Newsy

Jest to blog o tematyce yaoi - miłości pomiędzy mężczyznami. Jeśli nie lubisz takiej tematyki opuść ten blog i nie krytykuj tych, którym się to podoba.
Wróciłam! Notki (jeśli mój Wen pozwoli, a nauczyciele odpuszczą) co 10-14 dni. Najbliższe:


15.06.14 - ???
22.06.14 - ???

środa, 13 maja 2015

Zakochany Neko 22

Obiecałam, że będzie słodko...

___________________________________________________


            Tego wieczoru wszyscy się zaakomodowali  w domkach, a ponieważ podróż i ich późniejsze szaleństwa na plaży nieźle ich wymęczyły to wszyscy położyli się od razu spać. Następny tydzień minął im aktywnie. Pozwiedzali trochę ruin, trzy dni chodzili po Barcelońskich zabytkach i zrobili sobie jeden dzień odpoczynku w galerii, ale dziewczyny były po nim wytargane jakby spędziły kilka nocy w lesie z samym scyzorykiem.
Minął im kolejny dzień na plaży i wszyscy byli padnięci jeszcze przed zmrokiem. Chłopcy nie byli aż tak zmęczeni. Na pewno nie Neko, chociaż nie mógł przestać myśleć o pierwszym popołudniu na plaży. Sagara-chan pojawiła się totalnie znikąd i dziwnie się do niego przymilała, a do tego ten strój i litr diabelnie mocnych perfum… aż zrobiło mu się z lekka niedobrze. Mimo to, lubił ją. Nie była może najskromniejszą dziewczyną jaką poznał, ale wyczuwał, że nie jest złym człowiekiem. Zawsze miał oko do ludzi, potrafił dosłownie wyczuć aurę wokół ludzi. To chyba było coś związane z chemią i wydzielaniem specyficznych hormonów, pomyślał.  Uznał w końcu, że jeżeli ona czuje się z tym dobrze, to nie ma tu nic do gadania. Każdy jest panem swojego losu. Lub panią.
W każdym razie, siedział teraz na swoim łóżku z kubkiem gorącej herbaty w ręczniku na głowie i czekał na Ren’a, który właśnie był pod prysznicem. Może i był zawsze dla niego oschły, zamknięty, a nawet zimny to byli przyjaciółmi czyli to nic dziwnego, że martwił się o niego, kiedy tak długo zostawał pod wodą i nie dawał znaku życia. Ale patrząc na to z perspektywy pierwszych dni po jego powrocie do Japonii, Ren nie zareagowałby aż tak emocjonalnie. Pewnie tylko szturchnąłby go pod wodą albo wyciągnął za włosy na powierzchnię. Nawet nie podejrzewał, że aż tak się tym przejmie. A tutaj proszę, Ren we własnej osobie ze łzami w oczach i spanikowany. To zdanie przeczy logice. Ren to zimna kalkulacja i zdrowy rozsądek i gdyby ktoś powiedział Sugiyamie, że Ren zareagował w taki sposób, nigdy by mu nie uwierzył na słowo. Jednakże, tak właśnie było. I czuł się z tym nieswojo, a z drugiej strony czuł znajome łaskotanie w brzuchu, kiedy o tym myślał. Uśmiechnął się do herbaty i zachichotał wciągając napój nosem. Pokasłał, posmarkał i powzdrygał się przez chwilę zanim był pewien, że żadna kropla Earl Gray’a nie została w jego drogach oddechowych.
- Co ty wyprawiasz?
Dopiero, kiedy usłyszał ten dźwięczny śmiech zauważył, że drzwi od łazienki się otworzyły i wyszedł z nich Ren w luźnych, szarych szortach i starej, dobre trzy rozmiary za dużej koszulce w kolorze czarnym. Kilka ociekających wodą kosmyków z grzywki lepiło mu się do twarzy, kiedy reszta włosów była związana w kitkę, mimo że wciąż były mokre. Miał na ustach pełny, cudowny uśmiech, za którym Neko tak bardzo tęsknił. Był to jeden z tych momentów, kiedy Neko chciałby móc utrwalać takie chwile na zawsze. Chwile, w których Ren był szczęśliwy i kiedy wyglądał tak bosko, że Neko nie mógł oderwać od niego wzroku w bezdechu, trzymając się tej nadziei, że może jednak chwila będzie ten jeden raz trwała wiecznie. Mógł, o dziwo, opisać go jednym słowem: zjawiskowy. Może dziwne słowo, by opisać chłopaka, ale zdecydowanie pasowało idealnie do jedynej osoby, którą Neko kochał nad życie. Jeśli ktoś mu powie, że to tylko zauroczenie i jedna z wielu nastoletnich „faz” to dałby setki, tysiące powodów, dlaczego jest pewien, że to prawdziwa miłość. Powód pierwszy: boli. Powód drugi: jest rajem na ziemi.
Ren po chwili zauważył uważny wzrok Neko na sobie, uśmiech zbladł nieco i odwrócił wzrok, lekko zakłopotany. „Uważny” to trochę delikatne słowo. Był prawie natarczywy. Możliwe, że to była tylko jego, ostatnio bardzo rozhuśtana, wyobraźnia. Ale Bogowie, nikt nie ma głębszych oczu niż on, pomyślał.
- Ren? Słyszysz mnie? – Neko wyrwał go z zamyślań.
- O, sorki. Co mówiłeś?
- Masz, herbata – podał mu drugi kubek uśmiechając się z rozbawieniem. Ren skinął głową w podziękowaniu i usiadł na łóżku obok niego.
- Dlaczego związałeś znowu włosy? Przecież są jeszcze mokre. – zapytał po chwili Neko.
Ren zawahał się na początku, ale zdecydował się w końcu odpowiedzieć.
- Bo nie chcę, żeby mnie ktokolwiek widział w rozpuszczonych.
- Daj spokój! – zaśmiał się Neko i sięgnął dłonią do upiętego mysiego ogona.
- Nie! – wykrzyknął i zakrył włosy ręką. Neko spojrzał na niego z wyrazem mówiącym „zostaw, bo i tak postawię na swoim” i Ren powoli i bardzo niechętnie pozwolił mu rozpuścić swoje włosy.
Neko uśmiechnął się trochę szerzej i jedną ręką przytrzymał jego włosy przy skórze, żeby nie bolało, a drugą ściągnął gumkę i roztrzepał go trochę. W rezultacie z jednej strony żałował, a  z drugiej był bardzo zadowolony z tego co zrobił, bo znów nie mógł się na niego napatrzeć. W żadnym stopniu nie wyglądał jak dziewczyna, wręcz przeciwnie. Dodawało mu to swego rodzaju drapieżności. Neko miał wrażenie, że był tylko małym kocięciem przy prawdziwym królu lwie.
- Mówiłem ci. – odezwał się Ren – Dziwnie wyglądam.
- Żartujesz? Wyglądasz super! – odparł Neko. Ren próbował odebrać swoją gumkę do włosów, ale Neko schował ją do kieszeni. Westchnął zrezygnowany i pozwolił sobie na jeden dzień odpoczynku od kitki. To nie tak, że to była jedyna gumka, którą miał. W każdej chwili mógł pójść po nową, ale jednak nie chciał. Jeżeli Neko tak się podoba, to niech będzie, pomyślał.
Siedzieli przez dłuższy moment w ciszy, bo Neko wypatrywał sobie oczy w chłopaka obok niego, a Ren po prostu zbierał się do tematu. W końcu się odezwał:
- Hej, chcesz iść jeszcze na plażę? Może jeszcze uda się obejrzeć zachód słońca?
Neko, po chwili konsternacji, uśmiechnął się promiennie i skinął głową.
Wyszli tak jak byli czyli w swoich piżamach i z ręcznikami narzuconymi na głowy. Usiedli kilka metrów od morza i wpatrywali się w prawdziwie złoto-miedziane niebo. To było dla nich coś wyjątkowego, sami nie wiedzieli dlaczego, bo w końcu to tylko zachód jak każdy inny, ale coś zdawało się różnić.
- Wiesz – zaczął Ren – lubię myśleć o niebie jak o płótnie, nad którym każdego dnia pracują Bogowie. Dlatego zawsze mamy za co im dziękować na koniec dnia.
Uśmiechnął się rozmarzony, a Neko po raz kolejny przyłapał się na bezpardonowym wgapianiu się w niego.
Siedzieli tak w komfortowej ciszy, słuchając pieśni morza i szeptu drzew za nimi. Sugiyama był z jednej strony przeszczęśliwy, ale serce mimo wszystko go kłuło, wręcz paliło. Obok niego siedziała najcudowniejsza osoba na świecie. Chłopak o złotym sercu pod tytanową osłoną i nieskalanej duszy oczyszczanej tysiącami godzin treningów. Chłopak, którego spotkało tyle nieszczęść, a mimo to wciąż ma siłę uśmiechać się i dostrzegać piękno dookoła. Patrzył na niego z podziwem, czułością i bólem. Bólem pochodzącym z dwóch różnych źródeł. Jedno, dlatego, że widział dokładnie co się kryje w jego sercu. Rozpacz i męka, śmiertelnie powoli rozdzierające jego osłonę przed wszystkim co go spotkało, czekające tylko aż jego powłoka zniknie i zostaną z niej strzępy, zostawiając go bezbronnego. Kiedy okaże się, że był silny przez zbyt długi czas, złamie się, skruszy aż nic z niego nie zostanie i padnie, nigdy więcej się nie podniósłszy. To w sumie Sugiyamie wystarczyło, bo kiedy patrzył na drugi powód swojego nieporównywalnego cierpienia był na siebie zły. Był wściekły za swój egoizm i arogancję, ale… Kochał go i nie mógł otrzymać tego samego w zamian. Jednakże nie mógł tego powstrzymać. Choćby mordował się treningami, głodówkami, medytacją i zupełnym ascetyzmem to Ren zawsze tam był, w jego myślach, i za nic nie chciał zostawić go w spokoju. Więc skoro nie mógł go stamtąd wykurzyć, pogodził się z tym, bo może to znak, że być może jest w tym uczuciu coś ważnego, coś wyjątkowego.
- Ren… - wyszeptał mimowolnie, położył swoją dłoń na jego, zupełnie nie myśląc co robi.
Akiyama zwrócił się w jego stronę z pytającym spojrzeniem, łagodnym, spokojnym, zrelaksowanym. Wtedy Neko nachylił się blisko ku niemu, ujął jego policzek w dłoń i pocałował go. Delikatnie, choć zdecydowanie. Namiętnie, choć ostrożnie. Nie dbał o to czy blondyn znów złamie mu serce, po prostu robił to, co mu kazało.
Zajęło mu dobre kilka sekund, zarejestrowanie faktu, że nie został brutalnie odrzucony. Kolejną chwilę zajęło mu przyjęcie do świadomości, że nie dość, że Ren go nie odrzucił to do tego nieporadnie starał się odpowiadać. Teraz jego zmysły wybudziły się ze stanu sprzed kilku chwil i w pełni zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje. Otworzył lekko oczy i zobaczył szczelnie zamknięte, drżące powieki Ren’a. W blasku zachodzącego Słońca dostrzegał jego czerwone jak maki policzki i jeszcze czerwieńsze uszy. Neko przerwał pocałunek i spojrzał mu w lodowo niebieskie, lekko zaszklone oczy.
- D-Dlaczego mnie nie odepchnąłeś? – zapytał tak zdziwiony jakby zobaczył stado mamutów w centrum Nowego Yorku, co chyba było widać po szerokich niczym spodki oczach.
- A miałem cię odepchnąć? – odpowiedział bez wahania
- A chciałeś mnie odepchnąć?
- A chciałeś, żebym cię odepchnął?
- N-Nie, ale myślałem – zająknął się, ale Ren natychmiast mu przerwał.
- No to przestań myśleć. – oplótł rękoma jego szyję, przybliżając się do niego i znów połączył ich usta. Jego próby były tak nieporadne, ale jednocześnie tak szczere i czułe, i w pewien sposób spragnione, że Neko mało obchodziło czy to żart czy sen, ale jeżeli to faktycznie sen to mógłby już nigdy się nie wybudzić.
Objął go w pasie ramionami przysuwając jeszcze bliżej i delektował się każdą milisekundą i każdym milimetrem ich dotyku. Jeszcze przed chwilą jego serce umierało z bólu, teraz odrodziło się na nowo i żyło za trzech. Nawet nie wiedział czy istnieją słowa, by opisać takie uczucie.
Ren w życiu nigdy by o czymś takim nie pomyślał, a co dopiero, żeby coś takiego przeżyć. Obiecał siostrze na łożu jej śmierci, że będzie jedyną miłością jego życia. Powiedziała, że jest jeszcze za mały i za głupiutki, żeby być świadomym takiej obietnicy i wybijała mu ją z głowy. Miała rację. Nawet nie wiedział kiedy to się stało, ale wiedział co się dzieje teraz. Całował swojego najlepszego przyjaciela od zawsze, Sugiyamę Neko. Całował chłopaka, który był przy nim przez całe życie, nawet kiedy nie byli fizycznie razem. Chłopaka, którego bronił i który bronił też jego. Chłopaka o sercu miękkim, łagodnym i pełnym radości. Jego uśmiech mógłby pewnie leczyć raka i ślepotę. Nie wierzył, że on tu w ogóle był, kiedy Ren traktował go jak zło konieczne i tyle razy łamał mu serce. Tyle razy go ranił i tyle łez Neko przez niego wypłakiwał. Aż poczuł jak mu oczy łzawieją na samą myśl. Gdyby nie Neko, Ren nigdy nie poznałby swoich obecnych przyjaciół, nie mógłby nadal uczyć się w Harukawie, trafiłby do domu dziecka, ale przede wszystkim byłby martwy. Neko zaryzykował swoje życie, by ratować jego. Wzdrygnął się i przesunął dłonią wzdłuż jego lewego ramienia, później do barku aż do łopatek. Neko nieco się spiął, kiedy to poczuł. Nawet przez bluzę brązowookiego mógł wyczuć zgrubienie po tym jak oberwał szafką, kiedy wydostawał go z płonącego domu. Dopiero teraz, kiedy Ren o tym wszystkim pomyślał, uświadomił sobie jak mocno Sugiyama go kochał, ale też jak silne uczucia wezbrały w nim samym.
Znów przerwali pocałunek. Oddychali nierówno i urywanie, trzęsły im się ręce. Neko wydał z siebie krótki, cichy śmiech i zaraz potem uronił kilka łez. Ren wszystkie scałował z jego policzków, a następnie ścisnął go tak mocno jak umiał, omal go nie udusiwszy.
Siedzieli tam jeszcze przez chwilę, czekając aż trochę się uspokoją.
- Chcesz wejść do środka? – zapytał Neko.
Ren tylko kiwnął głową. Nie chcieli się od siebie odsuwać, ale woleli wrócić do domku zanim ktoś ich zobaczy.
Przez te kilka metrów trzymali się za ręce. Kiedy weszli do domku, usiedli na łóżku Neko nadal ze splecionymi palcami. Siedzieli tak przez kilka minut w ciszy, próbując w ogóle pojąć co, jak i kiedy się stało.
- Ren. Jak długo coś do mnie… - zaczął Neko, ale Ren ponownie mu przerwał.
- Nie wiem. – przyznał nieco zawstydzony – Chyba od dłuższego czasu, ale dopiero niedawno zdałem sobie z tego sprawę.
- Rozumiem – uśmiechnął się i ścisnął jego rękę, jakby upewniając się, że to naprawdę się dzieje.
- Jestem już trochę śpiący… - przyznał Akiyama, lekko chwiejąc się na boki, po czym dodał: - Ale z drugiej strony, nie chcę spać. Chciałbym z tobą rozmawiać całą noc.
Neko zaśmiał się łagodnie.
- Robisz się wyjątkowo gadatliwy jak jesteś zmęczony. – pogłaskał go po włosach – Idź już spać. Mamy mnóstwo czasu, żeby o tym porozmawiać. – oznajmił po czym uniósł nieco jego podbródek i musnął jego usta raz jeszcze. Nie umiał tego wytłumaczyć, ale to było uzależniające, coś jak kopnięcie prądem, tylko że bezbolesne, chociaż to jeszcze nie do końca dobre porównanie.
Ren uśmiechnął się z nutką satysfakcji i wślizgnął się pod kołdrę do jego łóżka.

- Nie chcę spać sam. – oświadczył. Powiedział to takim tonem, że Neko stwierdził, że równie dobrze mógł powiedzieć „Śpisz ze mną czy ci się podoba czy nie”. Nawet jeśli, to oczywiste, że mu się podobało, nawet bardzo. Neko ułożył się tuż obok i otoczył go ramieniem, a Ren objął go w pasie i schował twarz w jego szyi, słuchając jego serca i oddechu, jak najpiękniejszej kołysanki.
___________________________________________________

NARESZCIEEEEEE!!!!!! Sama czekałam w końcu na ten moment xD

niedziela, 3 maja 2015

***Reklama***

Siemanko~! Pochwalę się, że byłam na Pyrkonie w tym roku. Był to mój pierwszy konwent w życiu i mimo, że ze spaniem i myciem się na jednej hali było ciężko to z pewnością zechcę to powtórzyć ^^ Ale do rzeczy:

Jeżeli jesteście fanami fantastyki, jeżeli pałacie miłością do steampunku i chcielibyście poczytać jakieś opowiadania związane z tym klimatem to mam dla waz propozycję. Nowe wydawnictwo Van Der Book wystartowało z kopyta z pierwszą pozycją, którą jest Antologia Wolsung. Wolsung, w gwoli ścisłości, jest polskim systemem RPG(nie będę tłumaczyć, odsyłam do wikipedii) w klimacie steampunku. Nie lękajcie się jednak, bowiem autorzy, w tym sami wydawcy Van Der Booka, zadbali, by można było łatwo połapać się w przedstawionych opowiadaniach bez znajomości tegoż uniwersum. Osobiście uważam, że te opowiadania to perełki, zwłaszcza podobało mi się jedno autorstwa Simona Zacka - jednego z wydawców - które zaczerpnęło z jednej z polskich legend, a z której to już dowiecie się sami ;) Serdecznie polecam wam Antologię Wolsung, na razie jest jeden z dwóch tomów, ale jakże warty grzechu. Trzynaście świetnych opowiadań w świetnym uniwersum Wolsung: Magia Wieku Pary. Polecam każdemu kto kocha fantastykę lub ma ochotę zacząć z nią przygodę. Sprawdźcie tom pierwszy, śledźcie wydawnictwo Van Der Book i trzymajcie się ciepło ;)

***Koniec reklamy***