Zastygł w szoku. Po prostu nie mógł w to uwierzyć.
Może przez tą chorobę miał już omamy słuchowe? Neko powoli zbliżał się do niego
i gdy już prawie musnął jego usta ten się otrząsnął i gwałtownie wstał.
- Co ty do cholery jasnej
wygadujesz!? – warknął ze wściekłością. Neko tylko lekko zdezorientowany
patrzył na niego. – Dlaczego mówisz takie bzdury!?
Neko znów spoważniał i
spojrzał wprost na krzyczącego.
- To nie są bzdury! Martwię
się o ciebie, ponieważ cię ko-
- Przestań! – przerwał mu Ren,
zasłaniając dłońmi uszy i spuszczając oczy – Przestań sobie ze mnie żartować! –
był zdenerwowany, jego głos był piskliwy i łamał się.
- Ja nie żartuję! Uwierz mi!
Kocham cię Ren – chan! – Neko oparł się na rękach przed sobą i wbijał błagalny
wzrok w chłopaka. Czuł jak gorące łzy próbują się wydostać na zewnątrz, ale
póki co powstrzymał je.
- Dosyć! Jak możesz tak łatwo
mówić takie rzeczy!? Nie chcę tego słyszeć! – odwrócił się i szybko pobiegł do
swojego pokoju.
- Ren – chan! – zawołał za
nim, wyciągając desperacko rękę jakby chciał go złapać, ale ten już dawno
zatrzasnął za sobą drzwi. Teraz już się nie powstrzymywał. Zgarnął prędko swoje
rzeczy do torby i ruszył w kierunku drzwi po drodze pozwalając kryształowym
łzom płynąć wzdłuż policzków. Wybiegł z domu Ren’a trzaskając drzwiami. Całą
drogę do siebie płakał i nie mógł tego zatrzymać, choćby bardzo chciał. Wpadł do
jak zwykle pustego mieszkania. Nie trudził się nawet zapaleniem światła. Rzucił
torbę byle gdzie i oparł się o ścianę, zasłaniając oczy ramieniem. Powoli
osunął się na podłogę, szlochając żałośnie. Podciągnął kolana pod brodę i objął
je ramionami. Po tym co się stało pustka w mieszkaniu wydawała się jeszcze
bardziej przytłaczająca. Po co ja to powiedziałem? – pytał sam siebie. Co ja
mam teraz zrobić? Stop! Nie mogę się załamywać, dobrze wiem gdzie to prowadzi –
donikąd. Ren – chan z jakichś przyczyn myślał, że moje wyznanie to żart, więc
muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby mu uświadomić moje uczucia. Kocham
go i nie zamierzam tego tak zostawić!
Z tym postanowieniem zmarnowany zmusił się do wstania z
samego rana. Tym razem poszedł prosto do szkoły. Z żalem w sercu odkrył, że
Akiyama tego dnia nie przyszedł. Zastanawiał się czy to przez chorobę czy
wczorajszą sytuację. W klasie siedział zupełnie odrealniony. Był w stanie
zauważyć tylko jedną rzecz. Obrzydzały go niemal wszystkie dziewczęta z ich
klasy. Niby były tak bardzo zakochane w nim i w Renie, ale jeśli coś się dzieje
to one nic z tym nie chcą zrobić, na przykład, gdy Ren stracił przytomność lub
nawet teraz kiedy był zdołowany i brakło mu chęci do życia co było widać, bo
niegdyś energiczny, rozpromieniały i wiecznie uśmiechnięty tak teraz nic mu się
nie chciało. Był słaby, a oczy miał dziwnie nieobecne. Jedynymi przyzwoitymi,
wręcz cudownymi jak pomyślał Neko, dziewczynami były Haru, Yuki, Alice i
siostry Asakura. Podeszły do niego wszystkie podczas przerwy i stanęły dookoła
jego ławki. Oderwał wzrok od tańczącego za oknem śniegu i przeniósł go na
przyjaciółki. Tak, cieszył się, że wśród tylu fałszywek w szkole mógł nazwać te
dziewczęta swoimi przyjaciółkami.
- Sugiyama – kun dobrze się
czujesz? – zaczęła Alice. Neko uśmiechnął się słabo.
- Wystarczy Neko, Alice –
chan – poprawił ją.
- Wyglądasz jakbyś się czymś
mocno przejmował Neko – chan. Czy wszystko w porządku? – zapytała Amane.
Zdawało się jakby to z niego wyczytała.
Pokręcił przecząco głową.
- Nie chcę was tym obarczać.
Dam sobie radę.
- Martwisz się z powodu
Akiyamy – senpai – Ayako wypowiedziała to jakby była tego całkowicie pewna.
Neko zaskoczył ten poważny ton głosu oraz jej umiejętność łączenia wszystkich
faktów.
Niechętnie pokiwał głową.
- Cieszę się, że już nie
nosisz soczewek – rzekł do dziewczyny, ale zaraz drgnął kiedy ręka Haru
uderzyła w blat biurka tuż przy nim.
- Nie zmieniaj tematu
Sugiyama – powiedziała twardo. Chłopak wiedział, że jeśli Haru zaczyna mówić do
niego po nazwisku i do tego nawet bez końcówki „–kun” to żarty się skończyły.
Przełknął nerwowo ślinę. Haru należała do dziewczyn miłych i sympatycznych, ale
również do agresywnych, wybuchowych i takich które potrafią zdobyć to czego
chcą. Z jej agresywną stroną miał do czynienia kilka razy i nie chciałby tego
powtórzyć. – Możesz nam powiedzieć Neko – chan – dodała delikatnie.
Chłopak posmutniał i
postanowił powiedzieć im przynajmniej część prawdy.
- Kiedy wczoraj uczyliśmy się
do sprawdzianów był bardzo chory i słaby, a do tego na koniec strasznie się
pokłóciliśmy i nie wiem jak to wszystko naprawić. A myślałem już, że na nowo
odbudowałem naszą przyjaźń. – Położył się na ławce i schował twarz w ramionach.
Następnie poczuł tylko jak ktoś głaszcze go po plecach. To była Yuki. Kolejne
dwie położyły mu ręce na ramionach. Tym razem to Amane i Ayako. Alice nie miała
pojęcia co zrobić, ale wiedział, że jej również jest przykro. Te krótkie chwile
pocieszenia i proste gesty sprawiły, że łzy przestały napływać do oczu póki
Haru nie szarpnęła go lekko za włosy żeby na nią spojrzał. Nie była zła, ale
smutna też nie, nie potrafił odczytać emocji z jej twarzy co znowu musiało mu
przypomnieć Ren’a. Patrzyła na niego hardo, aby nie myślał sobie, że może
pozwolić sobie na słabość z takich błahostek, ale w głębi serca wiedziała jak
bardzo lubili się z Ren’em i było jej przykro, że jej najlepszy przyjaciel tak
cierpiał z tego powodu.
- Nie załamiesz mi się tutaj.
Jasne? – rzekła stanowczo. Neko powoli skinął głową, a Ayama puściła jego włosy
i pogłaskała go po głowie – Wiem, że jest ci przykro, ale twoim zadaniem jest
pójście do niego i wyjaśnienie tej sprawy. Nie możecie tego tak zostawić. – uśmiechnęła
się delikatnie kiedy chłopak pokiwał głową na znak, że się zgadza.
- Neko – chan… - zerknął na
Alice, która podawała mu materiałową chusteczkę. Uśmiechnął się do niej lekko i
podziękował. Starł łzy, próbując wziąć się w garść.
- Dziękuję wam. Cieszę się,
że mogę mieć w was wsparcie – rzekł cicho, a one odwzajemniły jego uśmiech.
- Ty nas wspierasz i
pomagasz, więc oczywistym jest, że chcemy się odwdzięczyć taką samą dobrocią
jaką nam dajesz. – Ayako powiedział to z miną tak poważną, że aż nie pasującą
do jej wyglądu. Teraz sprawiała wrażenie dorosłej poważnej kobiety. W sumie w
ostatnim czasie Neko odkrył jak bardzo podobna jest do swojej równie opanowanej
i elokwentnej siostry, ale potrafiła połączyć to ze swoją słodkością i ciągłą
radością, podczas gdy Amane ujmowała swoim wdziękiem i elegancją, ale też bywała nieostrożna. Emanował z
niej spokój, a większość emocji potrafiła przekazać w jednym spojrzeniu. Jeśli
chodzi o kwiaty to Ayako byłaby jak radosny i spokojny dzwonek, a natomiast
Amane stałaby się cantedeskią. Yuki, jak już wcześniej powiedział, zachwycała
subtelną urodą i delikatnością, także inteligencją, a uroku dodawała jej
nieśmiałość dlatego była orchideą. Alice mimo swojego wcześniejszego
zachowania, z kłującej róży przemieniła się w uwielbianego przez wszystkich
tulipana, prostego acz wciąż pięknego. Haru była wyzwaniem. Nigdy nie potrafił
znaleźć kwiatu, który idealnie by ją odzwierciedlał. Kiedyś myślał, że może to
być lilia, ale odrzucił ten pomysł. Lilia była zbyt delikatna. Owszem Haru
również taka była, ale na inny sposób. Na pierwszy rzut oka wygląda niewinnie,
a gdy ją bliżej poznać okazuje się twarda i wytrzymała. Ten warunek spełniała
orchidea, ale nie mógł dopasować do niej jej energii, stanowczości i władczego
charakteru. Będę musiał nad nią dłużej pomyśleć. Powiedział sobie w duchu.
Od razu po lekcjach pobiegł do apteki po leki dla Ren’a,
a następnie do jego domu. Zatrzymał się tuż przed drzwiami. Już miał wcisnąć
dzwonek, ale cofnął rękę. Bał się jak na niego zareaguje. Czy będzie zły,
obrzydzony, a może w ogóle nic nie powie? Szybko odrzucił wszystkie te myśli i
zadzwonił do drzwi. Obiecał, że z nim porozmawia, więc tak zrobi. Nie stchórzy.
Zadzwonił jeszcze raz. Nadal żadnej odpowiedzi. Nacisnął klamkę, drzwi się
uchyliły. Ren nawet ich nie zamknął po wczorajszym. Wszedł do środka, zdjął
buty i zawołał go. Nikt mu nie odpowiedział.
- Ren – chan? – zawołał raz
jeszcze i zwrócił się w stronę jego pokoju – Ren – chan to ja, Neko. Mogę
wejść? – znowu nikt mu nie odpowiedział. Zaczął się trochę niepokoić. Wszedł do
pokoju i zastał tam Ren’a nieruchomo leżącego na łóżku z nienaturalnie
zaczerwienionymi policzkami. Był cały spocony i miał trudności z wzięciem
oddechu. Neko przez chwilę stał jak wryty, gdy po chwili otrząsnął się. Zaklął
głośno i popędził do łazienki po miskę zimnej wody. Po drodze zgarnął z kuchni
kilka czystych ścierek, szklankę i dzbanek z czystą wodą do picia. Wpadł z
powrotem do pokoju Ren’a i zamoczył jedną ze ścierek w misce, wycisnął i
położył na czole chłopaka. Miał bardzo wysoką gorączkę, około czterdziestu
stopni, a Neko musiał ją jak najszybciej zbić chociaż odrobinę. Uniósł jego
podbródek, aby łatwiej mu było oddychać. Postawił dzbanek z czystą wodą i
szklankę na szafce przy łóżku, a później zamoczył kolejną ścierkę w zimnej wodzie
i zaczął wycierać jego ramiona, twarz i odsłonięty umięśniony brzuch przy czym
strasznie się rumienił. Zagryzł wargę żeby o tym nie myśleć. Okład na czole
chorego zrobił się ciepły, więc Neko włożył go do miski i położył mu następny,
wcześniej przygotowany kawałek materiału. Poszedł szybko wymienić wodę, a gdy
wrócił przygotował leki, które powinien zażyć Ren kiedy się już obudzi. Nagle
leżący blondyn zakaszlał i uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć. Neko
nachylił się trochę żeby go usłyszeć.
-…wo… dy… - chłopak
natychmiast chwycił szklankę, napełnił do trzech czwartych wysokości. Podniósł
Ren’a do pozycji półsiedzącej i przytknął naczynie do jego warg. Pił bardzo
łapczywie, prawie się zakrztusił. Kiedy pozbył się całej zawartości szklanki
wydusił z siebie tylko jedno słowo:
- Jeszcze…
Był bardzo słaby. Neko dał mu
więcej wody wcześniej karząc mu połknąć leki. Wypił niemal wszystko co było w
dzbanku. Chłopak zmienił też okład na świeży i zmierzył mu temperaturę.
Zmalała, nieznacznie, ale zawsze coś. Mokry materiał sprawiał, że czuł ulgę.
- Boli cię coś? – zapytał z
troską kiedy widział, że Ren już jest troszeczkę rozbudzony.
- Gardło i żebra… Ciężko mi
oddychać… - odpowiedział mocno zachrypnięty. Słysząc to zdrowemu blondynowi
wpadł do głowy głupi pomysł, aby wpić się w jego spękane gorące wargi i oddać
mu całe powietrze jakie potrafił zgromadzić w płucach. Zganił się za to, ale
propozycja była nazbyt kusząca. Wyjął z opakowania jedną tabletkę na ból
gardła, kazał położyć się chłopakowi na boku i włożył mu lek do ust. Pastylka
rozpuściła się i Ren natychmiast zasnął. Neko przykrył go kołdrą pod samą szyję
i uchylił lekko okno. Postawił sobie krzesło obok jego łóżka i wpatrywał się w
niego póki sam nie zasnął opierając się o ścianę.
Ren obudził się w środku nocy przez koszmar senny. Kiedy
otworzył oczy już nic nie pamiętał. Zobaczył obok siebie śpiącego na siedząco
Neko. Wróciły do niego wspomnienia wczorajszej kłótni. Skrzywił się. Był zły
przez to, że jego przyjaciel zażartował sobie z tak delikatnego dla niego tematu.
Ale dlaczego był tak przekonywujący i dlaczego tak gwałtownie zareagowałem?
Pytał sam siebie.
- … Ren – chan, czy coś się
stało? Czemu nie śpisz? – usłyszał jego przyciszony głos.
- Miałem koszmar to wszystko
– odrzekł. Neko nachylił się lekko do niego.
- Co ci się śniło? –
dopytywał się. Ren prychnął na tyle na ile pozwalały mu siły.
- Czemu cię to obchodzi?
Sugiyama nachylił się nad nim
jeszcze bardziej przez co ten dziwnie się poczuł.
- Ponieważ cię kocham Ren –
chan – jego głos był niski, głęboki, a ton śmiertelnie poważny. Oczywiście za
to, że to powiedział dostał siarczysty policzek. Chłopak dotknął jedynie piękące miejsce i spojrzał na Ren’a z wyrzutem.
- A to za co? – zapytał
spokojnie.
- Przestań w końcu żartować
na ten temat! – warknął w odpowiedzi i zerwał się na równe nogi.
- Ja nie żartuję Ren – chan!
Kocham cię! – powiedział podniesionym głosem. I znów został uderzony tym razem
pięścią. Poleciał na ścianę. Zaczął łkać. Nie przez przyjmowane ciosy. Przez
to, że Ren nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że taka sytuacja może
zaistnieć. Nie dopuszczał myśli, że Neko może być w nim zakochany.
- Ja… ja mówię całkowicie
poważnie Ren – chan. Proszę… zrozum to… - zapłakał głośno.
- Daj mi spokój. Muszę
odpocząć. Daruj sobie nabijanie się ze mnie póki jestem chory! – odgryzł się.
Neko spojrzał na niego jak
zbity pies, cały zapłakany. Podniósł się z ziemi i zanim wyszedł stanął przed
nim, spojrzał mu w oczy i rzekł szeptem na ucho:
- Kocham cię… dbaj o siebie…
- i zostawił go.
Ren był wściekły po raz
kolejny. Dlaczego on się tak upiera przy tym durnym kawale? Zastanawiał się.
Przed oczami mignęła mu twarz Neko. Cały zapłakany z zaczerwienionym lewym policzkiem
od jego uderzeń, a najgorsze były jego oczy. Kiedy Neko żartował, nawet
poważnie, jego oczy zawsze miały w sobie pewną iskierkę, która go zdradzała.
Tym razem jej nie widział. Czyżby się podszkolił w aktorstwie? Przecież on
nigdy nie jest taki poważny. No i jeszcze to jak się ostatnio zachowywał… Takie
myśli przez całą noc krążyły mu po głowie. W jego oczach widział tylko ból.
Okropny niewysłowiony ból. To wspomnienie przyprawiało go o dreszcze. Nie
chciał tego widzieć. Nie dam się tak łatwo załatwić jakimś tam wybrykiem. Ale
dlaczego był aż tak… aż tak smutny kiedy powiedziałem żeby nie żartował?
Otrząsnął się ze wszystkich myśli i nad ranem zmusił się do przymknięcia oczu.
Spał do późnego popołudnia.
_______________________________________________________________________Mam nadzieję, że się podobało. ^w^
;CCC Biedny Neko-chan. Rodział, cudo. :D
OdpowiedzUsuńKya! Arigatou gozaimasu! Staram się jak mogę! ♥
Usuń;-;...neko...;-;
OdpowiedzUsuńOk...czas na normalny komentarz :)
UsuńBlog znalazłam wczoraj w nocy i tak jakoś przeczytałam, a łzy leciały mi ciurkiem za każdym razem kiedy Ren krzywdził Neko - wrrr - ale i tak świetnie napisane. :D
1. Kiedy dalej?
2. Kiedy Shizaya?
3. Kiedy zaktualizujesz ten tekst na górze...bo daty na listopad ^^"
Łał, ale jestem szczęśliwa! Ten komentarz dał mi zastrzyk energii do pisania! Dziękuję z całego serca i już zabieram się za zaległości. Shizayę dam w sobotę, a "Zakochanego Neko" za dwa tygodnie we wtorek. Jeszcze raz dziękuję! *Q*
UsuńOpowiadanie było świetne. Zapraszam również do mnie i zachęcam do komentowania :)
OdpowiedzUsuńArigatou gozaimasu ^u^
UsuńBiedny Neko ;-; Ren jest niemiły ;-; Opowiadanie, jak już wcześniej wspomniałam, bardzo mi się podoba i nie wiem co innego mogłabym napisać. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy i tyle :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~