___________________________________
Neko nie mógł się pozbierać
po powrocie do domu. Rzucił wszystkie rzeczy na ziemię i padł na kolana. Zaczął
szlochać, zanosił się nieopanowanym płaczem, krzyczał, walił pięściami. Musiał
wyładować całą frustrację, która w nim wzbierała odkąd Ren traktował go tak
zimno. Płakał całą noc, a następnego dnia po raz pierwszy włożył maskę. Maskę
tego radosnego chłopaka, którym na co dzień był. Ale nie tym razem.
Był uśmiechnięty od ucha do ucha z jednym małym
uszczerbkiem na twarzy.
- Neko – chan co ci się
stało!? – wykrzyknęła Haru kiedy stanął przed nią ze spuchniętym policzkiem i
podbitym okiem.
- Rozmawiałem z Ren – chan –
odrzekł, krótko.
- Aż tak źle tym razem? –
zapytała zatroskana.
Neko wzruszył ramionami. Tak
właśnie minęło mu następnych kilka dni. Wciąż miał widocznego i lekko
pobolewającego siniaka na policzku. Wrócił Ren. Powitał go ze swoją maską, ale
wtedy coś go zaskoczyło.
- Cześć Neko – chan – Ren
chyba postanowił nie wracać do tamtego tematu i mniej więcej wszystko wróciło
do normy. To w miarę rozweseliło pobitego blondyna.
- Hej, Neko – chan – zagadnął
Ren po kilku lekcjach. Odwrócił się w jego stronę i nagle znieruchomiał czując
jak Ren dotyka jego obrzmiałego policzka czymś zimnym. Wsmarował mu maść
chłodzącą. – Lepiej?
Neko skinął głową i ze
szczerym wesołym uśmiechem podziękował mu.
Nagle na korytarzu rozległ
się przeraźliwy dziewczęcy pisk.
- No nie, znowu ten idiota… -
Ren mruknął pod nosem na tyle głośno, że Neko to usłyszał. Posłał przyjacielowi
pytające spojrzenie – Na początku roku nie było w naszej klasie jednej osoby,
pamiętasz? – rzekł. Neko przytaknął. – No właśnie. To Hirose Yuuta, kolejna
nastoletnia gwiazdka show – biznesu. – wyjaśnił.
- Ten piosenkarz? Szczerze
mówiąc głos ma nawet dobry, ale jego piosenki nie mają sensu i strasznie gwiazdorzy
– wyznał.
Wyjrzeli na korytarz, którym
ów chłopak przechodził. Blondyn z czerwonymi pasemkami i lodowatymi szarymi
oczami, do którego w tym momencie wzdychały wszystkie rozwrzeszczane dziewczyny
w szkole. Wszedł do klasy.
- Cześć Ren – kun. –
przywitał się z gwiazdorskim uśmiechem. Ren prychnął.
- Ktoś ci pozwolił zwracać
się do mnie po imieniu? – rzucił chłodno. Tamten tylko wzruszył ramionami.
- Cześć, jestem Sugiyama
Neko. Miło cię poznać – przedstawił się Neko i podał do niego dłoń. Yuuta
również to zrobił, posłał mu ironiczny uśmiech i usiadł w przedostatniej ławce
pod ścianą. Suigiyamie od początku coś w nim nie grało.
Czas na lekcję muzyki.
Śpiewali dzisiaj dowolną piosenkę na ocenę. Haru zgłosiła się jako pierwsza.
Miała bardzo dużą skalę głosu, ale jej naturalna niska, w przeciwieństwie do
innych dziewcząt, barwa sprawiała, że bardzo się wyróżniała, a śpiewane przez
nią piosenki wprawiały w błogi stan. Jej głos nigdy się nie załamywał, miała
idealną dykcję i bardzo donośny głos, co oczywiście zaowocowało najwyższą oceną
i głośnymi oklaskami na stojąco. Połowa klasy już zaśpiewała, następny był
Hirose. Wstał leniwie i stanął przed klasą. Popisywał się i mrugał do
dziewcząt. Zaśpiewał czysto, ale czegoś zabrakło w jego śpiewie. Nauczycielka
nie zwróciła na to uwagi i wpisała taką samą ocenę jak Haru. Oczywiście prawie
cała żeńska część klasy zapiszczała kiedy skończył. Wracając uśmiechał się
arogancko. Niedobrze – pomyślał Neko – Zaśpiewał niemal idealnie technicznie.
Miałbym szansę żeby go pokonać śpiewając „Ai no uta”, ale Ren - chan musiałby
mi pomóc. Na dwa głosy może by się udało. Zerknął na niego kątem oka i
zauważył, że ten także odwraca się w jego stronę. Czyżby myśleli o tym samym?
Kiwnął głową do Ren’a, a ten powtórzył gest.
- Sensei, chcielibyśmy
zaśpiewać w duecie – rzekł do nauczycielki Akiyama. Zgodziła się. Wyszli na
środek klasy.
- Możemy zagrać na
fortepianie? – zapytał drugi blondyn. Po raz kolejny wyraziła zgodę. Usiedli
przy instrumencie. To była bardzo trudna piosenka, a do tego zagranie jej na
cztery ręce to już wielki wyczyn. Zaczęli, już po kilku wersach wpadli w trans
i wszystko potoczyło się samo. Ich głosy tworzyły niesamowitą harmonię. Kiedy
ucichł fortepian, rozległy się oklaski i okrzyki zupełnie różniące się od tych
dla Yuuty. Były przepełnione najprawdziwszym podziwem, wszyscy byli
wniebowzięci, poleciały łzy niemal wszystkim łącznie z nauczycielką. Oni
wprowadzili element, którego zabrakło gwiazdorowi. Wiedzieli o czym śpiewali,
wierzyli w to i włożyli w tę piosenkę całe swoje serca. Kiedy sami już
wyrównali oddechy spojrzeli na siebie i się uśmiechnęli, nawet Ren szczerze
uśmiechnął się od ucha do ucha. Neko lekko się zarumienił na myśl, że kiedy ten
blondyn się uśmiechał wyglądał naprawdę niesamowicie. Kobieta siedząca za
biurkiem nie mogła nic powiedzieć. Wstawiła im po dwie oceny celujące na
każdego i wyciągnęła chusteczkę do otarcia łez. Sugiyama pomyślał, że śpiewanie
jest cudowne, jeśli można doprowadzić ludzi do tak skrajnych emocji za pomocą
muzyki, dlatego też był to jeden z jego ulubionych przedmiotów. Zanim usiadł na
miejsce zauważył kątem oka jak Hirose zaciska pięści i zęby. Sprawiło mu to
niewielką satysfakcję.
Po lekcjach Neko dogonił Ren’a, aby go odprowadzić do
domu. Nadal nie zrezygnował z uświadomienia mu swoich uczuć. Postanowił, że
powie mu to tyle razy ile będzie trzeba, żeby w końcu to do niego dotarło.
Zatrzymali się przed domem Akiyamy.
- Do jutra Neko – chan – już
odwrócił się w stronę drzwi kiedy Neko złapał go za rękę. Nic więcej nie
zrobił. Uśmiechnął się delikatnie.
- Do jutra Ren – chan – rzekł
spokojnie. Podszedł bliżej nie puszczając jego ręki i czule pocałował w
policzek. Od razu cofnął się i ruszył w swoją stronę. Ren stał jak wryty. Co to
było? Pomyślał. Wszedł do domu i chciał się chwilę zdrzemnąć przed nauką, ale
jego myśli znów krążyły wokół przyjaciela. Zdał sobie sprawę, że kiedy tam
stali miał wrażenie jakby ktoś ich obserwował. Ta osoba wciąż tam stała. Yuuta
stał oparty o drzewo w bocznej uliczce z niepokojącym uśmiechem.
Tymczasem Neko wrócił do
siebie i oparł się o ścianę szczęśliwy jak nigdy dotąd, ze zdrowym rumieńcem na
twarzy. Zaczął chichotać i przypomniał sobie jego reakcję. Uroczy - pomyślał.
Tym razem naprawdę się cieszył, że Ren nie zareagował tak agresywnie, mimo iż
to było tylko delikatne wyznanie z jego strony.
Przez następny tydzień Neko cały czas trzymał się tak
blisko Ren’a jak to możliwe. Delikatnie dotykał jego dłoni, często patrzył mu w
oczy, odgarniał luźne kosmyki z jego twarzy, starał się go rozweselać, nawet
czasami udawało się go połaskotać lub delikatnie musnąć jego skórę. Takimi
subtelnymi gestami miał zamiar okazać mu swoje uczucia. Tak robił też w
kolejnym tygodniu przez pierwsze trzy dni aż w końcu odbył pewną dziwną
rozmowę.
- Hej, ty, Neko – kun, tak? –
zawołał Hirose. Sugiyama skrzywił się słysząc ten arogancki ton. Raczej nie
zapowiadało się na przyjacielską pogawędkę. Znajdowali się na końcu jednego z
korytarzy. Akurat nikogo nie było.
- Hm? – mruknął. Nie chciał
być nieuprzejmy, ale wolał nie silić się przy nim na piękną mowę.
- Nieźle sobie pogrywasz z
Ren – kun. Bawi cię taka gra w pojedynkę? – rzekł cierpko. Neko spiął się.
- O czym ty mówisz? – zapytał
niewinnie. Tamten tylko złośliwie się uśmiechnął.
- Nie udawaj. Zauważyłem to
wszystko. Całus w policzek, te wszystkie głupkowate uśmiechy, łaskotki,
wszędzie razem chodzicie. Dwóch normalnych kolesi się tak nie zachowuje.
- Dla twojej wiadomości,
kiedy byliśmy jeszcze małymi dziećmi przetrwaliśmy jako jedyni podczas pożaru.
Mieliśmy traumę i poradziliśmy sobie z terapią tylko dzięki temu, że jeden był
przy drugim. Opiekujemy się sobą nawzajem od zawsze, więc w naszym przypadku to
norma – nie wiedział nawet po co tłumaczyć się takiemu zeru jak on, no ale cóż
– zdenerwował go.
Hirose prychnął.
- Nie rób ze mnie idioty. A
teraz szczerze: jakbyś się czuł gdyby ktoś jeszcze do niego zarywał?
- Co ty sugerujesz? – zapytał
gniewnie. Yuuta poszerzył uśmieszek, który zaczynał Neko działać na nerwy.
- A może ja też bym się
trochę do niego poprzystawiał?
Blondyn nie wytrzymał.
Doskoczył do Yuuty, chwycił go za gardło i przyparł do ściany. To nie był ten
uprzejmy, wesoły i kulturalny chłopak co wcześniej. Z oczu sypały się pioruny,
można było w nich dostrzec wyraźną obietnicę śmierci. Hirose nawet się tym nie
przejął. Dalej kpiąco wpatrywał się w chłopaka.
- Tylko spróbuj pedale –
syknął dociskając go do ściany.
- Przyganiał kocioł garnkowi,
co? – odrzekł drwiąco.
- Chyba się nie zrozumieliśmy
– powiedział powoli i zacisnął mocniej dłoń na jego krtani tak, że skrzywił się
z bólu – Nie waż się tknąć Ren – chan nawet palcem. Zrozumiano? – ostatnie
słowo wypowiedział wolno, akcentując każdą sylabę i jeszcze mocniej zaciskając
palce. Hirose już czerwony z braku tlenu pokiwał głową na tyle na ile mu
pozwalał żelazny uścisk Sugiyamy. Przytrzymał go jeszcze chwilę i w końcu
puścił gwiazdora, który zaczął łapczywie zagarniać powietrze do płuc.
- Aha i jeszcze jedno – dodał
Neko zanim odszedł – Jeśli jakkolwiek mi się narazisz, a już nie dajcie bogowie
zrań w dowolny sposób Ren – chan, przysięgam ci, że będziesz wąchał kwiatki od
spodu.
Chłopak stał jeszcze oparty o
ścianę tak długo póki tamten nie zniknął z pola widzenia.
Starł trochę śliny z ust i
uśmiechnął się przebiegle.
- No to chyba trochę się
zabawimy Sugiyama – kun, Akiyama – kun.
Rozdział 4 – Rywal?
Po tej rozmowie Neko miał zepsuty humor do końca dnia. Na
szczęście wieczorem był umówiony z Ren’em tym razem u Sugiyamy na naukę do
sprawdzianów.
- Aaaapsiiiik!!! – Neko
kichnął tak, że dom mógłby się zapaść.
- Hej, jesteś chory? - zapytał Ren.
- Chyba tak. Czyli teraz moja
kolej na siedzenie w domu hehe. – zaśmiał się lekko.
- Weź jakieś lekarstwa i
połóż się do łóżka jak już skończymy.
Neko uśmiechnął się
delikatnie i kiwnął głową. Ren – chan jest wobec mnie zdecydowanie milszy. Nie
jest wciąż zirytowany w moim towarzystwie ani nie dogryza tak często. Pomyślał
i jeszcze poszerzył uśmiech.
Zaczynało się ściemniać.
Jedyne światło dawała lampka na stoliku w salonie oraz wesoło trzaskający
kominek. Tym razem mi się uda. Powiedział sobie w duchu.
- Hej, Ren – chan, pamiętasz
może pierwszy dzień w szkole? – zapytał.
- Tak, czemu pytasz?
- Pamiętasz jak pytałeś się
mnie czy Yuki – chan mi się podoba, a ja odpowiedziałem, że kocham kogoś
innego. – spojrzał z powagą na Ren’a, objął go wokół szyi ku jego zdziwieniu i
szepnął prosto do ucha. – To ty jesteś tą osobą.
Ren drgnął. Po plecach
przeszedł mu dreszcz, a na po liczkach nie wiedzieć czemu pojawił się delikatny
rumieniec.
- Co ty wygadujesz? Jak
możesz tak łatwo mówić takie rzeczy. – rzekł prawie szeptem i odsunął go od
siebie delikatnie – Zamiast się nabijać ze mnie na taki temat mógłbyś zachować
tak ważne słowa dla kogoś do kogo naprawdę to czujesz – tym razem nie wybuchł
tak jak poprzednio. Mówił spokojnie, cicho i cały czas unikał kontaktu
wzrokowego z drugim blondynem.
Neko położył mu ręce na
ramionach i przewrócił na plecy. Patrzył mu czule i jednocześnie stanowczo w
oczy.
- C – co ty robisz? – Ren
zaskoczony próbował go od siebie odepchnąć, ale ten zbliżył się bardziej do
niego.
- Ren – chan, to ty jesteś
osobą, dla której zachowywałem to uczucie. Rozumiesz? Ren – chan… - szepnął i
pochylił się nad nim nieco bardziej. Serce leżącego chłopaka biło w
przyspieszonym tempie.
- P – przestań… N – nie rób
tego… - mówił prawie szeptem, głos mu się załamywał, oczy zaszły łzami, serce
jeszcze przyspieszyło. Zacisnął dłonie w pięści, kiedy poczuł oddech Neko na
swojej skórze. Pochylił się nad nim jeszcze aż w końcu musnął jego usta.
Neko delikatnie sunął swoimi
ustami po wargach Ren’a. Czuł się wniebowzięty. Tak długo dusił w sobie te
uczucia, a teraz wszystko mógł z siebie wyrzucić i tym razem nie spotkał się z
wyraźnym odrzuceniem. Pozwolił mu na to wszystko. Nabrał trochę pewności siebie,
więc czule go pocałował. Czuł jakby był w niebie. Nagle coś go zaskoczyło.
Poczuł jak jego ukochany mimowolnie oddaje pocałunki. Teraz to jemu wezbrały łzy
w oczach. Rozdzielił ich usta i spojrzał na niego. Ren natychmiast go odepchnął
i unikając jego wzroku wyszedł z mieszkania. Neko został sam i tak jak drugi
blondyn nie miał pojęcia co myśleć.
Ren biegł do domu wycierając
łzy. Cały czas czuł usta Sugiyamy na swoich. Taki delikatny… Dlaczego zawsze to
przy nim tracę panowanie nad sobą? Pytał sam siebie. Nie mógł zapomnieć jego
dotyku ani szeptanych słów. Co on sobie wyobraża? A mimo to nadal trzymały się
go rumieńce. Ciężko mu było w to wszystko uwierzyć. Kiedy trafił do domu od
razu wszedł pod prysznic i siedział tam dobrą godzinę. Nie pomogło mu to w
myśleniu, ale przynajmniej trochę się uspokoił. Potem rzucił się na łóżko i
próbował zasnąć co utrudniał mu to pewien blondyn o brązowych oczach. Czemu on nie
przestanie się ze mnie nabijać? W końcu udało mu się odpłynąć w krainę marzeń
sennych.
_______________________
Osobiście uwielbiam ten rozdział *-* A co wy myślicie? *gulp*
_______________________
Osobiście uwielbiam ten rozdział *-* A co wy myślicie? *gulp*