Newsy

Jest to blog o tematyce yaoi - miłości pomiędzy mężczyznami. Jeśli nie lubisz takiej tematyki opuść ten blog i nie krytykuj tych, którym się to podoba.
Wróciłam! Notki (jeśli mój Wen pozwoli, a nauczyciele odpuszczą) co 10-14 dni. Najbliższe:


15.06.14 - ???
22.06.14 - ???

czwartek, 6 lutego 2014

Zakochany Neko 10

Ostatnio się wzięłam za oneshota z Shizayi i prawdopodobnie następna notka to będzie właśnie Shizaya... o ile się wyrobię xD Natomiast teraz zapraszam na kolejną część Neko *w*
Ponieważ blogger się na mnie fochnął to nie mogę zaktualizować, kiedy będą następne notki. Wstępnie:
14.02.14 - ???
25.02.14 - ???
A co wam dam to się dowiecie dopiero po fakcie ^w^


________________________________________________________________



Blondyn zakłopotał się tak pewnym stwierdzeniem.
- N-nie! To nie tak! Ja… znaczy się… nigdy… nie… my przecież… - plątał się, a szatynka zaśmiała się lekko.
- Nie wstydź się Neko – chan. To nic złego, że jesteś w nim zakochany. – rzekła delikatnym głosem. – Powiedziałeś mu już?
Neko kiwnął nieśmiało głową.
- Nie wiem czy to do niego dociera.
- Wiesz – zagadnęła – Ren - chan nigdy nie był zbyt uczuciowy, więc może mu to trochę zająć. Do tego ostatnimi czasy zrobił się bardzo nieufny… Daj mu trochę czasu, a na pewno wam się ułoży.
Neko spojrzał pytającą na kobietę obok. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Twoje uczucia są szczere Neko – chan i jestem pewna, że chcesz dla niego jak najlepiej, a ja nie znam lepszej osoby, z którą Ren – chan mógłby być szczęśliwy. Wiem, że z tobą na pewno będzie. Trzymam za was kciuki. – zaświergotała i uniosła oba kciuki w górę. Po chwili usłyszeli czyjeś kroki.
- To ja już będę się zbierał – oznajmił i skierował się do drzwi kuchni.
- Neko – chan.
Chłopak obrócił się z pytającym spojrzeniem. Alisa uśmiechnęła się z matczyną miłością w oczach. Podeszła do niego i przytuliła go do swojej piersi.
- Macie nasze błogosławieństwo – wyszeptała.
- … - zaniemówił.
Nie wiedział jak zareagować. Cieszył się, że rodzice Ren’a akceptowali to, że go kochał. Łzy wezbrały mu w oczach. Jeszcze bardziej wtulił się w Panią Akiyamę. Czuł się jakby to jego mama go tuliła. Po prostu, kiedy Pani Alisa była taka troskliwa i kochająca, chciał, by to ona była jego matką. I faktycznie wiedział, że jej uczucia były takie same.
- Arigatou… okaasan… - szepnął przez łzy.
Szatynka jeszcze bardziej oplotła go ramionami i czule pocałowała w głowę. Starła blondynowi łzy i uśmiechnęła się do niego z taką samą troską jak wcześniej. Chłopak uśmiechnął się i pobiegł do przedpokoju. Kiedy nie było go już w pomieszczeniu sama do siebie powiedziała:
- On na pewno kiedyś cię pokocha…
Pan Kazuma podszedł do drzwi, by odprowadzić Sugiyamę i zanim wyszedł skinął do niego głową, porozumiewawczo uśmiechając się. Neko także kiwnął głową i skierował się do swojego domu w towarzystwie przyjaciela.
- Hej Ren – chan. – zagadnął – Pamiętasz, niedługo jest pokaz fajerwerków. Kiedyś co roku oglądaliśmy je razem i szliśmy na festyn.
-Hm?
- Może by tak wznowić tradycję i pójść razem w tym roku? – zaryzykował tym pytaniem.
Ren przez chwilę się zastanawiał.
- W porządku.
- Naprawdę? Cieszy mnie to – odetchnął z ulgą drugi chłopak.

            Kilka dni później, tak jak już wcześniej wspomniał Neko, odbył się festyn i pokaz sztucznych ogni. Ren przyszedł do niego kilka minut wcześniej żeby mogli pójść razem i po drodze zabrać swoje przyjaciółki.
- Neko-chan! Pospiesz się do cholery jasnej! Spóźnimy się! – zawołał Ren mocno zniecierpliwiony.
- Już lecę! Tylko skoczę na górę po kurtkę. – rzucił przez ramię i poleciał po schodach na piętro.
Ren westchnął cicho. Poszwendał się trochę po parterze aż usłyszał dźwięk z salonu. Telewizor był włączony. Już sięgał po pilota, by go wyłączyć, ale jego uwagę przykuły wiadomości „z ostatniej chwili”. Poczuł ucisk w klatce piersiowej. Wybiegł z domu niczym błyskawica, nie przejmując się brakiem kurtki czy drzwiami, które ledwo wisiały w zawiasach.
- Ren-chan możemy już i… Ren-chan? – zdziwiony zniknięciem przyjaciela przystanął na sekundę w połowie schodów.
Zajrzał do salonu. Telewizor dalej włączony. Wpatrywał się zszokowany w ekran. Podobnie jak Akiyama, niczym się nie przejął i wypadł z domu,  z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Biegł prosto do domu Ren’a, nawet nie zauważając potrącanych przez siebie ludzi.
Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę.
Tylko te dwa słowa zapętlały się w jego umyśle jak jakaś chora mantra póki nie dotarł na miejsce. Zdyszany, zobaczył Ren’a, wpatrującego się w swój dom z czymś na kształt niedowierzania. Iskierki światła odbijały się w jego oczach.
- … Niemożliwe… - wyszeptał drżącym głosem – Okaasan… Otousan… Lily-sama!!!
Z jego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk, kiedy dotarło do niego co się dzieje. Cały jego dom stał w płomieniach. Nie mógł nic z tym zrobić. Jego rodzice, którzy go wychowali, darzyli miłością, chronili – teraz wszystko zniknęło. Wszystkie wspomnienia, te dobre i te złe, zostały pochłonięte w jednej chwili przez ogień. W obliczu żywiołu był bezsilny. Nieważne jak bardzo by chciał to i tak nie może tego zmienić.
- Lily-sama!!! – rzucił się z rozpaczliwym wrzaskiem do środka.
- Ren!!! – Neko próbował go zatrzymać jednak na próżno. Rozejrzał się panicznie dookoła. Znalazł przemoczoną płachtę i odkopał ją ze śniegu. Dzięki Bogom! Ale czy można dziękować Bogom w takiej sytuacji?  Pobiegł za blondynem do budynku.
Ren zakrył nos koszulką i w kilku skokach pokonał schody na pierwsze piętro. Temperatura, a już na pewno dym, niczego nie ułatwiały. Pierwsze piętro miało dość kręte korytarze, więc na pewno nie dało się zbyt szybko ich przejść w takich warunkach. Nareszcie znalazł stopnie do góry. Drugie piętro. Istne piekło. Cały jego księgozbiór się walił. Papier palił się nazbyt ochoczo, tak samo jak i drewniane półki. Jak najszybciej chciał  stąd wyjść. Zanim dobiegł do schodów, hebanowy regał trzasnął u podstawy i odgrodził mu drogę niemal go przygniatając. Pobiegł od drugiej strony. Kolejne zmarnowane sekundy, energia i powietrze. Był w połowie schodów, kiedy zerknął na bibliotekę przez barierkę.  Pod kolejnym regałem dostrzegł dwa ciała na tyle zmasakrowane przez ogień, że nie dało się ich rozpoznać. Ren poczuł piekielny ścisk w klatce piersiowej, a po policzkach spłynęły łzy. Zacisnął powieki i z niewyobrażalnym ciężarem ruszył dalej na trzecie piętro, wykorzystując jakąś nadludzką siłę. Maty do ćwiczeń, drewniana broń i ołtarz również były dobrym materiałem do rozniecenia ognia. Czuł się jak w jakiejś chorej grze, gdzie na każdym poziomie miał kolejne utrudnienia. W końcu – strych. Rupieciarnia pełna starych zabawek, zdjęć i innych poniszczonych rzeczy. Na samym końcu w kącie stała stara skrzynia, której płomienie jeszcze nie dosięgły.  Doskoczył do niej i chwycił za kłódkę, czego zaraz pożałował, bo niemiłosiernie poparzyła mu dłonie. Zignorował to i jeszcze raz złapał za nią, gorączkowo szukając luźnej deski w podłodze. Znalazł sękaty kawałek drewna, a pod nim leżał srebrny klucz. Otworzył prędko skrzynię i przekopał się na samo dno skąd zabrał oprawione w ramkę zdjęcie. Przywarł do ziemi, próbując złapać resztki świeżego powietrza, jeżeli jakiekolwiek się ostały. Zebrał ostatki sił i pobiegł ku schodom. Rozległ się głośny trzask i tuż przed jego nosem zwaliła się drewniana podpora. Dom już długo nie wytrzyma. Przeskoczył ją i pokonał schody na trzecie i drugie piętro jeszcze tylko kawałek dzielił go od wyjścia. Starał się nie patrzeć w stronę zawalonych regałów, ale nim dotarł do schodów na pierwsze piętro, jego płuca wypełnił czarny dym. Uderzył go nieznośny ból i zawroty głowy. Miał mroczki przed oczami, a nogi zaczęły się plątać. A tak niewiele brakowało. Padł w połowie korytarza i nie był w stanie wstać. Wiedział, że dla niego to już koniec. Czad całkowicie wyparł powietrze z jego płuc i stracił przytomność.
            Neko, ze swego rodzaju obłędem w oczach, szukał Ren’a gdzie tylko się da. Nie było go w kuchni, salonie, jadalni, jego pokoju, łazience, nigdzie na parterze. Łzy i dym zamgliły mu oczy. Dostał się na piętro tam również nic, tylko czarne kłęby i płomienie. Powoli tracił nadzieję. Jeszcze jedno piętro. Nareszcie! Znalazł go leżącego obok palących się półek. Podbiegł do niego tak szybko jak mógł, ukucnął obok, by wziąć go na ręce i kiedy wstał jego oczy powędrował pod jeden z regałów. Leżały tam dwa zupełnie zwęglone ciała. W oczach chłopaka pojawił się strach i rozpacz, ciało przeszedł zimny dreszcz, a serce podeszło do gardła. Samą siłą woli odwrócił wzrok i jak najszybciej popędził z Renem w dół. Dziesięć metrów i będą na zewnątrz. Tylko tyle dzieliło ich od wyjścia. Neko zebrał w sobie wszystkie siły, próbując walczyć z wszechobecnym żarem. Już był tak blisko, kiedy doszedł do niego głośny trzask i nim zdążył się zorientować jedna z szafek zerwała się ze ściany. Neko szarpnął ramieniem i jak najbardziej pochylił się nad Renem, a rozżarzony mebel spadł na jego ramię. Wraz z przeraźliwym wrzaskiem, kolana ugięły się pod nim, a oczy zaszły łzami. Warczał przez chwilę w spazmach bólu, ale natychmiast pomyślał o nieprzytomnym blondynie. Zebrał się na heroiczny wręcz wysiłek, podniósł się na drżących nogach i wybiegł z płonącego budynku. Oddalił się na bezpieczną odległość, przykucnął i oparł delikatnie nieprzytomnego chłopaka o ziemię.
Oddychał.
To było najważniejsze.
Okrył ich obu materiałem i wpatrywał się z rozpaczą w zdemolowany dom, z którego zaczynały lecieć dachówki.
Dotarły do niego dźwięki syreny wozów strażackich, karetki i policji. Gdzie do licha oni byli cały ten czas?! Ren się wybudził, a jego wzrok od razu spoczął na jego, do niedawna, rodzinnym domu. Zorientował się, że ktoś go przytrzymuje, a tym kimś był Neko. Spuścił głowę, zacisnął szczęki, a ręce w pięści, jego ciało zaczęło drżeć. Nagle poczuł jak coś mocno go obejmuje. Neko…
- Ren… Możesz płakać jeśli chcesz… - jego głos był jednocześnie stanowczy i delikatny, a mówił niemal niesłyszalnym szeptem – Nie powstrzymuj się… Możesz krzyczeć, bić, drapać, gryźć…
Po tych słowach faktycznie nie powstrzymywał się. Zacisnął ręce na koszulce chłopaka, położył mu głowę na ramieniu i kilkakrotnie zaszlochał. Neko tylko mocniej go objął. Czując to, Ren jeszcze bardziej zacisnął palce na jego koszulce, a szloch zamienił na krzyk, który z każdą chwilą przybierał na sile. Płakał rzewnymi łzami tak, że mógłby się w nich utopić. Płakał, łkał i krzyczał, a nawet wbił zęby w ramię Neko, na co ten lekko się skrzywił, ale mimo wszystko ani razu go nie uderzył. Nie patrzył już na pożar, za to drugi blondyn wciąż miał go przed oczami. Chciał być silny, ale nie byłby człowiekiem, gdyby nie uronił kilku łez, które i tak zamieniły się w potok.
            Policja się nimi zajęła. Dali koce i coś ciepłego do picia. Przeprowadzili krótki wywiad i spisali raport. Jedyne co zarejestrował Ren to słowa strażaków: „Niemożliwe, że znajdziemy ciała po takiej masakrze”, które tylko go dobiły i całkowicie rozbiły.
- Na pewno nic wam się nie stało? Może zawołać któregoś z sanitariuszy? – upewnił się starszy sierżant.
Neko zerknął na Ren’a, po którego policzkach wciąż lały się strumieniami łzy i sam pokręcił przecząco głową. Jak na razie, postanowił nic nie mówić o ramieniu. Tak strasznie już nie bolało.
- W porządku. Odeskortuję was w jakieś bezpieczne miejsce.
- Emm… Czy może być mój dom? – zaproponował Neko.
- Eh? – sierżant wyglądał na lekko zdezorientowanego, ale zaraz zrozumiał – A! Tak, oczywiście. A czy twoi rodzice są w domu?
Neko zastanowił się przez chwilę nim odpowiedział.
- Chwilowo nie.
Sierżant złapał się za podbródek w zamyśleniu i podrapał się po głowie.
- No w porządku – wydusił wreszcie – Ale dopilnuj, żeby o wszystkim się dowiedzieli.
- Oczywiście – przytaknął.
Wsiedli do radiowozu i pojechali prosto do domu Sugiyamy.
- Trzymajcie się chłopcy – policjant odprowadził ich do drzwi i pozdrowił na odchodnym. Neko odpowiedział skinieniem głowy.
Poprowadził Akiyamę do salonu  posadził na sofie, okrywając go kocem i wyłączył wcześniej telewizor. Sam wyszedł do kuchni i przygotował dwa kubki z kakaem. Zaniósł je do pokoju i podał jeden zrozpaczonemu chłopakowi, a zaraz usiadł obok niego. Ich myśli podążały tym samym torem.
- Zupełnie jak osiem lat temu… - cichy szept brązowookiego przerwał bezdenną ciszę.
Ren aż się wzdrygnął na to wspomnienie i do tego połączone z tym co się dzisiaj stało… To było nie do zniesienia. W oczach nadal miał strach… Chyba po raz pierwszy od tak dawna z jego twarzy dało się odczytać takie emocje.
- Dlaczego!? – wypalił nagle Neko – Dlaczego tam poszedłeś!? Mogłeś zginąć! – jego głos się załamał i zrobił odrobinę piskliwy. Głowę miał spuszczoną w dół, a łzy spadały do kubka z napojem. – Więc dlaczego… - dodał już niemal niedosłyszalnym szeptem - …dlaczego zrobiłeś coś tak głupiego?
Ren również siedział ze wzrokiem wbitym w ziemię. Nie potrafił się ruszyć ani nawet spojrzeć na Sugiyamę.
- Ja… Musiałem… - załkał żałośnie. Przyłożył zdjęcie zza koszuli do piersi.
Neko zauważył kątem oka ten ruch, mimo że Ren był zakryty kocem. Podniósł jedną rękę do oczu, próbując zetrzeć łzy i sam sięgnął do kieszeni. Wyjął złożoną kartkę i też przyłożył ją do serca. Drugi blondyn spojrzał pytająco przez łzy. Neko uchwycił jego spojrzenie i niepewnie podał papier. Ren rozłożył go i zdziwił się. Kartka okazała się być starym zdjęciem, kiedy obaj mieli po sześć lat, tyle że był na nim tylko Neko. Druga połowa była spalona przez pożar. Pamiętał to zdjęcie bardzo dokładnie. Po lewej stał Neko w czerwonym sweterku, uśmiechał się od ucha do ucha, miał rozczochrane włoski zabawnie wyglądający brak przedniego górnego ząbka. Prawą rękę miał uniesioną na wysokość twarzy, a palce ułożone w znak zwycięstwa, natomiast lewą otaczał ramieniem małego Ren’a. Przed zniszczeniem na zdjęciu wyglądali jak lustrzane odbicia, tyle że Ren miał pomarańczowy sweterek. Też otaczał ramieniem małego Neko, palce ułożone w  kształcie litery „V”, a nawet wyszczerbiony ząbek. I też tak promiennie uśmiechnięty.
- Przepraszam Ren-chan. Muszę na chwilę wyjść, załatwić kilka spraw. – powiedział ponuro i wspiął się po schodach na drugie piętro do swojego pokoju.
Ren ścisnął zdjęcie w ręce na wspomnienie tamtego feralnego dnia, który powtórzył się właśnie dzisiaj. Zacisnął powieki najmocniej jak potrafił, a mimo to łzy wciąż płynęły. To nie była oznaka słabości, mimo że zawsze tak myślał, ale nikt, absolutnie nikt nie byłby w stanie znieść czegoś takiego. Położył się na sofie i zasnął z wycieńczenia.


______________________________________________________________________________________

 Osobiście kocham tę część. Tak, wiem, jestem okrutna ;-; Wiecie jaką walkę ze sobą toczyłam? Zabić ich czy nie zabić, oto jest pytanie... Strasznie kochałam panią Alisę i nie chciałam tego robić ani jej ani Ren-chan, ale no samo mi tak wyszło ;-; Zapewne będziecie się zastanawiać o co chodzi z tym zdjęciem Ren-chan... Nic nie powiem ^w^ Wszystko w swoim czasie :3 Może się wam wydawać, że Ren-chan zareagował troszkę zbyt... histerycznie, ale starałam się po prostu wczuć w jego sytuację :P No wiecie, stracić rodziców, którzy byli jedynym wsparciem, których kochał bezgranicznie, a dla których był najważniejszy na świecie itp. itd. to jednak każdy twardziel straciłby panowanie nad sobą ;-; 
Mam dla was zadanie~! Jak myślicie jakim dere jest Ren, a jakim Neko(pewnie większość już się domyśliła xD )?
Tak czy siak, komentujcie, odpowiadajcie i co tam jeszcze chcecie >w< 

Okami

4 komentarze:

  1. ;_; Bidny Ren. ;_; Rozdział niesamowity, emocjonujący, szokujący. ;_; Ryk za rodzicami Ren-chana. XD :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedyy napiszesz kolejny rozdział?xD
    czekaamm . :3
    Piszesz zajebiste notki. o3o
    Weraa ~.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3 Wspaniały~!! W ogóle wszystko mi się podobało. :3
    Pozdrawiam~~

    OdpowiedzUsuń