Ponieważ blogger się na mnie fochnął to nie mogę zaktualizować, kiedy będą następne notki. Wstępnie:
14.02.14 - ???
25.02.14 - ???
A co wam dam to się dowiecie dopiero po fakcie ^w^
________________________________________________________________
Blondyn zakłopotał się tak
pewnym stwierdzeniem.
- N-nie! To nie tak! Ja…
znaczy się… nigdy… nie… my przecież… - plątał się, a szatynka zaśmiała się
lekko.
- Nie wstydź się Neko – chan.
To nic złego, że jesteś w nim zakochany. – rzekła delikatnym głosem. –
Powiedziałeś mu już?
Neko kiwnął nieśmiało głową.
- Nie wiem czy to do niego
dociera.
- Wiesz – zagadnęła – Ren -
chan nigdy nie był zbyt uczuciowy, więc może mu to trochę zająć. Do tego
ostatnimi czasy zrobił się bardzo nieufny… Daj mu trochę czasu, a na pewno wam
się ułoży.
Neko spojrzał pytającą na
kobietę obok. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Twoje uczucia są szczere
Neko – chan i jestem pewna, że chcesz dla niego jak najlepiej, a ja nie znam
lepszej osoby, z którą Ren – chan mógłby być szczęśliwy. Wiem, że z tobą na
pewno będzie. Trzymam za was kciuki. – zaświergotała i uniosła oba kciuki w
górę. Po chwili usłyszeli czyjeś kroki.
- To ja już będę się zbierał
– oznajmił i skierował się do drzwi kuchni.
- Neko – chan.
Chłopak obrócił się z
pytającym spojrzeniem. Alisa uśmiechnęła się z matczyną miłością w oczach.
Podeszła do niego i przytuliła go do swojej piersi.
- Macie nasze błogosławieństwo
– wyszeptała.
- … - zaniemówił.
Nie wiedział jak zareagować.
Cieszył się, że rodzice Ren’a akceptowali to, że go kochał. Łzy wezbrały mu w
oczach. Jeszcze bardziej wtulił się w Panią Akiyamę. Czuł się jakby to jego
mama go tuliła. Po prostu, kiedy Pani Alisa była taka troskliwa i kochająca,
chciał, by to ona była jego matką. I faktycznie wiedział, że jej uczucia były
takie same.
- Arigatou… okaasan… -
szepnął przez łzy.
Szatynka jeszcze bardziej
oplotła go ramionami i czule pocałowała w głowę. Starła blondynowi łzy i
uśmiechnęła się do niego z taką samą troską jak wcześniej. Chłopak uśmiechnął
się i pobiegł do przedpokoju. Kiedy nie było go już w pomieszczeniu sama do
siebie powiedziała:
- On na pewno kiedyś cię
pokocha…
Pan Kazuma podszedł do drzwi,
by odprowadzić Sugiyamę i zanim wyszedł skinął do niego głową, porozumiewawczo
uśmiechając się. Neko także kiwnął głową i skierował się do swojego domu w
towarzystwie przyjaciela.
- Hej Ren – chan. – zagadnął
– Pamiętasz, niedługo jest pokaz fajerwerków. Kiedyś co roku oglądaliśmy je
razem i szliśmy na festyn.
-Hm?
- Może by tak wznowić tradycję
i pójść razem w tym roku? – zaryzykował tym pytaniem.
Ren przez chwilę się
zastanawiał.
- W porządku.
- Naprawdę? Cieszy mnie to –
odetchnął z ulgą drugi chłopak.
Kilka dni później, tak jak już wcześniej wspomniał Neko,
odbył się festyn i pokaz sztucznych ogni. Ren przyszedł do niego kilka minut
wcześniej żeby mogli pójść razem i po drodze zabrać swoje przyjaciółki.
- Neko-chan! Pospiesz się do
cholery jasnej! Spóźnimy się! – zawołał Ren mocno zniecierpliwiony.
- Już lecę! Tylko skoczę na
górę po kurtkę. – rzucił przez ramię i poleciał po schodach na piętro.
Ren westchnął cicho.
Poszwendał się trochę po parterze aż usłyszał dźwięk z salonu. Telewizor był
włączony. Już sięgał po pilota, by go wyłączyć, ale jego uwagę przykuły
wiadomości „z ostatniej chwili”. Poczuł ucisk w klatce piersiowej. Wybiegł z
domu niczym błyskawica, nie przejmując się brakiem kurtki czy drzwiami, które
ledwo wisiały w zawiasach.
- Ren-chan możemy już i…
Ren-chan? – zdziwiony zniknięciem przyjaciela przystanął na sekundę w połowie
schodów.
Zajrzał do salonu. Telewizor
dalej włączony. Wpatrywał się zszokowany w ekran. Podobnie jak Akiyama, niczym
się nie przejął i wypadł z domu, z
hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Biegł prosto do domu Ren’a, nawet nie
zauważając potrącanych przez siebie ludzi.
Nie wierzę. Nie wierzę. Nie
wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę.
Tylko te dwa słowa zapętlały
się w jego umyśle jak jakaś chora mantra póki nie dotarł na miejsce. Zdyszany, zobaczył
Ren’a, wpatrującego się w swój dom z czymś na kształt niedowierzania. Iskierki
światła odbijały się w jego oczach.
- … Niemożliwe… - wyszeptał
drżącym głosem – Okaasan… Otousan… Lily-sama!!!
Z jego gardła wydobył się
przeraźliwy krzyk, kiedy dotarło do niego co się dzieje. Cały jego dom stał w
płomieniach. Nie mógł nic z tym zrobić. Jego rodzice, którzy go wychowali,
darzyli miłością, chronili – teraz wszystko zniknęło. Wszystkie wspomnienia, te
dobre i te złe, zostały pochłonięte w jednej chwili przez ogień. W obliczu żywiołu
był bezsilny. Nieważne jak bardzo by chciał to i tak nie może tego zmienić.
- Lily-sama!!! – rzucił się z
rozpaczliwym wrzaskiem do środka.
- Ren!!! – Neko próbował go
zatrzymać jednak na próżno. Rozejrzał się panicznie dookoła. Znalazł
przemoczoną płachtę i odkopał ją ze śniegu. Dzięki Bogom! Ale czy można
dziękować Bogom w takiej sytuacji?
Pobiegł za blondynem do budynku.
Ren zakrył nos koszulką i w
kilku skokach pokonał schody na pierwsze piętro. Temperatura, a już na pewno
dym, niczego nie ułatwiały. Pierwsze piętro miało dość kręte korytarze, więc na
pewno nie dało się zbyt szybko ich przejść w takich warunkach. Nareszcie
znalazł stopnie do góry. Drugie piętro. Istne piekło. Cały jego księgozbiór się
walił. Papier palił się nazbyt ochoczo, tak samo jak i drewniane półki. Jak
najszybciej chciał stąd wyjść. Zanim
dobiegł do schodów, hebanowy regał trzasnął u podstawy i odgrodził mu drogę
niemal go przygniatając. Pobiegł od drugiej strony. Kolejne zmarnowane sekundy,
energia i powietrze. Był w połowie schodów, kiedy zerknął na bibliotekę przez
barierkę. Pod kolejnym regałem dostrzegł
dwa ciała na tyle zmasakrowane przez ogień, że nie dało się ich rozpoznać. Ren
poczuł piekielny ścisk w klatce piersiowej, a po policzkach spłynęły łzy. Zacisnął
powieki i z niewyobrażalnym ciężarem ruszył dalej na trzecie piętro,
wykorzystując jakąś nadludzką siłę. Maty do ćwiczeń, drewniana broń i ołtarz
również były dobrym materiałem do rozniecenia ognia. Czuł się jak w jakiejś
chorej grze, gdzie na każdym poziomie miał kolejne utrudnienia. W końcu –
strych. Rupieciarnia pełna starych zabawek, zdjęć i innych poniszczonych
rzeczy. Na samym końcu w kącie stała stara skrzynia, której płomienie jeszcze
nie dosięgły. Doskoczył do niej i
chwycił za kłódkę, czego zaraz pożałował, bo niemiłosiernie poparzyła mu
dłonie. Zignorował to i jeszcze raz złapał za nią, gorączkowo szukając luźnej
deski w podłodze. Znalazł sękaty kawałek drewna, a pod nim leżał srebrny klucz.
Otworzył prędko skrzynię i przekopał się na samo dno skąd zabrał oprawione w
ramkę zdjęcie. Przywarł do ziemi, próbując złapać resztki świeżego powietrza,
jeżeli jakiekolwiek się ostały. Zebrał ostatki sił i pobiegł ku schodom. Rozległ
się głośny trzask i tuż przed jego nosem zwaliła się drewniana podpora. Dom już
długo nie wytrzyma. Przeskoczył ją i pokonał schody na trzecie i drugie piętro
jeszcze tylko kawałek dzielił go od wyjścia. Starał się nie patrzeć w stronę
zawalonych regałów, ale nim dotarł do schodów na pierwsze piętro, jego płuca
wypełnił czarny dym. Uderzył go nieznośny ból i zawroty głowy. Miał mroczki
przed oczami, a nogi zaczęły się plątać. A tak niewiele brakowało. Padł w
połowie korytarza i nie był w stanie wstać. Wiedział, że dla niego to już
koniec. Czad całkowicie wyparł powietrze z jego płuc i stracił przytomność.
Neko, ze swego rodzaju obłędem w oczach, szukał Ren’a
gdzie tylko się da. Nie było go w kuchni, salonie, jadalni, jego pokoju,
łazience, nigdzie na parterze. Łzy i dym zamgliły mu oczy. Dostał się na piętro
tam również nic, tylko czarne kłęby i płomienie. Powoli tracił nadzieję.
Jeszcze jedno piętro. Nareszcie! Znalazł go leżącego obok palących się półek.
Podbiegł do niego tak szybko jak mógł, ukucnął obok, by wziąć go na ręce i
kiedy wstał jego oczy powędrował pod jeden z regałów. Leżały tam dwa zupełnie
zwęglone ciała. W oczach chłopaka pojawił się strach i rozpacz, ciało przeszedł
zimny dreszcz, a serce podeszło do gardła. Samą siłą woli odwrócił wzrok i jak
najszybciej popędził z Renem w dół. Dziesięć metrów i będą na zewnątrz. Tylko
tyle dzieliło ich od wyjścia. Neko zebrał w sobie wszystkie siły, próbując
walczyć z wszechobecnym żarem. Już był tak blisko, kiedy doszedł do niego
głośny trzask i nim zdążył się zorientować jedna z szafek zerwała się ze
ściany. Neko szarpnął ramieniem i jak najbardziej pochylił się nad Renem, a
rozżarzony mebel spadł na jego ramię. Wraz z przeraźliwym wrzaskiem, kolana
ugięły się pod nim, a oczy zaszły łzami. Warczał przez chwilę w spazmach bólu,
ale natychmiast pomyślał o nieprzytomnym blondynie. Zebrał się na heroiczny
wręcz wysiłek, podniósł się na drżących nogach i wybiegł z płonącego budynku.
Oddalił się na bezpieczną odległość, przykucnął i oparł delikatnie
nieprzytomnego chłopaka o ziemię.
Oddychał.
To było najważniejsze.
Okrył ich obu materiałem i
wpatrywał się z rozpaczą w zdemolowany dom, z którego zaczynały lecieć
dachówki.
Dotarły do niego dźwięki
syreny wozów strażackich, karetki i policji. Gdzie do licha oni byli cały ten
czas?! Ren się wybudził, a jego wzrok od razu spoczął na jego, do niedawna,
rodzinnym domu. Zorientował się, że ktoś go przytrzymuje, a tym kimś był Neko.
Spuścił głowę, zacisnął szczęki, a ręce w pięści, jego ciało zaczęło drżeć.
Nagle poczuł jak coś mocno go obejmuje. Neko…
- Ren… Możesz płakać jeśli
chcesz… - jego głos był jednocześnie stanowczy i delikatny, a mówił niemal
niesłyszalnym szeptem – Nie powstrzymuj się… Możesz krzyczeć, bić, drapać,
gryźć…
Po tych słowach faktycznie
nie powstrzymywał się. Zacisnął ręce na koszulce chłopaka, położył mu głowę na
ramieniu i kilkakrotnie zaszlochał. Neko tylko mocniej go objął. Czując to, Ren
jeszcze bardziej zacisnął palce na jego koszulce, a szloch zamienił na krzyk,
który z każdą chwilą przybierał na sile. Płakał rzewnymi łzami tak, że mógłby
się w nich utopić. Płakał, łkał i krzyczał, a nawet wbił zęby w ramię Neko, na
co ten lekko się skrzywił, ale mimo wszystko ani razu go nie uderzył. Nie
patrzył już na pożar, za to drugi blondyn wciąż miał go przed oczami. Chciał
być silny, ale nie byłby człowiekiem, gdyby nie uronił kilku łez, które i tak
zamieniły się w potok.
Policja się nimi zajęła. Dali koce i coś ciepłego do
picia. Przeprowadzili krótki wywiad i spisali raport. Jedyne co zarejestrował
Ren to słowa strażaków: „Niemożliwe, że znajdziemy ciała po takiej masakrze”,
które tylko go dobiły i całkowicie rozbiły.
- Na pewno nic wam się nie
stało? Może zawołać któregoś z sanitariuszy? – upewnił się starszy sierżant.
Neko zerknął na Ren’a, po
którego policzkach wciąż lały się strumieniami łzy i sam pokręcił przecząco
głową. Jak na razie, postanowił nic nie mówić o ramieniu. Tak strasznie już nie
bolało.
- W porządku. Odeskortuję was
w jakieś bezpieczne miejsce.
- Emm… Czy może być mój dom?
– zaproponował Neko.
- Eh? – sierżant wyglądał na
lekko zdezorientowanego, ale zaraz zrozumiał – A! Tak, oczywiście. A czy twoi
rodzice są w domu?
Neko zastanowił się przez
chwilę nim odpowiedział.
- Chwilowo nie.
Sierżant złapał się za
podbródek w zamyśleniu i podrapał się po głowie.
- No w porządku – wydusił
wreszcie – Ale dopilnuj, żeby o wszystkim się dowiedzieli.
- Oczywiście – przytaknął.
Wsiedli do radiowozu i
pojechali prosto do domu Sugiyamy.
- Trzymajcie się chłopcy –
policjant odprowadził ich do drzwi i pozdrowił na odchodnym. Neko odpowiedział
skinieniem głowy.
Poprowadził Akiyamę do salonu posadził na sofie, okrywając go kocem i
wyłączył wcześniej telewizor. Sam wyszedł do kuchni i przygotował dwa kubki z
kakaem. Zaniósł je do pokoju i podał jeden zrozpaczonemu chłopakowi, a zaraz
usiadł obok niego. Ich myśli podążały tym samym torem.
- Zupełnie jak osiem lat
temu… - cichy szept brązowookiego przerwał bezdenną ciszę.
Ren aż się wzdrygnął na to
wspomnienie i do tego połączone z tym co się dzisiaj stało… To było nie do
zniesienia. W oczach nadal miał strach… Chyba po raz pierwszy od tak dawna z
jego twarzy dało się odczytać takie emocje.
- Dlaczego!? – wypalił nagle
Neko – Dlaczego tam poszedłeś!? Mogłeś zginąć! – jego głos się załamał i zrobił
odrobinę piskliwy. Głowę miał spuszczoną w dół, a łzy spadały do kubka z
napojem. – Więc dlaczego… - dodał już niemal niedosłyszalnym szeptem -
…dlaczego zrobiłeś coś tak głupiego?
Ren również siedział ze
wzrokiem wbitym w ziemię. Nie potrafił się ruszyć ani nawet spojrzeć na
Sugiyamę.
- Ja… Musiałem… - załkał
żałośnie. Przyłożył zdjęcie zza koszuli do piersi.
Neko zauważył kątem oka ten
ruch, mimo że Ren był zakryty kocem. Podniósł jedną rękę do oczu, próbując
zetrzeć łzy i sam sięgnął do kieszeni. Wyjął złożoną kartkę i też przyłożył ją
do serca. Drugi blondyn spojrzał pytająco przez łzy. Neko uchwycił jego
spojrzenie i niepewnie podał papier. Ren rozłożył go i zdziwił się. Kartka
okazała się być starym zdjęciem, kiedy obaj mieli po sześć lat, tyle że był na
nim tylko Neko. Druga połowa była spalona przez pożar. Pamiętał to zdjęcie
bardzo dokładnie. Po lewej stał Neko w czerwonym sweterku, uśmiechał się od
ucha do ucha, miał rozczochrane włoski zabawnie wyglądający brak przedniego
górnego ząbka. Prawą rękę miał uniesioną na wysokość twarzy, a palce ułożone w
znak zwycięstwa, natomiast lewą otaczał ramieniem małego Ren’a. Przed
zniszczeniem na zdjęciu wyglądali jak lustrzane odbicia, tyle że Ren miał
pomarańczowy sweterek. Też otaczał ramieniem małego Neko, palce ułożone w kształcie litery „V”, a nawet wyszczerbiony
ząbek. I też tak promiennie uśmiechnięty.
- Przepraszam Ren-chan. Muszę
na chwilę wyjść, załatwić kilka spraw. – powiedział ponuro i wspiął się po
schodach na drugie piętro do swojego pokoju.
Ren ścisnął zdjęcie w ręce na
wspomnienie tamtego feralnego dnia, który powtórzył się właśnie dzisiaj.
Zacisnął powieki najmocniej jak potrafił, a mimo to łzy wciąż płynęły. To nie
była oznaka słabości, mimo że zawsze tak myślał, ale nikt, absolutnie nikt nie
byłby w stanie znieść czegoś takiego. Położył się na sofie i zasnął z
wycieńczenia.
______________________________________________________________________________________
Osobiście kocham tę część. Tak, wiem, jestem okrutna ;-; Wiecie jaką walkę ze sobą toczyłam? Zabić ich czy nie zabić, oto jest pytanie... Strasznie kochałam panią Alisę i nie chciałam tego robić ani jej ani Ren-chan, ale no samo mi tak wyszło ;-; Zapewne będziecie się zastanawiać o co chodzi z tym zdjęciem Ren-chan... Nic nie powiem ^w^ Wszystko w swoim czasie :3 Może się wam wydawać, że Ren-chan zareagował troszkę zbyt... histerycznie, ale starałam się po prostu wczuć w jego sytuację :P No wiecie, stracić rodziców, którzy byli jedynym wsparciem, których kochał bezgranicznie, a dla których był najważniejszy na świecie itp. itd. to jednak każdy twardziel straciłby panowanie nad sobą ;-;
Mam dla was zadanie~! Jak myślicie jakim dere jest Ren, a jakim Neko(pewnie większość już się domyśliła xD )?
Tak czy siak, komentujcie, odpowiadajcie i co tam jeszcze chcecie >w<
Okami
;_; Bidny Ren. ;_; Rozdział niesamowity, emocjonujący, szokujący. ;_; Ryk za rodzicami Ren-chana. XD :D
OdpowiedzUsuńArigatou gozaimasu! ^^ <3
Usuńkiedyy napiszesz kolejny rozdział?xD
OdpowiedzUsuńczekaamm . :3
Piszesz zajebiste notki. o3o
Weraa ~.
Świetny <3 Wspaniały~!! W ogóle wszystko mi się podobało. :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~~