____________________________________________________
Part
4
Shizuo
x Izaya
Izaya
łaził za blondynem dosłownie wszędzie, do kuchni, sypialni, do pracy, a nawet
łazienki, a wszystko robił tylko, żeby go zdenerwować. Usiadł obok niego na
kanapie i cieszył się nie wiadomo z czego jak dziecko co jeszcze bardziej go
wkurzało. Po kilku chwilach zaczął go co jakiś czas dźgać kościstym palcem
między żebra. Shizuo starał się go ignorować i nawet mu się to udawało. Dopóki
Izaya nie dźgnął go w momencie, kiedy próbował napić się melisy i wylał całą
zawartość na swój strój. Żyłka zapulsowała mu na skroni. Postanowił, że choćby
nie wiem co, nie wścieknie się – w końcu nie chciał płacić za remont domu. A
poza tym nie da Izayi tej satysfakcji. Zapalił papierosa i zaciągnął się nim.
Po
chwili Psyche zawołał na obiad. Brunet cały czas przeszkadzał Shizuo w rozmowie
z Deliciem. W końcu wpadł na pomysł. Przysunął się do blondyna, zdjął mu
okulary – po co on je w ogóle nosił w domu? – przybliżył się do niego i rzucił
mu groszkiem w nos. Dobrze by było gdyby to był tylko groszek, ale tak naprawdę
wylądowała na nim połowa zawartości jego talerza. Shizuo przez chwilę siedział
nieruchomo z wzrokiem wlepionym w stół i zaraz chwycił pierwszą rzecz, którą
miał pod ręką, czyli widelec, i rzucił w głowę Izayi. Ten tylko nieznacznie
uchylił się, a sztuciec* wylądował w ścianie za nim, miotając się przez moment.
- Iiiiiizaaaaaayaaaaaa-kuuuuuun!!!!!!! – warknął, co
oczywiście skończyło się drugą bójką tego dnia, a raczej bezsensowną gonitwą
wokół stołu. Delic, który jako jedyny po części dzięki Hibiyi nie miał
towarzystwa przy jedzeniu, odsunął się i „wstrzelił” między pozostałą dwójkę,
przytrzymują Shizuo za ramiona.
- Shizuo! Uspokój się, okej? – wycedził przez zęby,
siłując się z szarpiącym blondynem.
- Tylko raz! Daj mi go walnąć chociaż raz!!! – wrzasnął
wciąż wyrywając się w stronę kpiąco uśmiechającego się bruneta. Delic chyba
znalazł pomysł jak go, przynajmniej na chwilę, usadzić.
- Weź wyjdź zapal se papierosa, co? Albo po prostu siądź
i dokończ obiad, bo jak się Psyche rozbeczy to… - urwał, zerkając niepokojąco z
ukosa na różowookiego. Heiwajima też zerknął w tamtą stronę, warknął krótko pod
nosem i wrócił na swoje miejsce, gromiąc wzrokiem siadającego z triumfem Izayę.
Zaraz po nim Delic, ale chyba musiał przypadkiem zahaczyć nogą o stół i rozlał
napój na księcia. Udał się mozolnie za nim do łazienki.
- Lepiej to posprzątam. Zaraz wszystko będzie się lepić!
– Psyche już wstał od stołu, ale Izaya go uprzedził.
- Hej! Patrzcie jaką znam sztuczkę~! – chwycił brzeg
obrusa i jak najmocniej szarpnął, a razem z nakryciem cała zastawa wylądowała
na ziemi w tysiącach, jak nie milionach kawałeczków – Upssss~! – wzruszył
obojętnie ramionami i uśmiechnął się głupio jak gdyby nigdy nic. Psyche
chlipnął i zaświeciły mu się oczy. Shizuo wyciągnął kolejnego papierosa i po
porządnym sztachnięciu skrzyżował ręce na piersi, a Psyche rozpłakał się na
dobre.
- No i patrz, co żeś narobił! – ryknął na Izayę,
wskazując różowookiego i uspokajającego go Tsugaru. – Ty to wszystko
posprzątasz! Ja umywam ręce, nie mam z tym nic wspólnego!
Izaya uśmiechnął się pod nosem. Spojrzał na swój lewy
nadgarstek.
- Oj! Już tak późno? Lepiej będę się zbierał. – szybkim
krokiem podszedł do kanapy i zarzucił na siebie kurtkę – Muszę lecieć~!
Shizu-chan, tylko nie wdepnij w szkło! – zatrzasnął za sobą drzwi.
- Hej! Masz to sprzątnąć! I nie udawaj, nawet nie masz
zegarka! - wrzasnął za nim i sam
podszedł do drzwi – A poza tym nie wdepAŁŁŁŁ!!! – podskoczył z bólu i usiadł na
oparciu kanapy. Całą prawą stopę miał w porcelanie, a krew polała się
natychmiast. – Cholera! – otrzepał drobniejsze kawałki, a większe powyciągał
palcami. Przyjął kolejny bandaż od Tsukiego i kiwnął głową w podziękowaniu. W
międzyczasie wrócił Hibiya, a widząc w jakim stanie jest jadalnia odruchowo
spojrzał na poranionego blondyna, który starał się wybronić.
- Eh, chyba pójdę się przejść.
- Z tą nogą? – zmartwił się Tsugaru, nadal tuląc
spokojnego już Psyche.
- Nic mi nie będzie, a spacer mi się przyda. Wychodzę! –
zamknął za sobą drzwi i już po chwili kierował się do parku.
Tak, nie ma to jak spacer, świeże powietrze wymieszane z
dymem tytoniowym. Który to już dzisiaj papieros… 5? Musi się przejść do sklepu
po zapas, bo zaczynają mu się kończyć. Może kupi też jakieś mleko? Tak, dobry
pomysł. Musi jeszcze wyprać i pozszywać koszule, bo oczywiście Izaya musiał
wszystkie pociąć. Sama myśl o nim zepsuła mu nastrój. Skrzywił się z niesmakiem
i wyrzucił papierosa. Jak on w ogóle dał się w to wciągnąć? W to całe
mieszkanie razem z nim i ich klonami? A, no tak, Shinra i te jego durne
eksperymenty i to całe gadanie o „zakopaniu topora wojennego”. Toczą wojnę z
Izayą odkąd pierwszy raz spotkali się w Rairze. Jego szósty zmysł od razu
wiedział, że jest z nim coś nie tak i nie pomylił się. Poznał, że był
szurnięty, a z wiekiem tylko mu się pogorszyło. Po prostu świr. Zawsze próbował
mu uprzykrzyć życie, a później nawet wrobił go w konflikt z policją. Dobrze, że
jakoś to się uspokoiło. Chociaż z drugiej strony odkąd mieszkają pod jednym
dachem coraz łatwiej było mu go ignorować, a przynajmniej nie rozwalić domu.
Mimo to bywały momenty gdzie obydwaj musieli iść się pozszywać do doktorka.
Nierzadko zdarzało im się zdemolować ulicę czy dwie, jak brunet próbował
przetestować po raz kolejny wytrzymałość swojego potworka.
Nagle
przed jego oczami mignęła czarna kurtka. Już się spiął żeby uderzyć, ale zaraz wypuścił
powietrze z płuc, kiedy okazało się, że to jakaś dziewczyna z koleżankami.
Westchnął ciężko.
- Wkurzający. – wymamrotał pod nosem.
Spacerował jeszcze tak z pół godziny i mimo że niedawno
zjadł obiad, wstąpił na sushi do Simona.
- O! Shi-zu-o! Chcesz sushi? Sushi dobre, zdrowe! –
Rosjanin powitał go swoim łamanym japońskim i zaprosił do środka.
- Yo, Simon. Chętnie coś przekąszę. – wszedł do środka i
usiadł przy barze, a po kilku chwilach Simon przyniósł mu jego zamówienie.
Przeżuwał powoli pierwszy kawałek i nawet nie chciało mu się zdejmować
okularów.
- Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze. Walka z Izayą?
– zapytał zmartwiony.
- Nah… - przełknął powoli sushi – Tak jakby…
- Shizuo ostatnio mniej zdenerwowany. Pogodziliście się z
Izayą? – zagadnął zaciekawiony. Shizuo uniósł brew w wyrazie „chyba
żartujesz?”.
- A w cuda to ty wierzysz, Simon? Wesz mnie wkurza jak
zwykle. Kiedyś na pewno go zabiję, ale póki Shinra trzyma nas pod jednym dachem
z klonami to muszę się zachowywać. – włożył kolejny kawałek do ust. Rosjanin
nieco spochmurniał. Oparł się o blat i nachylił do blondyna tak żeby mógł
usłyszeć jego szept.
- Shizuo, wiesz co znaczy kogoś zabić, prawda? Czy byłbyś
do tego zdolny, nawet jeśli byłby to Izaya? – jego słowa zdecydowanie dotarły
do odbiorcy, bo w tym momencie nawet nie mógł poprawić okularów, które zjechały
mu z nosa i wpatrywał się w śmiertelnie poważnego Simona. – A poza tym –
wyprostował się i mówił normalnie, jak gdyby nigdy nic – ludzie się zmieniają, Izaya-kun
też. Ostatnio dziwne rzeczy dzieją się w Ikebukuro, więc nawet on może się
przez to zmienić. Może nie jest taki zły, jak ci się wydaje?
Shizuo otrząsnął się i prychnął.
- Jasne. A w Tokio kiedyś będzie cicho. – połknął ostatni
kawałek i położył pieniądze na blacie po czym wyszedł na zewnątrz.
Jasne… Ta wesz się nie zmieni. NIGDY. Koniec, kropka,
finito. Nie ma szans. Pff, przecież to śmieszne. Ten pasożyt nie potrafi zrobić
nic dobrego. Wszystko co przynosi to zniszczenie, np. ten obiad… To jest O… O… Grrrr… Dobra – Orihara Izaya.
Brrr… sama myśl o nim przyprawia mnie o dreszcze. On jest urodzony do tworzenia
zła. Gdyby się zmienił to można by się spodziewać apokalipsy. Przysięgam, że
jak zobaczę na własne oczy Izayę robiącego coś dobrego to strzelę sobie z całej
siły w pysk.
O wilku mowa… właśnie stał przed jedną z witryn sklepowych i skakał wzrokiem po całej wystawie, a w jednej ręce trzymał całkiem sporą torbę. Odkleił się od szyby, zwrócił oczy w stronę zaciskającego zęby blondyna i uśmiechnął się po swojemu.
O wilku mowa… właśnie stał przed jedną z witryn sklepowych i skakał wzrokiem po całej wystawie, a w jednej ręce trzymał całkiem sporą torbę. Odkleił się od szyby, zwrócił oczy w stronę zaciskającego zęby blondyna i uśmiechnął się po swojemu.
- Hej Shizu-chan~! Jak tam spacerek?
- W porządku aż do teraz – wycedził przez zaciśnięte zęby
- Spokojnie, nie mam ochoty się bić. – odparł spokojnie
unosząc ręce w pokojowym geście.
- Ah, serio? – podszedł do niego wyraźnie chcąc mu
przyłożyć – To może mam cię zachęcić?
- Hola, hola! – Izaya odsunął się o dwa kroki w tył – Mam
tutaj delikatną i bardzo drogą porcelanę i nie chciałbym jej przez przypadek
potłuc. – wskazał na pakunek w swojej ręce.
- Porcelanę? – Shizuo wyglądał na skołowanego. No bo po
co Izayi porcelana?
- Tak, potworku, porcelanę. Odkupiłem Psyche tę zastawę,
którą roztrzaskałem kilka godzin temu. Teraz szukam jeszcze obrusu do wymiany,
bo tamten już się do niczego nie nadaje. Aż tak słabo z tą twoją starczą
pamięcią? – dogryzł.
Shizuo dosłownie opadła szczęka. Izaya… odkupił Psyche
naczynia… Podniósł pięść i przyłożył sobie w szczękę po czym padł jak długi na
chodnik. Izaya zamrugał kilka razy i powoli wygiął wargi w uśmiechu, żeby zaraz
wybuchnąć śmiechem. Dosłownie tarzał się na ziemi, zwijając ze śmiechu, z oczy
wypłynęło mu kilka łez i złapał się za brzuch desperacko łapiąc powietrze w
płuca.
- Shi-Shizu-chan, pffffhahaha, nie sądziłem, że-że kiedyś
zobaczę coś równie pięknego! – wydukał i prędko wyciągnął telefon, żeby zrobić
zdjęcie – To może być najlepszy dzień mojego życia! – zebrał się z gleby,
podszedł do blondyna i podał mu dłoń – Dalej, Shizu-chan, wstawaj. Pomożesz mi
zanieść to do domu.
Heiwajima spojrzał na niego z dołu, przez dłuższą chwile
wahając się, ale w rezultacie odtrącił jego rękę i wstał sam. Zabrał paczkę od
bruneta i racząc go nienawistnym spojrzeniem, wrócił razem z nim do domu.
- Jesteśmy z powrotem! – zakomunikował wszystkim.
- Witajcie – w przejściu powitał ich zwykle spokojny
Tsugaru, ale widząc czerwony policzek Shizuo zaniepokoił się odrobinę – Znowu
się pobiliście?
- Przewróciłem się – wyjaśnił szybko i postawił naczynia
w kuchni.
- Gdzie Psyche? – zapytał Izaya.
- Ostatnio widziałem go w swoim pokoju. Chyba nadal jest
trochę obrażony. – odparł Tsugaru. Brunet nic nie odpowiedział tylko poszedł we
wskazane miejsce.
Zapukał delikatnie do drzwi i uchylił je lekko.
- Psyche? To ja, Izaya. Mogę wejść? – odpowiedziało mu
niewyraźne mruknięcie, stłumione poduszką. – Hej, jak tam?
- A jak ma być? – fuknął, zerkając na niego przez ramię.
Izaya usiadł obok niego na skraju łóżka i spróbował go pogłaskać po plecach,
ale tamten szarpnął się i odwrócił od niego, znów chowając głowę w poduszkę.
Izaya westchnął ciężko i podjął cichym głosem.
- Wiesz… przepraszam za rano. Naprawdę nie chciałem. Była
napięta atmosfera i chciałem ją trochę rozluźnić, a tylko pogorszyłem sprawę.
Bardzo mi przykro, Psyche. Wybaczysz mi? – jego głos był nadzwyczaj
przekonujący. Na tyle przekonujący, żeby Psyche odłożył poduszkę i spojrzał na
niego, jednak wciąż nadąsany.
- Kłamiesz. – odparł chłodno, nieco drżącym głosem –
Wcale nie jest ci przykro. Zrobiłeś to z czystej złośliwości.
Drugi brunet przechylił głowę w stronę młodszego i
uśmiechnął się do niego smutno.
- Naprawdę mi przykro, Psyche. Miałem takie wyrzuty
sumienia, że kupiłem ci calutką nowiutką zastawę! – widząc, że łzy z oczu
małego przestały lecieć, kontynuował – I obiecuję, że zawsze będę pomagał ci
sprzątać po obiedzie. Co ty na to? Wybaczysz mi?
Różowooki chwilę się zastanawiał, a potem uwiesił się na
szyi starszego wciąż powtarzając „Dziękuję Izaya-san!”. Shizuo, który
podsłuchiwał pod drzwiami razem z zadowolonym z postawy Orihary Tsugaru, nie
mógł uwierzyć własnym uszom. Stał z rozdziawionymi ustami, kiedy Psyche wybiegł
z pokoju w podskokach i pociągnął za sobą drugiego blondyna, a tuż za nim
wyszedł Izaya. Spojrzał na Shizuo i chwycił go za podbródek.
- Zamknij usta Shizu-chan, bo ci mucha wleci. –
uśmiechnął się i poszedł do pozostałych. Shizuo, ku swemu wielkiemu zdziwieniu,
zauważył, że tym razem jego uśmiech nie był, o zgrozo, ironiczny.
_____________
A tak na marginesie: rozwaliłam nadgarstek i nie mogę używać nawet najmniejszej ilości siły xD
A tak na marginesie: rozwaliłam nadgarstek i nie mogę używać nawet najmniejszej ilości siły xD
Ahahahaha Nie wierzę, że Shizuo naprawdę się uderzył XD Biedny światopogląd mu się wali XD A cieszmy się że Shizuo nie jest wieszczem, albo jest bardzo słabym bo inaczej mielibyśmy armagedon XD
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ^^ Miło wreszcie przeczytać coś z pod twojego pióra (klawiatury?)
Jestem ciekawa jakie to dwa inne tajemnicze projekty szykujesz~... ale na to to sobie niestety jeszcze poczekam ;-;
Tak~! Chwalmy wszyscy wakacje albowiem one skarbnicą wolnego czasu który i tak znika za szybko :c
Ou... współczuję nadgarstka X.x złamania/ zwichnięcia zawsze najgorsze są jak ma się wolne :c... chce się tyle zrobić a nie ma jak- współczuję~...
Weny~!!!!
Armagedon jak w 2012 xD Na klawiaturze szybciej się pisze, ale piórem przy pięknej, czystej, białej kartce rodzą się dobre pomysły :3 Jeden projekt jest już w procesie pisania, a drugi jeszcze w procesie przygotowawczym, ale już niedługo :3 Wakacje są tak blisko a tak daleko ;-; A nadgarstek się szybko zagoi xD W każdym razie - dziękuję <3
UsuńLol, ten mój zapłon, zabij mnie za niego xD .///.
OdpowiedzUsuńPowiem tak: Było dobrze, ale nie powiem, że świetnie, bo będę zazdrosna x3
Wydaje mi się, że ta część jest ciut inna od pozostałych :3 Jakby bardziej skupia się na całości niż na jednej parze, ale daje to bardzo fajny efekt ^w^
Nie chciałam uwierzyć, że Shizuś naprawdę się uderzy, a jednak xD Dziwne takie, ale z drugiej strony lepiej, że walnął siebie, a nie Izayę :3 Jeszcze by filiżanki zbił i znowu byłby ryk. I mega słodko, że Izaya odkupił Psyche zastawę =3= Nie przypuszczałabym, że ta menda może być taka pociesza x3
Mam nadzieję, że planujesz pisać coś jeszcze z Drrr, bo bardzo, bardzo lubię twoje prace ^^
Weny~~
Ps. Wiem, że pisałaś ficka z Delicem i Hibiyą, ale w spisie treści ich nie ma. Dałoby się coś z tym zrobić? :3
I mam nadzieję, że nadgarstek już nie boli (w końcu minął miesiąc... :3) Aż głupio mi pisać ten komentarz >///<
Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki i przepraszam >.< Bardzo dziękuję za te uwagi, bo szczerze mówiąc sama ich nie zauważyłam, ale wydaje mi się, że łatwo zobaczyć, że jeszcze ciężko mi się pisze Shizayę i nie mam w pisaniu jej takiej swobody, ale będę ćwiczyć i zrobi co w mojej mocy, żeby wyszła jak najlepiej. Planuję kontynuować to opowiadanie i napisać jeszcze shota, a dalej to zależy czy wpadnę na oryginalny pomysł ;-; Nadgarstek szybko przestał boleć, ale teraz po obozie ktoś mi go znowu zepsuł xD Tak samo jak kark, plecy i prawy bark, ale co tam xD Wydaje mi się, że część z Hibiyą i Deliciem już powinna normalni być w spisie, ale jak wchodziłam to nie było żadnych błędów. Dziękuję za wsparcie i niezmiernie się cieszę, że podobają ci się moje prace!!! Wracam do pisania(nie tylko yaoi, ale też mojego ulubionego gatunku, który też ostatnio zaniedbałam przez bloga i wszystko inne) i kiedy tylko rano się ogarnę będą dwie notki(niestety raczej nie Shizaya). Jeszcze raz dziękuję~!
UsuńHmm~! Dość ciekawe :/ Zabawnie było, kiedy wyobraziłam sobie Shizu-chan'a leżącego na ziemi, po tym jak przyłożył sobie w twarz. :D *tarza się po ziemi, ze śmiechu, tak jak wcześniej Izaya*
OdpowiedzUsuńBuahaha ja mondra~! Wgl nie ma to jak komentować wpisy np. sprzed roku lub dwóch lat. >.< Nienawidzę tego, a wszystkie blogi jakie czytam założone zostały rok, a nawet kilka lat wstecz, no i tak dziwnie trochę się komentuje taki wpisy, ale nie jest źle :3 Po prostu, nie wiem wtedy co napisać. :P
No, ale dobra, bo chce iść czytać dalej :) Pozdrawiam~