co mogę dla ciebie zrobić po tym wszystkim co ty zrobiłaś dla mnie? Nie będę w stanie odwdzięczyć ci się przez setki lat za twoją miłość. Jeżeli jest coś co mogę dla ciebie zrobić, daj mi jakiś znak. – przerwał na chwilę, oddychając głęboko. Dostał dreszczy na myśl co teraz chce jej wyznać – Wiesz… Co do Neko-chan… Wydaje mi się, że nie jesteśmy już przyjaciółmi. Chyba zaczynam coś do niego czuć, ale nie mam zielonego pojęcia co. W każdym razie, liczę na twoją opiekę. Tak teraz jak i kiedyś. Dziękuję ci, Lily-onee-sama. – Złożył na jej grobie bukiet białych lilii i po następnych kilku minutach milczenia wstał z klęczek i razem z Neko wrócili do domu.
___________________________________________________________________________________________________________
Z góry przepraszam za błędy, nie chciałam poprawiać, żeby nie przedłużać.

sobota, 11 października 2014

Kartka z pamiętnika nieznajomego 19.09.2014r.

19.09.14r.

13:40


Ból, nienawiść, samobójstwo, śmierć, zaświaty, życie po śmierci, religia, istnienie "Boga" lub jego brak, sens ludzkiej egzystencji.
Czy o tym powinna myśleć nastoletnia dziewczyna?
Nie wiem. Nigdy się nie zastanawiałam nad takimi rzeczami. Nigdy nie musiałam. Aż do teraz.

Jest mi ciężko, jestem śpiąca, zmęczona, znudzona. Mam już wszystkiego dość.

Byłam taka wesoła, szczęśliwa, taka pogodna. Wszystko runęło w jednej chwili. Moja psychika diametralnie się zmieniła. Wszystko przez tych strasznych, obrzydliwych ludzi.

Prześladowali mnie przez wiele lat. Chciałam tylko się zaprzyjaźnić, dla wszystkich chciałam dobrze, a stałam się pośmiewiskiem połowy miasta. Stałam się agresywna. Tak agresywna, że potrafiłam rzucić się na każdego kto do mnie się zbliżył, bez powodu. Byłam w stanie zabić. Doprowadzili mnie do szaleństwa. Stałam się dzikim, rozszalałym, przerażonym zwierzęciem. Dzień w dzień darłam się wniebogłosy i roniłam litry łez. Prawie codziennie biłam się z dziesiątkami ludzi, a liczenie krwiaków, ran i blizn było moją rutyną. Często lała się krew...

Po kilku latach się uspokoiłam. Po prostu jestem wyprana z emocji. Odcinam się od świata muzyką, książkami, żyletkami...

Stałam się inteligentniejsza od nich wszystkich, bo byłam izolowana, nie degradowali mojego poziomu intelektualnego. Ale mimo to nie daję rady.

Jestem zmęczona... Tak bardzo zmęczona... Chyba pójdę spać... Bardzo długi sen... Tak, tak dobrze...



Teraz jest dobrze...

piątek, 3 października 2014

Zakochany Neko 17

No siemanko. Trochu mnie tu nie było, ale po prostu doba jest dla mnie zbyt krótka :P
W końcu udało mi się przebrnąć przez tą 17 xD Zapraszam~!
_____________________________________________________


Przełknął ślinę i odpowiedział, choć niechętnie.
- Jeszcze nie. Ale wiem, że jest już w kimś zakochany.
- Ahha… - położyła ręce na biodrach. Uśmiech znikł z jej twarzy i zagryzła dolną wargę w zamyśleniu. Po chwili uśmiechnęła się w ten sam sposób co wcześniej – No jasne, że we mnie!
- C – co? – Ren drgnął niespokojnie – N – nie prawda!
Yurika spojrzała na niego z politowaniem.
- Ależ, kochany Ren-kun, w kim innym mógłby się zakochać. Zobaczył mnie i od razu się zauroczył!
- Wiesz – odparł poirytowany – jest spora różnica między zakochaniem a zauroczeniem.
- Oj, nie ważne! – machnęła lekceważąco ręką i dalej wpatrywała się już tylko w początkującego blondyna bardzo rozmarzonym wzrokiem – Tak czy siak, jest naprawdę uroczy, więc nie widzę powodów, żeby się z nim nie spotykać! Hm… pójdziemy na cudowny, rozpływający się w ustach podwieczorek i kawę godne Bogów, później udamy się w tany na lodowisku przy akompaniamencie muzyki delikatnie pieszczącej zmysły, a na koniec przejdziemy się tylko my dwoje, trzymając się za ręce w towarzystwie miliardów błyszczących gwiazd. – no tak. To właśnie był powód dlaczego Ren w ogóle zadawał się z kimś takim jak Sagara. Miała tendencje do mówienia kwiecistym, a czasem też archaicznym stylem co bardzo podobało się Akiyamie. Yurika, tak samo jak i on, pisała opowiadania. Różnica między nimi była taka, że Yurika opisywała rzeczywistość zbyt idealną i piękną, używając przy tym bardzo starych słów i wyrażeń oraz cudownych określeń. Ren natomiast, pisał nieco bardziej… brutalnie. Przedstawiał rzeczywistość okrutną, ciężką i wyrażał się prosto, ale nie brakowało też bardziej profesjonalnych określeń i terminów ani dokładnych i przyjemnych opisów.
Kiedy słuchał jak blondynka recytuje mu punkty jej wymarzonej randki z Neko, przed oczami stanął mu obraz całego dnia, w którym Neko odebrał swoją nagrodę za wygraną w zakładzie – randkę z nim. A to o czym mówiła Yurika, było dokładnie tym samym co robili tamtego dnia. Poczuł ścisk w żołądku.
- Hej! – warknął zaciskając pięści - Nawet nie zamieniliście jednego słowa! Jak możesz układać sobie plany związane z chłopakiem, którego nie znasz nawet imienia!?
Dziewczyna spojrzała na niego, wyrwana z rozmarzenia, zupełnie zszokowana, ale zaraz odzyskała rezon i podparła się pod bok.
- Oh, Ren-kun, naprawdę. To jest przeznaczenie! To miłość! Tutaj nie potrzeba słów ani imion. Ah! – wstrzymała na sekundę oddech jakby coś sobie przypomniała i znów się uśmiechnęła, flirciarsko – A może ty jesteś po prostu zazdrosny?
- N – nie prawda! – próbował warknąć, ale zająknął się i czuł, że lekko się rumieni i jego pewność siebie była przez to nieźle zachwiana.
- Ależ prawda. – zrobiła krok w jego stronę i pochyliła się do przodu przez co musiał się cofnąć. – Jesteś zazdrosny o mnie!
- Hę? – Ren słyszał wiele o kobiecej intuicji i zdolnościach domyślenia się wszystkiego i jeżeli ufać zasadzie, że „wyjątek jest potwierdzeniem reguły”, to Yurika była właśnie tym wyjątkiem.
- Oh, tak mi przykro Ren-kun, ale jesteś zbyt ponury jak dla mnie. Szczerze mówiąc, jesteś chyba jednym z niewielu chłopców, z którymi nigdy nie chciałabym być. – na początku Ren myślał, że jego koleżanka się zgrywa i wie, że chodzi mu o Neko, ale mówiła to z takim przekonaniem, że postanowił jej uwierzyć i nie wyprowadzać z błędu.
- Oh, tak? – żachnął się – No cóż, znaczy, że pomyliłem się w swoim wyborze. – niemalże cała jego pewność siebie wróciła – Pomyślałem, że pierwsza dziewczyna powinna być z... – zrobił krótką pauzę – niższej półki. – uśmiechnął się wrednie, odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając dziewczynę w zupełnym szoku z niezbyt inteligentnym wyrazem na twarzy.
Mimo wszystko Yurika wciąż mogła wprowadzić swój plan w życie, ale w końcu to nie jego sprawa. Neko zna się na ludziach jak mało kto i na pewno zauważy, że z jego współćwiczącą jest coś nie tak. Ren będzie tylko obserwował.
A trzeba przyznać, że obserwował uważnie i zawzięcie. Wykonywał głównie rzuty, żeby móc przez większość czasu pilnować tamtej dwójki, bo oczywiście blondynka od razu rzuciła się, żeby ćwiczyć z Neko. Nie obyło się bez chichotów, uśmiechów, trzepotania rzęsami i robienia maślanych oczu. Ren sądził, że skoro Neko twierdzi, że jest w nim zakochany, to takie rzeczy nie będą na niego działały. Mylił się. Neko faktycznie był cały czerwony, ale to mógł usprawiedliwiać wysiłkiem. To, co zaniepokoiło Ren’a to jego zakłopotanie i milczenie. Neko nigdy taki nie był. Normalnie byłby uosobieniem czystej energii i zagadałby Yurikę na śmierć, ale teraz, kiedy tylko napotykał spojrzenie dziewczyny, peszył się i odwracał wzrok, a kiedy się do niego uśmiechała, nieśmiało to odwzajemniał. Ren zacisnął mocno zęby. Dał się zbytnio rozproszyć przez tamtych dwoje i zrobił unik przed kolejnym atakiem partnera zbyt późno co skończyło się dosyć mocnym ciosem w brzuch.
- Akiyama-kun, wszystko w porządku? Rozkojarzyłeś się.
Ren wyprostował się i z lekkim skrzywieniem odpowiedział:
- Ta, nie jest źle. Może mam gorszy dzień.
Mimo nauczki nie przestał sprawdzania poczynań Sagary. Następną techniką jaką wykonywali był rzut przez biodro. Żaden początkujący tego nie wykonuje, bo rzut jest dosyć wysoki i twardy, ale Sagara uśmiechnęła się do Neko pokrzepiająco, więc się zgodził. Wyglądał na zupełnie przerażonego, kiedy Yurika odwróciła się do niego najpierw tyłem, a potem stanęła bokiem tak, że ich biodra się stykały, a później położyła go na swoich biodrach i zwisał na niej jak worek mąki.
Tyle, że to była technika, której ni ćwiczył z Renem i odruchowo zaczął odrobinę wierzgać. Wydał z siebie coś na kształt bełkotliwego krzyku i uderzył boleśnie plecami w matę. Ren zdążył dostrzec drobny błysk w oku starszej zanim uklękła przy brązowookim i wciąż przepraszając zaczęła rozmasowywać obite plecy. Wtedy Sagara zrobiła coś co wyczerpało cierpliwość Ren’a. Uśmiechnęła się do Neko, nachyliła się i pocałowała go w policzek, niebezpiecznie blisko kącika ust.
            Ren wybuchł. Widząc szczerzącego się do Yuriki Neko po prostu nie mógł wytrzymać. Neko non-stop powtarzał, jak to on bardzo go kocha, ale widocznie w jej towarzystwie zupełnie o nim zapomniał.
Rzucił swojego partnera nieco gwałtowniej i zawołał:
- Sensei! Sumimasen! – przeprosił instruktora, podbiegł do Sugiyamy i pociągnął go za nadgarstek na zewnątrz. Biegł byle jak najdalej od dojo. Neko posłusznie biegł za nim, zupełnie milcząc.
Ren wciąż kierował się przed siebie, nie zwracając uwagi na ich bose stopy aż w końcu zwolnił i zatrzymał się za jakimś budynkiem. Pochylił się i obaj dyszeli przez chwilę. Niebieskooki potrzebował więcej czasu, żeby odzyskać oddech, bo był zbyt zdenerwowany. Neko stanął nad nim spokojnie, ale ze zmartwionym spojrzeniem.
- Ren-cha…
- Jak mogłeś!? – krzyknął i wyprostował się, ale wciąż miał spuszczoną głowę – Jak mogłeś tak z nią flirtować!? Czy ty w ogóle wiesz co to jest miłość!?
- Ren-chan, o czym ty… - zaczął Neko, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi, ale wtedy Ren znów zaczął na niego krzyczeć.
- Dobrze wiesz, o czym! Cały czas powtarzałeś mi „kocham cię”, jakby to było dla ciebie nic wielkiego! A teraz, przy Yurice zachowywałeś się jakbyś świata poza nią nie widział! – zagryzł mocno wargę i po chwili dokończył cicho – Dla mnie miłość jest jak woda i powietrze. Nie chcę się zatruć…
Neko patrzył na niego z lekko rozchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami, Dopiero teraz zrozumiał dlaczego Ren za każdym razem go odtrącał. Miłość była dla niego tak poważnym i drażliwym tematem, że nie mógł znieść, kiedy tak łatwo Neko czy jakakolwiek dziewczyna wyznawali swoje uczucia, dlatego myślał, że wszystkie wyznania Neko są nieprawdziwe.
- Ren-chan – powiedział delikatnym tonem – spójrz na mnie.
Ren zawahał się przez sekundę, ale zacisnął pięści i podniósł głowę. Dopiero kiedy spojrzał na Neko, zorientował się, że po policzkach spływały mu pojedyncze łzy.
- Musisz sobie w końcu uświadomić, – zaczął Neko – że choćby nie wiem co się działo, zawszę będę cię kochać. I zawszę będę kochać tylko ciebie.
- W takim razie jak wyjaśnisz twoje reakcje na Yurikę? – rzucił oskarżycielsko.
Neko westchnął.
- Przyznaję, jest ładna, ale to nie dlatego tak wyglądałem. Po prostu na moich treningach judo byli tylko chłopcy, dlatego kiedy ćwiczyłem z tak silną dziewczyną, którą nie była Haru-chan, byłem pod wrażeniem. To wszystko.
Ren nieco się speszył, ale nie zamierzał tak łatwo oddać mu racji. Lecz Neko go wyprzedził.
- Ren-chan. Byłeś może… zazdrosny? – zapytał starając się ukryć uśmiech czający się w kąciku jego ust.
Zdawało się, że Ren jeszcze bardziej się zaczerwienił.
- Nie prawda! Po prostu wkurzyło mnie to, że zachowywałeś się jak hipokryta. – fuknął i odwrócił wzrok – Po prostu mam wrażenie, że ludzie nie mówią szczerze o miłości, jeśli przychodzi im to z taką łatwością.
- W takim razie muszę cię przekonać, że w moim wypadku jest inaczej. – powiedział Neko. Zrobił dwa kroki w przód, chwycił podbródek Ren’a, żeby ten znów na niego spojrzał. Ren patrzył na niego z lekkim zdziwieniem, ale po chwili zmiękł, widząc brązowe tęczówki blondyna i sam przymrużył oczy. Neko uśmiechnął się wraz z pełnym miłości spojrzeniem – Kocham cię, Ren-chan. – szepnął i dokładnie w tym samym momencie, kiedy z nieba gwałtownie lunął deszcz, pocałował go. Ren zamknął oczy i, świadomie czy też nie, oddał jego pocałunek. Zdawało im się, że trwało to co najmniej kilka godzin. Po kilku chwilach Neko przerwał i obydwaj złapali oddech. Ren unikał jego spojrzenia, ale Sugiyama znów zmusił go, żeby spojrzał mu w oczy.
- Wracamy do domu?
Ren nic nie powiedział, tylko skinął potakująco głową.


            Niestety ich relacje od tamtego momentu nie ruszyły się ani w jedną ani w drugą stronę. Tylko od czasu do czasu Akiyama przeklinał się, jak mógł tak dać ponieść się emocjom. Chociaż nie mógł zaprzeczyć, że w pewnym stopniu ten pocałunek mu się podobał. W pewnym stopniu. No i nie mógł odmówić sobie satysfakcji, że Yurika ma już drugą porażkę na koncie. Nie udało jej się zauroczyć jego samego ani Neko. Była tylko jeszcze jedna rzecz, która go martwiła. Hirose Yuuta. Hirose jest jak katar. Najpierw cię męczy do tego stopnia, że nie myślisz o niczym innym i nie możesz normalnie funkcjonować, a kiedy się uspokaja i już sądzisz, że się go pozbyłeś na dobre to jak na złość wraca w najmniej oczekiwanym momencie.
- Yo, Ren-kun!
Ren standardowo przewrócił oczami, kiedy gwiazdor zagrodził mu drogę na korytarzu. Akurat nikogo nie było w tym sektorze szkoły.
- Czego znowu? – jęknął.
Uśmiech z twarzy Yuuty zniknął. Rozejrzał się po korytarzu, żeby upewnić się czy na pewno nikt nie podsłuchuje i zaciągnął Ren’a jeszcze dalej w kąt.
- Łapy przy sobie! – warknął Ren wyrywając ramię z uścisku gwiazdora.
- Wybacz. – ku zaskoczeniu drugiego blondyna faktycznie cofnął ręce i uniósł je w obronnym geście ze skruszoną miną.
- Nieważne. Czego chcesz?
- Słuchaj… - zaczął – J-ja chciałem cię przeprosić. – wypalił.
- Że co?! – Ren omal nie zakrztusił się własną śliną.
- No, przeprosić. Za moje zachowanie przez ten cały czas. Wiem, że mi nie wierzysz, ale wysłuchaj mnie chociaż do końca. – wziął głęboki wdech – Odkąd zacząłem pracę w show-biznesie wszyscy oczekiwali, że stanę się zupełnie inną osobą. Managerowie wykreowali mi nową osobowość tak, aby trafiała do jak największej publiczności i stwierdzili, że chamski idol nastolatek przyniesie im gigantyczny zysk. Cały czas mnie obserwują i nawet podsłuchują. Pilnują czy na pewno trzymam się ich zasad. – spuścił wzrok, poirytowany swoją fałszywością – Naprawdę mi imponujesz Ren-kun i lubię cię, ale przez tą całą kontrolę musiałem udawać takiego dupka. Dzisiaj dali mi trochę luzu i chciałem to po prostu wyjaśnić. – przerwał na chwilę i znów zapytał – Jesteś w stanie mi wybaczyć?
Ren z początku patrzył na niego podejrzliwie i nie do końca mu ufał, ale stwierdził, że każdemu człowiekowi należy się druga szansa – nawet Hirose.
- Myślę, że jest szansa, że się jakoś powoli dogadamy. – rzekł powoli, a na twarzy farbowanego gwiazdora pojawiła się niewyjęta ulga.
- Dziękuję ci. – obejrzał się za siebie, kiedy usłyszał kroki w oddali – Muszę już lecieć, zanim moi managerowie zaczną coś podejrzewać. Do zobaczenia jutro. – rzucił na pożegnanie i pobiegł w kierunku schodów.
Ren po chwili również zaczął się zbierać. Zauważył, że tłumaczenie Yuuty nie było do końca naturalne. Nie był pewien co z tego będzie, ale postanowił zaryzykować i zobaczy co z tego wyniknie. Pewien był jednak, że Neko w życiu by mu nie zaufał, choćby nie wiem jak ckliwą historyjkę wymyślił.
______________________________________________________

I jak? Komentujcie ^^

piątek, 19 września 2014

Kartka z pamiętnika nieznajomego 18.09.2014r.

18.09.14r.

11:47

Cholera... Jest mi tak źle, że już bym wolał, żeby mnie wywiesili za kostki z okna na trzecim piętrze szkoły w samych bokserkach. Dlaczego dobrych ludzi zawsze spotykają najgorsze rzeczy? A może tylko mi się wydaje, że jestem tym dobrym.

Schematycznie, każda szkoła wybiera sobie kilka kozłów ofiarnych. Nie umiem nawet opisać jak bardzo się cieszyłem, że to nie byłem ja! Trafiłem nawet do tych najpopularniejszych. Nauczycieli ni mnie lubią ni nie cierpią, zdobyłem kumpli i miałem powodzenie u dziewczyn... przynajmniej przez pierwsze tygodnie.

Kilka dni później sobie nową ofiarę. Chłopak, niewysoki, chudy, blady, czarne, dłuższe włosy, zwykle nosił białe albo ciemne ciuchy albo nawet koszule i garnitury. I to był powód do dręczenia go, ale tylko na początku. Później okazało się, że jest homoseksualistą. Wtedy rozpętało się dla niego prawdziwe piekło.

Naprawdę nie rozumiałem, co komu przeszkadza to, że jest gejem. Zaczęło się popychanie - ze schodów, kopanie w klejnoty, szarpanie ubrań, mało kreatywne wyzwiska, przynoszenie kosmetyków itp. Ja w tym nie brałem udziału. Nie lubię upokarzać innych tak jak sam nie lubię być upokarzany. Wkurzało mnie zachowanie moich "kumpli", ale nie chciałem się narażać.

Któregoś dnia przyparli go do ściany. Siedmiu na jednego. Jeden z nich szarpnął go za włosy do tyłu i zawołał mnie, żebym podszedł i też mu przyłożył. Faktycznie podszedłem, ale spojrzałem na tego chłopaka i dopiero wtedy mnie otrzeźwiło. Miał strasznie zimne, podbite niebieskie oczy i gapił się na mnie jakąś mieszanką nienawiści i żalu. Ale to co mnie ruszyło to ta cholerna, niezachwiana duma. Po prostu było to widać po oczach. Poczułem się tak beznadziejnie, taki mały. W porównaniu z nim byłem jak Tomcio Paluch, ale tamci goście byli przy nim (przynajmniej pod tym względem) mikroskopijni.

Faktycznie podszedłem do niego, ale wdałem się w bójkę z pozostałą siódemką. Ten chłopak też się dołączył. Jakoś nam się udało. Skończyło się na zdartych kostkach, kilku siniakach i co najwyżej wybitych barkach, chociaż tamci nie mieli tyle szczęścia. Wtedy straciłem opinię, którą zyskałem na początku. Zaczęło się MOJE piekło. Wyzwiska typu "pedał", mówili, że mu pomogłem, bo się zabujałem itp. itd. TO nic w porównaniu z tym jak jego męczą.

Po tej całej bójce przedstawiliśmy się sobie i podziękował mi. Czułem się z siebie dumny. Mam teraz prawdziwego przyjaciela. Wspólnie łatwiej znieść głupie akcje tych idiotów. Ja mu pomagam w razie kłopotów ze znęcaniem, on mi pomaga z lekcjami. Współczuję tym, którzy nie chcą go poznać, bo gość jest mega inteligentnym mózgiem, można z nim pogadać prawie o wszystkim, a do tego ma niezłe poczucie humoru, tylko jest skrajnie nieśmiały. Zwierza mi się ze wszystkiego, łącznie z chłopakami, którzy wpadli mu w oko. Czasami dziwnie się z tym czuję, ale on mi ufa. Ja też mu mogę zaufać i wiem, że nie wyda też moich sekretów.

Generalnie jak tak teraz o tym piszę to wydaje mi się, że w sumie nie jest tak źle. Jest OK. Zobaczymy co będzie dalej. Ale było warto.

Narka.

środa, 17 września 2014

Kartka z pamiętnika nieznajomego 17.09.2014r.

17.09.2014r.

10:52

Far away, far away... Green Day. Ostatnio się nimi zafascynowałam. Świetny zespół, który genialnie pasuje do mojego charakteru, a przynajmniej jego części. Stwierdziłam, że punk to styl, który jest dla mnie najlepszy. Hm... nie do końca to miałam na myśli. Po prostu podoba mi się to. Muzyka, wygląd i założenia. Pewnego rodzaju niezależność, pokazanie idiotyzmów świata, dobrowolne wyobcowanie... W sumie jestem samotniczką z przymusu, ale przyzwyczaiłam się i szczerze mówiąc widzę tego dobre strony - polubiłam to.

Nie buntuję się przeciw rodzicom, nauczycielom, wychowawcom/kierownikom. Buntuję się przeciwko ogólnej władzy. Rządzą nami egocentryczni idioci, którzy nie potrafią zrobić niczego dla dobra ludzi. Dlatego lepiej liczyć tylko na siebie.

Wiem, że narzekam, mimo, że nie jest to w moim stylu, ale po prostu chciałabym, żeby było lepiej. Chciałabym sprawić, żeby ludziom było łatwiej i żeby też w końcu wyrwali się z tego otępienia, mówiącego, że nic nie mogą zrobić. To otępienie zawęża ich potencjał, blokuje ich możliwości. Możemy, a nawet powinniśmy przynajmniej próbować wpływać na pojedyncze osoby, mniejsze grupy. Może jest dla nas szansa na zmiany. Szansa na lepsze jutro i nową przyszłość. Wystarczy otrzeźwieć i przejrzeć na oczy.
Spróbować obudzić innych.

Odmeldowuję się. Hej.

czwartek, 4 września 2014

Zakochany Neko 16

Przepraszam za horrendalną obsuwę ;-; Ale rozpoczęcie roku i już dają w kość. Zresztą po co ja się tłumaczę i tak jestem beznadziejna w terminach TT^TT No, tak czy siak, here you go~!


______________________________________________________



- Proszę nie znienawidź mnie…
- Nie ma opcji, żebym cię znienawidziła – zsiadła z ławki i usiadła na trawie obok niego – Choćby nie wiem co. – uśmiechnęła się do niego ciepło. Neko jeszcze raz głęboko odetchnął.
- Kocham go. – Haru milczała, więc Neko kontynuował - Powiedziałem mu to… wielokrotnie. Ale najpierw brał to za kawał, a później kiedy do niego dotarło, że mówię serio to zawsze był na mnie wściekły i kończyło się kłótnią. Bardzo obrzydzona jesteś? – zerknął na nią przez palce, ale ku jego zaskoczeniu Haru była delikatnie uśmiechnięta na swój własny rozmarzony sposób.
- Wcale. To też żadne zaskoczenie. Widziałam jak na niego patrzysz i jak się wokół niego zachowujesz. To było oczywiste. Przykro mi, że masz złamane serce, ale nie możesz się poddać. Jestem pewna, że jeżeli będziesz wytrwale okazywał mu swoje uczucia, w końcu Ren-kun może je odwzajemnić.
Neko zaniemówił. W tej jednej chwili nie miał pojęcia czym zasłużył sobie na tak cudowną przyjaciółkę u swojego boku.
- Dziękuję ci, Haru-chan. – przytulił się do jej boku.
- Zaczynasz się zachowywać jak prawdziwy kot! – zaśmiała się i pogłaskała go po głowie. – Darujmy sobie tę lekcję, matma jest banalna.
- Ale ja jestem gała z matmy! – jęknął Neko.
- Co!? Przecież zawsze dostajesz najwyższe oceny ze sprawdzianów – zdziwiła się Ayama.
- Tylko dlatego, że biorę masę korków. – skrzywił się na samo wspomnienie godzin spędzonych nad wkuwaniem wzorów.
- Daj spokój, - machnęła ręką - pomogę ci z tym tak, że nie będziesz musiał się uczyć matematyki.
- Poważnie!?
- Jasne!
I tak właśnie minęła im ostatnia lekcja. Po drodze do domu Neko, częściowo kłamiąc, wytłumaczył Ren’owi, że spotkał Haru w parku po drodze do sali i postanowili przegadać tę lekcję. Nie obyło się też bez umoralniającego wykładu Ren’a na temat opuszczania zajęć i tego konsekwencji, którego Neko wysłuchał o dziwo z wielką przyjemnością, pokrzepiony wcześniejszymi słowami Ayamy.
Minęło kilka dni i Neko cieszył się, że Ren zdaje się czuć coraz lepiej. Męczył go jednak fakt, że coraz częściej zamykał się w swoim pokoju i za żadne skarby nie pozwalał mu tam wejść. W końcu, wieczorem, kiedy Ren brał prysznic Neko zakradł się do jego pokoju. Nie widział tam nic nadzwyczajnego. Były tam wszystkie rzeczy, które mu podarował, laptop leżał na biurku tuż obok ryzy papieru i masy kolorowych kartek do origami.  Jedyne czego nie rozpoznał to oprawione zdjęcie na szafce nocnej. Podniósł je i dokładnie mu się przyjrzał. Na zdjęciu była dziewczyna o długich, czekoladowych włosach splecionych w luźny warkocz. Miała także duże brązowe oczy i ciepły uśmiech. Tego zdjęcia wcześniej nie widział. Ramka była miejscami nieco poczerniona, prawdopodobnie przypalona ogniem. Teraz już wiedział po co Ren wbiegł do domu podczas pożaru. W tym czasie drugi blondyn właśnie wrócił do pokoju.
- Neko-chan!? Co ty… - wykrzyknął, ale urwał w pół zdania, kiedy zobaczył co trzyma w rękach Neko.
- To po to tam wpadłeś!? Po zdjęcie!? – warknął na niego. Był wściekły, że ryzykował swoje życie za zdjęcie jakiejś dziewczyny.
- Nie mów tak! Kochałem ją bardziej niż kogokolwiek! – Ren zacisnął ręce w pięści i wręcz kipiał ze złości. Jak Neko mógł tak o niej mówić!
Słowa Rena były dla niego niczym strzała w serce i dało się też odczytać to z jego twarzy. Opadły mu ręce.
- Kochałeś?
- Tak – odpowiedział już spokojniej – Była dla mnie wzorem i całym światem. – każde kolejne słowo było kolejnym ciosem dla brązowookiego. – Ale teraz… - w oczach Ren’a pojawiła się oznaka głębokiego bólu – Teraz nigdy więcej jej nie zobaczę.
- Jak to? – Neko zdawał się nie do końca rozumieć.
- Nie żyje.
Chłopak zupełnie się tego nie spodziewał.
- A… Przepraszam. Twoja dziewczyna…
- Dziewczyna? – Ren wyglądał na totalnie zaskoczonego. Neko wszystko zrozumiał na opak – Lily to moja siostra..
Neko stał w lekkim szoku z rozdziawionymi ustami.
- To znaczy, że… Ty nie… Przepraszam, nie wiedziałem. Bardzo mi przykro. Ale jak to możliwe, że przez tyle lat nie wiedziałem, że masz siostrę?
- Nie wiedziałeś? – nagle to go uderzyło i aż złapał się za głowę – Ugh, no tak. Zawsze jak przyjeżdżałeś Lily-sama była w szpitalu, a rodzice woleli, żebyś sam ją poznał, więc nic nigdy nie mówiliśmy.
- W szpitalu? – Neko miał coraz więcej pytań i musiał je wszystkie wyciągać z Ren’a. Ten kiwnął głową w odpowiedzi.
- Miała nowotwór serca. – powiedział ze skrzywioną miną – Nic na to nie wskazywało, zawsze była okazem zdrowia, idealna we wszystkim, nauka, sport, muzyka, sztuka, literatura… Aż pewnego dnia straciła przytomność tuż po rozpoczęciu rozgrzewki przed zawodami. Lekarz na początku stwierdził, że to tylko lekkie nadciśnienie, ale na wszelki wypadek skierował ją do specjalisty. Tam się okazało, że ma dwa guzy, zbyt duże, żeby usunąć je operacyjnie. Miałem wtedy sześć lat, ona siedemnaście. Mimo to zawsze była uśmiechnięta, cieszyła się z życia, zawsze była miła i ciepła, kochała wszystkich, ale kiedy miała wybór, żeby spędzić czas z resztą przyjaciół, którzy jej nie opuścili a ze mną, zawsze umawiała się z nimi na kiedy indziej. Zawsze byłem dla niej najważniejszy, tak jak ona dla mnie. Kochałem ją i nadal kocham całym sercem, bardziej niż kogokolwiek. Zmarła cztery lata później. Od dłuższego czasu nic się nie zmieniało i lekarze sądzili, że zostanie jej więcej czasu. - przełknął z trudem ślinę i kontynuował nieco ciszej - Była taka szczęśliwa, że będzie ze mną nieco dłużej... I tego samego dnia... jej serce przestało bić. - oczy miał już tak zaszklone, a głos słaby i chrapliwy, że tylko cudem jeszcze się nie rozpłakał - Ostatnie co do mnie powiedziała przed snem to „Dobranoc, Ren-chan. Kocham cię i zawsze będę. Dawaj z siebie wszystko i nigdy się nie poddawaj. Żegnaj.”. Pamiętam te słowa dokładnie. Ona już wtedy wiedziała, ale ja nie rozumiałem dlaczego mi to mówi skoro ma więcej czasu. – kilka łez spłynęło szybko po jego bladych policzkach, ale szybko je starł i pociągnął nosem. – Wiesz już wszystko.
Neko nie mógł nic z siebie wykrztusić. Łzy wezbrały także w jego oczach. Podszedł do Ren’a i przytulił go. On odwzajemnił uścisk.
- Bardzo za nią tęsknię. – szepnął.
- Wyobrażam sobie.
- Dalej jesteś zły?
- Może troszeczkę. – puścił go w końcu.
Ren westchnął i klepnął go żartobliwie w ramię, ale wyczuł na nim jakieś zgrubienie. Zmarszczył brwi.
- Co to jest? – podszedł do niego i podwinął jego lewy rękaw do góry. Neko skrzywił się, bo wiedział, że oberwie mu się za to co Ren tam zobaczy. A to co tam było okazało się być całkiem pokaźną blizną po poparzeniu ciągnącą się od ramienia przez bark aż po łopatkę. – Jak to się stało!?
- Wbiegłem za tobą do domu. Kiedy cię wynosiłem jedna z szafek się urwała i gdybym się nie obrócił mogłaby trafić w ciebie…
Ren zdecydowanie teraz był zmartwiony. Neko nic mu o tym nie mówił. Co prawda blizna była zdecydowanie mniej widoczna niż mógł się tego spodziewać, a to znaczy, że jednak Sugiyama coś z nią robił. Nie chciał mu mówić, bo Ren z pewnością czułby się winny. I faktycznie tak było.
- No to teraz jesteśmy kwita.
- Nie do końca Ren-chan. Ja pobiegłem ratować ciebie, a ty zdjęcie, więc jeszcze coś mi się należy w przeprosiny – uśmiechnął się przebiegle.
- No to czego chcesz?
- Mogę chodzić z tobą na treningi aikido?
- Eh? – to pytanie nieco go zaskoczyło. Spodziewał się raczej kolejnej randki albo czegoś takiego, ale było to miłe zaskoczenie, gdyż Ren uwielbiał aikido i cieszył się, kiedy dochodził ktoś nowy, kto miał odpowiednią mentalność do tej sztuki walki – Pewnie, skoro chcesz.

Neko nie zaczął treningów od razu. Najpierw udał się razem z Ren’em do Tsubasy, aby złożyć zamówienie na broń, bokken i jo, używane w aikido. Póki Tsubasa wykonywał drewnianą broń Ren odrobinę przeszkolił Neko w ciągu tygodnia, potem odebrali ćwiczebniaki i następnego dnia Neko wziął swoje kimono z judo i poszedł razem z Ren’em do jego dojo. Ren oprócz białego kimona miał też czarne plisowane spodnie – hakamę – ponieważ miał ostatni stopień uczniowski, a żeby zdobyć pierwszy stopień mistrzowski musiał czekać do ukończenia pełnoletniości. Ku zaskoczeniu Neko atmosfera była o niebo przyjaźniejsza niż w jego dojo, gdzie uczył się judo. Wszyscy przyjęli go bardzo ciepło i początkowe speszenie przez bycie jedynym początkującym szybko zniknęło.
- Nee, Akiyama-kun. – ktoś szturchnął Ren’a w bok – To twój przyjaciel?
- A, Sagara-san. – tą osobą była Sagara Yurika, dwa lata starsza koleżanka Ren’a, która również miała ten sam stopień co on. – Tak, a co?
Blondynka z wysoko upiętym końskim ogonem uśmiechnęła się w specyficzny sposób i przygryzła dolną wargę. Ren znał ten gest zbyt dobrze.
- Słodki jest. Nie wiesz może czy ma dziewczynę? – zapytała trzęsąc jego ramieniem.
Słysząc to pomyślał, zresztą nie po raz pierwszy, że Yurika jest okropnie płytka. Znał swoją współćwiczącą. Niestety często zdarzało mu się mieć niezbyt przychylne myśli na jej temat i równie często zdarzało mu się szukać odpowiednich porównań do niej. Najczęściej była to modliszka. Wabi swoją ofiarę wdziękiem, okręca wokół palca, a potem wyzyskuje zadurzonych w niej do granic rozsądku chłopców.
Niestety Ren wiedział, że w tym przypadku może być podobnie i poczuł jakiś dziwny niepokój oraz drobne ukłucie w sercu.
Chwila… Co? Przecież Neko był jego przyjacielem, fakt, ale żeby od razu robić się zazdrosnym? Przecież Yurika już niejednego z jego przyjaciół doprowadziła do euforii i depresji. Może stał się nieco wrażliwszy w ostatnim czasie.
Przełknął ślinę i odpowiedział, choć niechętnie.
- Jeszcze nie. Ale wiem, że jest już w kimś zakochany.
_______________________________________________________________________________
Osobiście lubię pisać o rodzinie Ren'a i wszystkich smutnych epizodach.
A wam jak się podobało? ^^