- Hej, Ren – chan!!! Już je…
- Neko krzyczał już od progu, ale natychmiast się uciszył kiedy zobaczył
śpiącego Ren’a. Położył reklamówkę z zakupami na stoliku i kucnął przy przyjacielu. Ale słodko śpi. Pomyślał.
Wziął koc z drugiej sofy, przykrył go nim i stał nad nim jeszcze przez chwilę.
Jak tak na niego patrzę to sobie uświadamiam, że nie spałem chyba z tydzień
przez tą przeprowadzkę. Może ja… też… się położę… - delikatnie opadł na Ren’a,
bo zmęczenie już mu na nic innego nie pozwoliło. Żadne z nich nie obudziło się
przez następne kilka godzin.
Był
środek nocy. Pokój oświetlał mocny blask księżyca. Nieco gwałtowniejsze dźwięki
właśnie kończącej się piosenki obudziły Ren’a. Spojrzał na tytuł następnej – „Ai
no uta”. „Piosenka o miłości”? Nie słuchałem tego od lat. Ostatnim razem
odtwarzałem to razem z Neko jeszcze przed wyjazdem. – wtedy właśnie zauważył,
że był przykryty kocem, a na nim spał jego najlepszy przyjaciel. – Ale lekki… -
pomyślał. Aż skrzywił się do swoich myśli kiedy uświadomił sobie, że jest
dzisiaj w takim dobrym humorze tylko przez przejedzenie czekoladą. Nie chciał
budzić chłopaka, więc nie ruszył się nawet o centymetr. Wyjął jedną słuchawkę,
włożył do ucha drugiemu i puścił piosenkę. Mimowolnie uśmiechnął się przy
napływie wspomnień z dziecięcych lat kiedy Sugiyama zawsze pakował się w
kłopoty, a on zawsze musiał go z nich wydostawać, nie mógł spuścić z niego oka
nawet na sekundę. Teraz widok uśmiechającego się przez sen Neko mógł zauroczyć,
a Ren’a po prostu zżerała ciekawość co mu się śni. Po chwili zamknął oczy i
znów odpłynął. Wtedy Neko uchylił jedną powiekę i z delikatnym uśmiechem wtulił
się w chłopaka, który oddychał już spokojnie i miarowo.
- Hej, Ren – chan. Obudź się.
Już pora. Zrobiłem śniadanie. – delikatny, miękki ton Neko przebił się przez
głęboki sen Ren’a i zmusił do otworzenia oczu. Już ranek.
- Nie powinieneś się tak
panoszyć po cudzym domu. – powiedział oschle, wchodząc do jadalni – Ale dzięki
za śniadanie. – dodał i usiadł przy stole.
- Smacznego – rzekł radośnie
Neko, a Ren tylko kiwnął głową. Po śniadaniu wszystko posprzątali. –To co teraz
będziemy robić? – zapytał. Ren tylko wzruszył ramionami. Chłopak westchnął
ociężale na obojętność przyjaciela i zaproponował spacer. Zgodził się. Widać,
że gburowaty, „zwyczajny” humor Ren’a wrócił na miejsce, ale mimo to nie miał
oporów przed rozmawianiem i wspominaniem dzieciństwa z Neko.
- Hahaha, a pamiętasz –
zagadnął – jak niechcący strąciłem ul? Musiałeś mnie wepchnąć do jeziora żeby
mnie do reszty pszczoły nie pokąsały!
- Zawsze byłeś lekkomyślny. –
odparł gbur i wzruszył ramionami.
- Naprawdę cieszę się, że
znów jesteśmy we dwóch. – Ren tylko skinął na to głową, ale Sugiyama miał już
dość. Zdenerwował się.
- Ren – chan naprawdę, proszę
powiedz mi… dlaczego nie może być tak jak kiedyś? – zastąpił mu drogę i
spojrzał prosto w oczy. Ren nie spuścił wzroku i ze stoickim spokojem odrzekł:
- Już ci mówiłem, że ludzie
się zmieniają.
- To nie jest odpowiedź. –
powiedział stanowczo, a potem trochę rozluźnił ton – Jeśli jest coś co mogę
zrobić żeby było między nami tak jak dawniej to powiedz, a zrobię wszystko. –
chwila ciszy zdawała się przedłużać godzinami, ale wreszcie Ren powiedział:
- Zwyczajnie potrzebujemy
czasu żeby się do siebie na nowo przyzwyczaić, a przynajmniej ja. Do tego
potrzeba cierpliwości, więc z czasem to wszystko samo wróci. – Neko całkiem się
rozluźnił i uśmiechnął lekko. Zaakceptował obecny stan rzeczy, jednakże cały
czas chcąc go zmienić. Wrócili do domu późnym popołudniem, zjedli obiad i koło
dziesiątej wieczorem położyli się spać.
-Dobranoc Neko – chan.
- Dobranoc Ren – chan.
Następnego
dnia znów czekała ich szkoła. Szli powoli przez dziedziniec szkoły – jak zwykle
Ren zobojętniały, a Neko cały w skowronkach. Po kilkunastu minutach Neko zaczął
pogwizdywać melodię piosenki, którą włączył w nocy Ren. Wtedy ten drugi lekko
się wyprostował, próbując ukryć zdziwienie, ale zaraz rozluźnił się i dołożył
do melodii słowa. Po ostatniej zwrotce spojrzeli po sobie, Neko uśmiechnął się
szczęśliwy, że udało mu się jakoś zmusić Ren’a do zmiany nastroju, a ten na to
odwzajemnił uśmiech nieco lżejszy, ale równie szczęśliwy. Dobry ruch Neko –
chan – pomyślał Ren.
Dotarli do sali. Neko usiadł tam gdzie siedział
pierwszego dnia, a Ren w ławce po środku klasy. Po chwili w drzwiach stanęła
Yuki, odnalazła chłopców wzrokiem uśmiechnęła się szeroko na co Ren pomachał
jej ręką, a Neko odwzajemnił uśmiech. Zajęła swoje miejsce przed Neko. Po
chwili do klasy weszła jeszcze jakaś dziewczyna w długich prostych czarnych
włosach i dużych okularach, rozglądała się po klasie. Zatrzymała wzrok w
miejscu, w którym siedzieli Neko i Yuki. Za nią weszły jeszcze dwie dziewczyny.
Podeszła do Neko i skłoniła się w pas.
- Sugiyama – kun, chcę
przeprosić, że już pierwszego dnia sprawiłam ci kłopot. I ciebie także Kou –
chan za to, że na ciebie naskakiwałam przez ten czas.
- My również przepraszamy –
powiedziała zielonooka stojąca po prawej stronie kłaniającej się dziewczyny i razem
z drugą dołączyły do ukłonu. Yuki wyglądała na zdezorientowaną podobnie jak i
chłopak siedzący za nią, ale zaraz otrząsnął
się.
- Alice – chan?! To ty?! –
dziewczęta wyprostowały się i stojąca po środku skinęła głową lekko się
uśmiechając. Neko oniemiał. Jeszcze dwa dni temu była nieco bardziej wyzywająco
ubrana, bo miała nieco krótszą od reszty spódniczkę oraz chodziła w lekko
rozpiętej koszuli, nie nosząc marynarki ani kokardy czy krawatu, a do tego
miała widoczny jasny makijaż i kręcone farbowane na blond włosy. A dziś stała
przed nim wzorowo ubrana w granatową spódniczkę do kolana, tego samego koloru
marynarkę, jaśniutką białą koszulę dopiętą na ostatni guzik z czerwoną kokardką,
bez zbędnego makijażu, z grzecznie zaczesanymi do tyłu bardzo długimi włosami
naturalnej barwy i miała przypięte po bokach spinkami kosmyki, by nie
nachodziły na twarz, a duże oprawki okularów podkreślały jej jasno niebieskie
oczy. – Nie musisz przepraszać mnie, nie gniewam się, – powiedział, kiedy się
już otrząsnął – ale miło, że mnie wysłuchałaś, i że przeprosiłaś Yuki – chan. –
uśmiechnął się do Alice i zwrócił się do dwójki stojących za nią dziewczyn. –
Jak się nazywacie? – Zielonooka z kasztanowymi włosami do ramion przedstawiła
się pierwsza.
- Nazywam się Asakura Amane,
a to moja młodsza siostra Asakura Ayako. – rzekła wskazując na niższą i
drobniejszą dziewczynę z upiętą wysoko kitką sięgającą do pasa i bardzo
podobnymi tęczówkami, ale jedna wydawała się być nieco ciemniejsza od drugiej.
Neko szybko załapał o co chodzi.
- Miło was poznać. Mnie już
znacie – Sugiyama Neko. Mogę wam mówić po imieniu? – dziewczęta przytaknęły, a
Neko uśmiechnął się do nich ciepło. – Właśnie Ayako – chan dlaczego nosisz soczewkę
w lewym oku? – zagadnął – Pokaż. – wyciągnął rękę w jej stronę aby wyjąć
soczewkę, ale Ayako cofnęła się przestraszona, potknęła o coś z tyłu i wpadła
na ławkę, a wcześniej wspomniane szkło wypadło jej z oka. Podniosła wzrok i
spojrzała na oniemiałego Sugiyamę.
- Wspaniałe! – otrząsnął się
po chwili szoku, kiedy wpatrywał się w jej oczy – prawą zieloną i lewą szarą
tęczówkę – Dlaczego to ukrywałaś? – zapytał, a Ayako schowała twarz w dłoniach
i chlipnęła.
- Niektórzy się ze mnie
naśmiewali tylko dlatego, że mam inny kolor prawego i lewego oka, więc
postanowiłam nosić soczewki żeby przestali mnie tak traktować. – pociągnęła
kilka razy nosem i dalej wpatrywała się w ziemię. Neko chwycił jej dłonie i
skłonił by na niego spojrzała. Kiedy to zrobiła uśmiechnął się pobłażliwie
jakby miał przed sobą małe dziecko.
- Oni ci po prostu
zazdrościli! Nie jeden chciałby mieć takie niesamowite oczy jak ty! Nie noś
więcej szkieł kontaktowych. A jeśli koś spróbuje się z ciebie śmiać na pewno
stanę po twojej stronie Ayako – chan. – dziewczyna wpatrywała się w niego jakby
niepewna, ale po chwili skinęła głową z szerokim uśmiechem i wytarła łzy. Wtedy
chłopak zauważył Ren’a odwróconego w ich stronę i mógłby przysiąc, że dostrzegł
minimalne skinienie głowy nim się odwrócił.
Znowu wszystkie lekcje minęły jak z bicza strzelił.
- Ren – chan!!! – zawołał,
machając z daleka z miną dziecka, które dostało torbę słodyczy. O rany… -
pomyślał Ren. – To co dzisiaj robimy? – zapytał Neko dobiegając do przyjaciela.
- Nie mam specjalnie czasu na
głupoty. Chciałem się pouczyć. – mruknął chłodno. Neko tylko na to delikatnie
się uśmiechnął.
- Tobie to tylko nauka w
głowie. – lubił się z nim przekomarzać, ale najwyraźniej Akiyama nie miał na to
teraz ochoty.
- Powiedział ten, który miał
drugi najlepszy wynik na testach wstępnych. – odgryzł mu się. – Mam zamiar
utrzymać moje wyniki, więc nic nie może mnie odciągać od nauki.
- Hahaha. No tak. Najlepszy w
szkole, wzorowy uczeń, prymus i geniusz od zawsze. A wiesz… - Neko cały
rozpromieniony wciąż kontynuował swój wywód idąc razem z drugim. Ren był
widocznie zirytowany, ale jego przyjaciel tego nie zauważył i kontynuował.
- Jesteś strasznie hałaśliwy.
– rzekł krótko.
- Hm? – spojrzał pytająco,
ale Akiyama stracił już cierpliwość.
- Jesteś irytujący jak tak
cały czas chodzisz za mną i gadasz bez większego sensu. Zajmij się czymś, nie
musisz być cały czas ze mną, potrzebuję więcej przestrzeni niż inni. –
powstrzymywał się by nie warknąć. Kiedy się uspokoił dodał nieco ciszej. –
Wracam do domu. – jak powiedział tak zrobił. Zostawił przyjaciela zdołowanego i
wpatrującego się w ziemię jakby dla niego skończył się świat.
Był już późny wieczór. Ren wciąż siedział przy biurku
przed oknem, mając obok siebie kilkanaście książek i ołówek w ręku. Po
incydencie z Neko zaczęły go zżerać wyrzuty sumienia, zwłaszcza kiedy zobaczył
jego minę. Wyglądał jak pobity, wyrzucony pies. Skarcił się w myślach za
rozmyślanie o tym. Powinien się skupić na nauce. Po chwili złamał ołówek w pół,
kiedy zorientował się, że znów o tym myśli. Sięgnął po drugi i wrócił do zadań.
Nie dane mu było rozwiązać równania, gdyż usłyszał dziwny szelest za oknem.
- Cześć Ren – chan! – tuż
przed twarzą chłopaka wyskoczył Neko, sprawiając, że ten z krzykiem podskoczył
i spadł z krzesła, boleśnie uderzając się w głowę.
- Ren – chan jesteś cały?! –
wykrzyknął Neko z troską w głosie. Ren z sykiem podniósł się, postawił krzesło
i z powrotem na nim usiadł. Spojrzał gniewnie na chłopaka za oknem i
powiedział.
- Co ty u diabła wyrabiasz?
Wiesz, która jest godzina?!
- Wiem, która jest godzina.
1:28. I dlatego tu jestem. – uśmiechnął się promiennie do Ren’a – Powinieneś
iść spać. Jutro nie będziesz w stanie myśleć. – dodał już z poważnym wyrazem
twarzy i spokojniejszym głosem. Ren nie przyzwyczajony do takiego zachowania ze
strony przyjaciela zastanowił się przez chwilę. Dopiero wtedy go uderzyło jak
mocno zranił Neko, ale ten po prostu tak bardzo chciał być w jego towarzystwie,
że nawet tamte słowa – choć sprawiły, że nie jest już sobą – nie powstrzymały
go od chęci zyskania ponownej sympatii Ren’a. Lecz wciąż raniły go bardzo mocno
– na tyle, by bać się spojrzeć w chłodne oczy Akiyamy. Ren spuścił głowę.
- …szam – gardło zacisnęło
się mu maksymalnie, zachrypnięte tak, że ledwo mógł wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.
Do tego dochodziły jeszcze napływające do oczu łzy i ból głowy, gdy próbował je
zatrzymać oraz te durne wyrzuty sumienia. Neko podniósł wzrok próbując
dosłyszeć wypowiadane słowa. - …praszam… Przepraszam Neko – chan… - wychwycił
wypowiadane słabym szeptem słowa i szczęśliwy również nie mógł już powstrzymać
łez.
- Dziękuję Ren – chan… Ja też
cię przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło. – mówił przez łzy, ale wciąż
zrozumiale. Ren spojrzał na niego.
- Też tego nie chciałem. Ale
wiesz… że mimo tego nie mogę zmienić swojego zachowania. Taki już jestem i taki
będę. Ale postaram się więcej tak na ciebie nie naskakiwać. – Neko wysłuchał go
i skinął głową.
- W porządku. Wiem, że się
nie zmienisz, ale cieszę się, że się dogadaliśmy. Mam nadzieję, że teraz będzie
coraz lepiej. Co ty na to? – wyciągnął w jego stronę odgięty mały palec –
Obietnica?
Ren taksował przez chwilę
przyjaciela na powrót ubierając obojętną maskę i powiedział.
- Niech będzie. – zahaczył
swoim małym palcem o wyciągnięty palec Neko – Obietnica. A teraz daj mi się
uczyć.
Neko się nadął i wyrwał
drugiemu ołówek z ręki. Zanim tamten w ogóle zdążył zaprotestować rzekł:
- Masz iść spać! Przemęczysz
się! – potem zrobił smutną minę i dodał – Proszę cię.
Ren znów przez chwilę
taksował przyjaciela wzrokiem aż w końcu uległ jego udawanym smutnym oczom.
- Dobra już idę, ale to samo
tyczy się ciebie.
- Jasne! – odparł
entuzjastycznie Neko ze swoim zwyczajowym uśmiechem. Kiedy Ren już był w
piżamie Neko życzył mu dobrej nocy z odwzajemnieniem i pożegnali się.
----------------------------------------------------------------------------------------
I jak? ^^