Newsy

Jest to blog o tematyce yaoi - miłości pomiędzy mężczyznami. Jeśli nie lubisz takiej tematyki opuść ten blog i nie krytykuj tych, którym się to podoba.
Wróciłam! Notki (jeśli mój Wen pozwoli, a nauczyciele odpuszczą) co 10-14 dni. Najbliższe:


15.06.14 - ???
22.06.14 - ???

niedziela, 27 października 2013

Zakochany Neko 3

Witam wszystkich! Nie mogłam się doczekać kiedy wstawię ten rozdział! Powoli akcja zacznie się rozkręcać, więc mam nadzieję, że wytrwacie za mną ^^ Enjoy :3






- Hej, Ren – chan!!! Już je… - Neko krzyczał już od progu, ale natychmiast się uciszył kiedy zobaczył śpiącego Ren’a. Położył reklamówkę z zakupami na stoliku i kucnął  przy przyjacielu. Ale słodko śpi. Pomyślał. Wziął koc z drugiej sofy, przykrył go nim i stał nad nim jeszcze przez chwilę. Jak tak na niego patrzę to sobie uświadamiam, że nie spałem chyba z tydzień przez tą przeprowadzkę. Może ja… też… się położę… - delikatnie opadł na Ren’a, bo zmęczenie już mu na nic innego nie pozwoliło. Żadne z nich nie obudziło się przez następne kilka godzin.
Był środek nocy. Pokój oświetlał mocny blask księżyca. Nieco gwałtowniejsze dźwięki właśnie kończącej się piosenki obudziły Ren’a. Spojrzał na tytuł następnej – „Ai no uta”. „Piosenka o miłości”? Nie słuchałem tego od lat. Ostatnim razem odtwarzałem to razem z Neko jeszcze przed wyjazdem. – wtedy właśnie zauważył, że był przykryty kocem, a na nim spał jego najlepszy przyjaciel. – Ale lekki… - pomyślał. Aż skrzywił się do swoich myśli kiedy uświadomił sobie, że jest dzisiaj w takim dobrym humorze tylko przez przejedzenie czekoladą. Nie chciał budzić chłopaka, więc nie ruszył się nawet o centymetr. Wyjął jedną słuchawkę, włożył do ucha drugiemu i puścił piosenkę. Mimowolnie uśmiechnął się przy napływie wspomnień z dziecięcych lat kiedy Sugiyama zawsze pakował się w kłopoty, a on zawsze musiał go z nich wydostawać, nie mógł spuścić z niego oka nawet na sekundę. Teraz widok uśmiechającego się przez sen Neko mógł zauroczyć, a Ren’a po prostu zżerała ciekawość co mu się śni. Po chwili zamknął oczy i znów odpłynął. Wtedy Neko uchylił jedną powiekę i z delikatnym uśmiechem wtulił się w chłopaka, który oddychał już spokojnie i miarowo.
- Hej, Ren – chan. Obudź się. Już pora. Zrobiłem śniadanie. – delikatny, miękki ton Neko przebił się przez głęboki sen Ren’a i zmusił do otworzenia oczu. Już ranek.
- Nie powinieneś się tak panoszyć po cudzym domu. – powiedział oschle, wchodząc do jadalni – Ale dzięki za śniadanie. – dodał i usiadł przy stole.
- Smacznego – rzekł radośnie Neko, a Ren tylko kiwnął głową. Po śniadaniu wszystko posprzątali. –To co teraz będziemy robić? – zapytał. Ren tylko wzruszył ramionami. Chłopak westchnął ociężale na obojętność przyjaciela i zaproponował spacer. Zgodził się. Widać, że gburowaty, „zwyczajny” humor Ren’a wrócił na miejsce, ale mimo to nie miał oporów przed rozmawianiem i wspominaniem dzieciństwa z Neko.
- Hahaha, a pamiętasz – zagadnął – jak niechcący strąciłem ul? Musiałeś mnie wepchnąć do jeziora żeby mnie do reszty pszczoły nie pokąsały!
- Zawsze byłeś lekkomyślny. – odparł gbur i wzruszył ramionami.
- Naprawdę cieszę się, że znów jesteśmy we dwóch. – Ren tylko skinął na to głową, ale Sugiyama miał już dość. Zdenerwował się.
- Ren – chan naprawdę, proszę powiedz mi… dlaczego nie może być tak jak kiedyś? – zastąpił mu drogę i spojrzał prosto w oczy. Ren nie spuścił wzroku i ze stoickim spokojem odrzekł:
- Już ci mówiłem, że ludzie się zmieniają.
- To nie jest odpowiedź. – powiedział stanowczo, a potem trochę rozluźnił ton – Jeśli jest coś co mogę zrobić żeby było między nami tak jak dawniej to powiedz, a zrobię wszystko. – chwila ciszy zdawała się przedłużać godzinami, ale wreszcie Ren powiedział:
- Zwyczajnie potrzebujemy czasu żeby się do siebie na nowo przyzwyczaić, a przynajmniej ja. Do tego potrzeba cierpliwości, więc z czasem to wszystko samo wróci. – Neko całkiem się rozluźnił i uśmiechnął lekko. Zaakceptował obecny stan rzeczy, jednakże cały czas chcąc go zmienić. Wrócili do domu późnym popołudniem, zjedli obiad i koło dziesiątej wieczorem położyli się spać.
-Dobranoc Neko – chan.
- Dobranoc Ren – chan.


Następnego dnia znów czekała ich szkoła. Szli powoli przez dziedziniec szkoły – jak zwykle Ren zobojętniały, a Neko cały w skowronkach. Po kilkunastu minutach Neko zaczął pogwizdywać melodię piosenki, którą włączył w nocy Ren. Wtedy ten drugi lekko się wyprostował, próbując ukryć zdziwienie, ale zaraz rozluźnił się i dołożył do melodii słowa. Po ostatniej zwrotce spojrzeli po sobie, Neko uśmiechnął się szczęśliwy, że udało mu się jakoś zmusić Ren’a do zmiany nastroju, a ten na to odwzajemnił uśmiech nieco lżejszy, ale równie szczęśliwy. Dobry ruch Neko – chan – pomyślał Ren.
            Dotarli do sali. Neko usiadł tam gdzie siedział pierwszego dnia, a Ren w ławce po środku klasy. Po chwili w drzwiach stanęła Yuki, odnalazła chłopców wzrokiem uśmiechnęła się szeroko na co Ren pomachał jej ręką, a Neko odwzajemnił uśmiech. Zajęła swoje miejsce przed Neko. Po chwili do klasy weszła jeszcze jakaś dziewczyna w długich prostych czarnych włosach i dużych okularach, rozglądała się po klasie. Zatrzymała wzrok w miejscu, w którym siedzieli Neko i Yuki. Za nią weszły jeszcze dwie dziewczyny. Podeszła do Neko i skłoniła się w pas.
- Sugiyama – kun, chcę przeprosić, że już pierwszego dnia sprawiłam ci kłopot. I ciebie także Kou – chan za to, że na ciebie naskakiwałam przez ten czas.
- My również przepraszamy – powiedziała zielonooka stojąca po prawej stronie kłaniającej się dziewczyny i razem z drugą dołączyły do ukłonu. Yuki wyglądała na zdezorientowaną podobnie jak i chłopak siedzący za nią, ale zaraz otrząsnął  się.
- Alice – chan?! To ty?! – dziewczęta wyprostowały się i stojąca po środku skinęła głową lekko się uśmiechając. Neko oniemiał. Jeszcze dwa dni temu była nieco bardziej wyzywająco ubrana, bo miała nieco krótszą od reszty spódniczkę oraz chodziła w lekko rozpiętej koszuli, nie nosząc marynarki ani kokardy czy krawatu, a do tego miała widoczny jasny makijaż i kręcone farbowane na blond włosy. A dziś stała przed nim wzorowo ubrana w granatową spódniczkę do kolana, tego samego koloru marynarkę, jaśniutką białą koszulę dopiętą na ostatni guzik z czerwoną kokardką, bez zbędnego makijażu, z grzecznie zaczesanymi do tyłu bardzo długimi włosami naturalnej barwy i miała przypięte po bokach spinkami kosmyki, by nie nachodziły na twarz, a duże oprawki okularów podkreślały jej jasno niebieskie oczy. – Nie musisz przepraszać mnie, nie gniewam się, – powiedział, kiedy się już otrząsnął – ale miło, że mnie wysłuchałaś, i że przeprosiłaś Yuki – chan. – uśmiechnął się do Alice i zwrócił się do dwójki stojących za nią dziewczyn. – Jak się nazywacie? – Zielonooka z kasztanowymi włosami do ramion przedstawiła się pierwsza.
- Nazywam się Asakura Amane, a to moja młodsza siostra Asakura Ayako. – rzekła wskazując na niższą i drobniejszą dziewczynę z upiętą wysoko kitką sięgającą do pasa i bardzo podobnymi tęczówkami, ale jedna wydawała się być nieco ciemniejsza od drugiej. Neko szybko załapał o co chodzi.
- Miło was poznać. Mnie już znacie – Sugiyama Neko. Mogę wam mówić po imieniu? – dziewczęta przytaknęły, a Neko uśmiechnął się do nich ciepło. – Właśnie Ayako – chan dlaczego nosisz soczewkę w lewym oku? – zagadnął – Pokaż. – wyciągnął rękę w jej stronę aby wyjąć soczewkę, ale Ayako cofnęła się przestraszona, potknęła o coś z tyłu i wpadła na ławkę, a wcześniej wspomniane szkło wypadło jej z oka. Podniosła wzrok i spojrzała na oniemiałego Sugiyamę.
- Wspaniałe! – otrząsnął się po chwili szoku, kiedy wpatrywał się w jej oczy – prawą zieloną i lewą szarą tęczówkę – Dlaczego to ukrywałaś? – zapytał, a Ayako schowała twarz w dłoniach i chlipnęła.
- Niektórzy się ze mnie naśmiewali tylko dlatego, że mam inny kolor prawego i lewego oka, więc postanowiłam nosić soczewki żeby przestali mnie tak traktować. – pociągnęła kilka razy nosem i dalej wpatrywała się w ziemię. Neko chwycił jej dłonie i skłonił by na niego spojrzała. Kiedy to zrobiła uśmiechnął się pobłażliwie jakby miał przed sobą małe dziecko.
- Oni ci po prostu zazdrościli! Nie jeden chciałby mieć takie niesamowite oczy jak ty! Nie noś więcej szkieł kontaktowych. A jeśli koś spróbuje się z ciebie śmiać na pewno stanę po twojej stronie Ayako – chan. – dziewczyna wpatrywała się w niego jakby niepewna, ale po chwili skinęła głową z szerokim uśmiechem i wytarła łzy. Wtedy chłopak zauważył Ren’a odwróconego w ich stronę i mógłby przysiąc, że dostrzegł minimalne skinienie głowy nim się odwrócił.
            Znowu wszystkie lekcje minęły jak z bicza strzelił.
- Ren – chan!!! – zawołał, machając z daleka z miną dziecka, które dostało torbę słodyczy. O rany… - pomyślał Ren. – To co dzisiaj robimy? – zapytał Neko dobiegając do przyjaciela.
- Nie mam specjalnie czasu na głupoty. Chciałem się pouczyć. – mruknął chłodno. Neko tylko na to delikatnie się uśmiechnął.
- Tobie to tylko nauka w głowie. – lubił się z nim przekomarzać, ale najwyraźniej Akiyama nie miał na to teraz ochoty.
- Powiedział ten, który miał drugi najlepszy wynik na testach wstępnych. – odgryzł mu się. – Mam zamiar utrzymać moje wyniki, więc nic nie może mnie odciągać od nauki.
- Hahaha. No tak. Najlepszy w szkole, wzorowy uczeń, prymus i geniusz od zawsze. A wiesz… - Neko cały rozpromieniony wciąż kontynuował swój wywód idąc razem z drugim. Ren był widocznie zirytowany, ale jego przyjaciel tego nie zauważył i kontynuował.
- Jesteś strasznie hałaśliwy. – rzekł krótko.
- Hm? – spojrzał pytająco, ale Akiyama stracił już cierpliwość.
- Jesteś irytujący jak tak cały czas chodzisz za mną i gadasz bez większego sensu. Zajmij się czymś, nie musisz być cały czas ze mną, potrzebuję więcej przestrzeni niż inni. – powstrzymywał się by nie warknąć. Kiedy się uspokoił dodał nieco ciszej. – Wracam do domu. – jak powiedział tak zrobił. Zostawił przyjaciela zdołowanego i wpatrującego się w ziemię jakby dla niego skończył się świat.
            Był już późny wieczór. Ren wciąż siedział przy biurku przed oknem, mając obok siebie kilkanaście książek i ołówek w ręku. Po incydencie z Neko zaczęły go zżerać wyrzuty sumienia, zwłaszcza kiedy zobaczył jego minę. Wyglądał jak pobity, wyrzucony pies. Skarcił się w myślach za rozmyślanie o tym. Powinien się skupić na nauce. Po chwili złamał ołówek w pół, kiedy zorientował się, że znów o tym myśli. Sięgnął po drugi i wrócił do zadań. Nie dane mu było rozwiązać równania, gdyż usłyszał dziwny szelest za oknem.
- Cześć Ren – chan! – tuż przed twarzą chłopaka wyskoczył Neko, sprawiając, że ten z krzykiem podskoczył i spadł z krzesła, boleśnie uderzając się w głowę.
- Ren – chan jesteś cały?! – wykrzyknął Neko z troską w głosie. Ren z sykiem podniósł się, postawił krzesło i z powrotem na nim usiadł. Spojrzał gniewnie na chłopaka za oknem i powiedział.
- Co ty u diabła wyrabiasz? Wiesz, która jest godzina?!
- Wiem, która jest godzina. 1:28. I dlatego tu jestem. – uśmiechnął się promiennie do Ren’a – Powinieneś iść spać. Jutro nie będziesz w stanie myśleć. – dodał już z poważnym wyrazem twarzy i spokojniejszym głosem. Ren nie przyzwyczajony do takiego zachowania ze strony przyjaciela zastanowił się przez chwilę. Dopiero wtedy go uderzyło jak mocno zranił Neko, ale ten po prostu tak bardzo chciał być w jego towarzystwie, że nawet tamte słowa – choć sprawiły, że nie jest już sobą – nie powstrzymały go od chęci zyskania ponownej sympatii Ren’a. Lecz wciąż raniły go bardzo mocno – na tyle, by bać się spojrzeć w chłodne oczy Akiyamy. Ren spuścił głowę.
- …szam – gardło zacisnęło się mu maksymalnie, zachrypnięte tak, że ledwo mógł wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Do tego dochodziły jeszcze napływające do oczu łzy i ból głowy, gdy próbował je zatrzymać oraz te durne wyrzuty sumienia. Neko podniósł wzrok próbując dosłyszeć wypowiadane słowa. - …praszam… Przepraszam Neko – chan… - wychwycił wypowiadane słabym szeptem słowa i szczęśliwy również nie mógł już powstrzymać łez.
- Dziękuję Ren – chan… Ja też cię przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło. – mówił przez łzy, ale wciąż zrozumiale. Ren spojrzał na niego.
- Też tego nie chciałem. Ale wiesz… że mimo tego nie mogę zmienić swojego zachowania. Taki już jestem i taki będę. Ale postaram się więcej tak na ciebie nie naskakiwać. – Neko wysłuchał go i skinął głową.
- W porządku. Wiem, że się nie zmienisz, ale cieszę się, że się dogadaliśmy. Mam nadzieję, że teraz będzie coraz lepiej. Co ty na to? – wyciągnął w jego stronę odgięty mały palec – Obietnica?
Ren taksował przez chwilę przyjaciela na powrót ubierając obojętną maskę i powiedział.
- Niech będzie. – zahaczył swoim małym palcem o wyciągnięty palec Neko – Obietnica. A teraz daj mi się uczyć.
Neko się nadął i wyrwał drugiemu ołówek z ręki. Zanim tamten w ogóle zdążył zaprotestować rzekł:
- Masz iść spać! Przemęczysz się! – potem zrobił smutną minę i dodał – Proszę cię.
Ren znów przez chwilę taksował przyjaciela wzrokiem aż w końcu uległ jego udawanym smutnym oczom.
- Dobra już idę, ale to samo tyczy się ciebie.
- Jasne! – odparł entuzjastycznie Neko ze swoim zwyczajowym uśmiechem. Kiedy Ren już był w piżamie Neko życzył mu dobrej nocy z odwzajemnieniem i pożegnali się.



 ----------------------------------------------------------------------------------------




I jak? ^^

czwartek, 17 października 2013

Zakochany Neko 2

Witam wszystkich! Notka miała być 19. 10. ale niestety tego dnia mnie nie będzie w domu, więc dodam dzisiaj ^^ A oprócz tego stwierdzam, iż notka co dwa tygodnie to zbyt długo ;-; Dlatego też będę dodawała co 10 dni lub coś w ten deseń :3 A na razie zapraszam do czytania ^^







Po zajęciach, tak jak obiecał, Neko udał się wraz z Yuki na spacer. Nie znał jeszcze dość dobrze szkoły więc zaproponowała, że go dokładnie oprowadzi. Po drodze chłopak kupił obiecane lody i zaczęli wycieczkę. Neko był zachwycony każdym szczegółem szkoły, a także różnorodnością zajęć.
- Ano, Neko – chan. – chłopak mruknął na znak by kontynuowała – Wiem, że to głupie, ale dlaczego porównałeś mnie wtedy do orchidei? Znaczy się, nie żebym miała coś przeciwko, wręcz przeciwnie to było piękne, ale większość chłopców porównuje dziewczyny do kwiatów wiśni. – zmieszała się odrobinę, a Neko uśmiechnął się i spojrzał w niebo.
- Nie, to nie jest głupie. – Yuki spojrzała na niego z zaciekawieniem, a ten po chwili milczenia dokończył – Widzisz, uważam, że jeśli chłopak chce sprawić dziewczynie szczery komplement nie powinien porównywać jej do kwiatów wiśni. Owszem, są piękne, ale bardzo nie trwałe i ulotne, przekwitają i stają się tylko kłującym wspomnieniem. Natomiast orchidee są wieczne i moim zdaniem nawet piękniejsze. Można podziwiać ich piękno niemal cały czas, dobrze pielęgnowane nie przekwitają i olśniewają swoim bytem. – spojrzał teraz na wpatrującą się w niego Yuki i uśmiechnął jeszcze szerzej – I uważam, że orchidea jest idealnym porównaniem do ciebie w każdym szczególe. – dziewczyna zarumieniła się i odwróciła wzrok od jego głębokich brązowych oczu. Po chwili zatrzymała się.
- Hm? Coś się stało Yuki – chan? – Neko patrzył przez chwilę na nią, a potem przeniósł wzrok na trzy dziewczęta stojące naprzeciw nich.
- Witaj Yuki – chan! – powiedziała stojąca na przedzie z farbowanymi na jasny blond, długimi, kręconymi włosami. – Czyli jednak te plotki to prawda!
- J – jakie plotki? – zająknęła się dziewczyna mówiąc słabym głosem. Farbowana blondynka prychnęła.
- O tym, że nowy uczeń jest tak słodki, że każda dziewczyna się w nim zakochuje i o tym, że owinęłaś go sobie wokół palca. – Neko nie wytrzymał. Zmienił swój wesoły wyraz twarzy i z jeszcze kontrolowanym gniewem dołączył do rozmowy.
- Wybacz, ale czy mogę wiedzieć kim jesteś i jakim prawem mówisz tak do Yuki – chan?! – dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie i odpowiedziała:
- Nazywam się Alice Naranawa. A Yuki jest po prostu ofiarą losu. Powiem ci prawdę: ona nie jest z bogatej rodziny, dostała stypendium za wysokie wyniki. – chłopak stracił cierpliwość, postąpił krok do przodu, zacisnął pięści i lekko podniesionym tonem rzekł:
- I ty mówisz, że to ona jest ofiarą losu? Naprawdę… tacy ludzie jak ty powinni dowiedzieć się gdzie ich miejsce! – nie potrafił już się kontrolować, ale postarał się uspokoić trochę głos – Nie wiem ile słyszałaś, ale powiem ci, że porównałem Yuki – chan do orchidei, olśniewająco pięknej, wiecznej i wyjątkowej rośliny, a ty mnie tylko utwierdziłaś w tym, że miałem rację co do tego. – Alice zmarszczyła czoło i znów prychnęła lekceważąco.
- W takim razie do czego mnie byś porównał? Może do róży skoro taką szarą mysz połączyłeś z orchideą. – Yuki zagryzła wargi i wbiła wzrok w ziemię. Neko kątem oka zauważył to, pomyślał przez chwilę nad odpowiedzią i rzekł zadziwiająco spokojnie.
- Tak, ty jesteś jak róża. Uwodzisz wszystkich pięknem, aby później ranić kolcami. Wszyscy cię pragną, ale jednocześnie nienawidzą za ból jaki przysparza ukłucie. Więc jeśli sama nie stępisz kolców nikt nigdy nie weźmie róży i nie przytuli do serca, nikt nigdy nie będzie mógł poznać prawdziwego zapachu ani nie pozna prawdziwego piękna ukrytego w niej, czyż nie? Róża nie jest złym kwiatem tylko zagubionym, tworzy cierniową ochronę, bo boi się, że ktoś ją boleśnie zerwie i wyrzuci, a w tym czasie będzie więdła niepielęgnowana i umrze. Jeśliby pozbyła się cierni, pewnego dnia ktoś delikatnie zerwałby ją i posadził w swoim ogrodzie i pielęgnowałby ją każdego dnia z uśmiechem i troską, a ta rosłaby najpiękniejsza, by widzieć uśmiech swego ogrodnika. – dziewczyna słuchała uważnie wpatrując się w ziemie tak jak wcześniej Yuki, która patrzyła teraz na przyjaciela jak zaczarowana. Przed Naranawą na chodniku pojawiły się mokre plamy, odwróciła się i szła przed siebie.
- Miłego dnia Sugiyama – kun. Miłego dnia Kou – chan. – Yuki i Neko uśmiechnęli się, a pozostałe dwie koleżanki Alice zmieszały się, na policzkach miały rumieńce; ukłoniły się  do nich i poszły za przyjaciółką w zupełnej ciszy.
- Dziękuję, Neko – chan! Uratowałeś mnie. – powiedziała Kou. Neko spojrzał na nią z zadowoleniem i lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie, uratowałem ciebie i Alice. Tak jak mówiłem, róża nie jest złym kwiatem tylko zagubionym. – Yuki odpowiedziała mu uśmiechem.
- Naprawdę jesteś niesamowity Neko – chan.
- Tak uważasz? Dzięki! – i wrócił mu jego zwyczajny szczęśliwy wyraz. – Usiądźmy gdzieś. Lepiej żebym się uspokoił po czymś takim.
Tuż obok klonu była mała ławka. Yuki usiadła ze splecionymi rękoma, a Neko opar się łokciami o ramę i odchylił głowę tak by patrzeć w niebo, które do połowy przesłaniały gałęzie drzewa.
- Naprawdę jesteś niesamowita Yuki – chan. Dostać się do tak prestiżowej szkoły i dostać stypendium. – Yuki pokręciła głową.
- Ty przecież też dostałeś stypendium Neko – chan. – chłopak uśmiechnął się i odrzekł:
- Tak, ale ja mam bogatych rodziców. Dostawałem masę korepetycji i dodatkowo prywatnych nauczycieli, a Ty doszłaś do tego sama. Gratulacje. – Yuki nic nie odpowiedziała tylko skinęła głową i uśmiechnęła się. Siedzieli tak przez dłuższą chwilę aż doszedł do ich uszu szelest.
- Nieźle sobie poradziłeś Sugiyama – kun. – Neko podniósł głowę i spojrzał na podchodzącego do nich Ren’a. – Wybacz Kou – chan, że nie interweniowałem, ale widziałem, że Sugiyama – kun daje sobie radę.
- A, nic nie szkodzi Akiyama – kun. – uśmiechnęła się do niego ciepło. Spojrzała na zegarek. – Oh nie, przepraszam was, moja mama już na mnie czeka. Jeszcze raz dziękuję Neko – chan. – skłoniła się w pas i odeszła.
- Do jutra Yuki – chan! – krzyknął Neko, a Ren tylko pomachał na pożegnanie i usiadł koło przyjaciela ze splecionymi ramionami.
- Więc, Kou – chan Ci się podoba? – zapytał Ren. Neko spojrzał na niego i odpowiedział.
- Jest naprawdę bardzo ładna, ale to nie ona zajmuje miejsce w moim sercu.
- Rozumiem… nie będę pytał kto. – nastało krótkie milczenie.
- Hej, Akiyama - kun. Nie udało nam się dzisiaj prawie w ogóle rozmawiać ani zjeść lunch, więc co powiesz żebyśmy zjedli razem obiad. – zaproponował entuzjastycznie Neko. Ren zastanowił się przez chwilę.
- W porządku. – odpowiedział – Możemy zjeść u mnie w domu. Ty ledwo co przyjechałeś, więc nie będę Ci robił kłopotu. – Neko uśmiechnął się do niego i podziękował. Teraz wyciągnął ramię i położył rękę na ramieniu Ren’a, który zerknął podejrzliwie.
- A wracając do tematu dziewczyn hehe; która tobie zawróciła w głowie? – zapytał z chytrym uśmieszkiem na ustach, a Ren zmarszczył brwi i odpowiedział:
- Żadna. Nie będę się zakochiwać. Każdego tygodnia co najmniej jedna pyta się czy zechcę z nią gdzieś wyjść. – wstał i dodał – Dobra, zbierajmy się już.
- Okej! – powiedział zrezygnowany. Przez dłuższy czas drogi panowała cisza, ale żadnemu to nie przeszkadzało. W końcu odezwał się Neko.
- Wiesz Akiyama – kun… Cieszę się, że znów udało nam się spotkać po dwóch latach. Szczerze mówiąc kiedy Cię zobaczyłem od razu poczułem wielką ulgę. Nie wiem co bym zrobił gdyby nie udało nam się znów odnaleźć. No i znów wszystko będzie tak jak dawniej! – Ren skinął lekko głową i odpowiedział:
- Ale wiesz, że przez te dwa lata wiele się zmieniło. Wątpię żeby wszystko było takie samo jak kiedyś… - wtedy właśnie to go uderzyło: jak wiele zmieniło się przez dwa lata i jak bardzo brakowało mu bratniej duszy – Neko. Wesoły chłopak wbił wzrok w ziemię i pociągnął kilka razy nosem – Ej, ty płaczesz? – Neko przez chwilę się nie odzywał, ale zaraz podniósł głowę i rzekł zachrypniętym głosem:
- To… okrutne Akiyama – kun… Nie sądziłem… że dwa lata mogły tak bardzo nas od siebie odsunąć, ale… - ciągnął chłopak co chwila pociągając nosem i spojrzał na przyjaciela starając się uśmiechnąć w miarę szczerze – Zrobię wszystko żebyśmy znów byli tak przywiązani do siebie jak kiedyś. – Ren westchnął i puknął go palcem w czoło.
- Głupku, nie rycz mi tu już. Przecież prawie całe życie znajomości nie znika od tak sobie… wystarczy to odświeżyć prawda? – tym razem Neko naprawdę wesoło się uśmiechnął i otarł rękawem łzy.
- Tak jest! I zaczynamy od teraz! Masz natychmiast zapomnieć o tym, że nie widzieliśmy się przez dwa lata i masz się do mnie odnosić całkowicie tak jak przed rozdzieleniem!
- Dobra, już dobra Sugiyama – kun.
- Łącznie z mówieniem mi po imieniu. – dodał chłopak.
- Nie będę ci mówił po imieniu. – odparł.
- Eh? Dlaczego? – zapytał zasmucony Neko.
- Bo ty do mnie też nie mówisz po imieniu. – odrzekł Ren.
- Mogę? – zapytał podekscytowany przyjaciel. – Na początku chciałem ci mówić po imieniu, ale wszyscy zwracają się do ciebie „Akiyama” i nie wiedziałem jak na to zareagować, więc postanowiłem też na razie tak na ciebie mówić.  Naprawdę bardzo się cieszę Ren – chan!!!
- Ej nie pospieszyłeś się z tym „chan”? – powiedział Ren, a Neko z uśmiechem odrzekł:
- Ty też możesz mi mówić zdrobnieniem Ren – chan. A może powinienem ci mówić
Rei – Rei? – przekomarzał się z nim przez resztę drogi aż dotarli do domu Ren’a.
- Dobrze już mów na mnie jak ci się podoba Neko – chan. Wejdźmy do środka. – Dom – właściwie pałacyk – był ogromny. Miał cztery cudownie urządzone piętra; na parterze była sypialnia Ren’a, przedpokój, z którego od razu przechodziło się do salonu i jadalni, a stamtąd prosto do kuchni. Na pierwsze piętro wchodziło się po prostych schodach przy przedpokoju. Tam z kolei, były dwie łazienki, sypialnia rodziców Ren’a i pokój gościnny. Znów kolejne piętro to prywatna biblioteka Ren’a, gdzie w miejscach ścian stały wielkie, od podłogi do samego sufitu, regały zapełnione książkami, jedyne światło wpadało do pomieszczenia przez mały balkon, na którym zazwyczaj czytał. Na trzecim piętrze znajdowała się wielka sala treningowa, z której korzystał tylko on. Była cała wyłożona matami, a dookoła stały drzewka bonsai i drzewka bambusowe, do tego na ścianie naprzeciw wejścia znajdował się portret O’senseia Morihei Ueshiby – twórcy Aikido, a z lewej strony wisiały kolejno waza, mochizuki, katana, tanto, bokken i jo. Ten pokój zrobił największe wrażenie na Neko. Ostatnie piętro to strych – zwyczajna rupieciarnia pokryta kurzem. W domu oprócz tego było jeszcze kilka innych pomieszczeń.
            Rozległ się zgrzyt zamka.
- O, witaj w domu, mamo. – przywitał ją stojącą jeszcze w progu Ren. Ta zdjęła płaszcz uśmiechnęła się wesoło i przytuliła do syna.
- Cześć synku. – powiedziała radosnym głosem, a chłopak skrzywił się i lekko ją odepchnął wywołując u niej cichy chichot.
- Standardowo w szkole jak zwykle wszystko w najlepszym porządku – odpowiedział uprzedzając pytanie matki a potem dodał – Była taka jedna niespodzianka… Neko – chan wrócił…
- Doberek! – wykrzyknął Neko wyskakując zza pleców Ren’a. Pani Akiyama bardzo zaskoczona, przez chwilę stała znieruchomiała, ale chwilę potem rzuciła się ze śmiechem na chłopca i przytuliła go do siebie.
- Hahaha, jak dobrze cię znów widzieć Neko – chan!
- Panią też dobrze znów widzieć Alisa – san! – odrzekł Neko. Wtedy Pani Alisa go puściła i klasnęła w dłonie.
- Mam pomysł! Ugotuję świetny obiad, prawdziwą ucztę żeby uczcić twój powrót i to, że znów mogliście się spotkać! No i przy okazji wszystko mi opowiesz! Bo wiesz – dodała trochę ciszej – czasami Ren wspominał jak bardzo chciałby żebyście znów mogli mieszkać blisko siebie, a nawet widziałam jak popłynęło mu kilka łez…
- Przestań wymyślać takie głupie bajki! – wrzasnął Ren – Niby kiedy mówiłem coś podobnego!? – matka Ren’a tylko się uśmiechnęła, mrugnęła jednym okiem w kierunku Neko i powiedziała:
- Przebierzcie się z mundurków i idźcie do salonu. Zaraz będzie wielka uczta!
- A, jeśli chodzi o to, to nie musi się Pani dla mnie wysilać… - Neko chciał zaprotestować, ale nie było mu dane skończyć zdanie.
- Co ty mówisz? Nie ma mowy! – przerwała mu gospodyni – Dla mnie to żaden problem, a wręcz przyjemność! A tak na marginesie to mów mi po prostu Alisa – chan. Dobrze? – uśmiechnęła się ciepło do chłopca, a ten odwzajemnił uśmiech i skinął głową.
- Chodź. Zakładam, że nie masz ubrań na zmianę, więc coś ci znajdę. Z rozmiarem nie powinno być problemu…
Czy ten gość w ogóle przez ten czas okazywał jakieś emocje? Pomyślał Neko i poszedł za przyjacielem do jego pokoju. Otworzył sięgającą sufitu rozsuwaną szafę, poszperał trochę i znalazł jasny t – shirt i czarne bojówki.
- Myślę, że powinny pasować. Przymierz. – dał Neko ubrania, a ten jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha podziękował i włożył to co dał mu przyjaciel, a ten zaczął szukać czegoś dla siebie.
- Leżą idealnie! Dzięki Ren – chan!
- Nie ma za co. – odpowiedział chłopak, przebrany już w ciemne jeansy i granatowy t – shirt z nadrukiem. – Chodźmy już. – przeszli do salonu, a Alisa zaraz podała cudowne potrawy. Siedli razem przy stole i od razu zalała Neko fala pytań ze strony Pani domu. Słuchała uważnie kiwając głową, wprawiając tym samym w ruch dwa kosmyki okalające jej twarz, bo jej długie, brązowe i lekko falowane włosy były teraz upięte wysoko w kok. Po obiedzie chłopcy pomogli posprzątać.
- Dziękuję wam. – to mówiąc Alisa przeszła do przedpokoju zakładając buty i płaszcz. – Przykro mi Ren, ale muszę wyjechać na dwa tygodnie, a tata jak na razie musi załatwić kilka spraw w Indiach. Dasz sobie radę sam?
- Oczywiście, jak zawsze. – jego mama podeszła i znów go przytuliła.
- Mój dzielny wojownik! – Ren lekko się zirytował, ale nic więcej nie zrobił. Pani Akiyama pożegnała się jeszcze z Neko i wyszła.
- Ej Ren – chan! Może mógłbym dziś u ciebie przenocować? – zaproponował Neko.
- Nie powinieneś wracać do siebie? – odrzekł Ren. Neko złożył razem ręce i uśmiechnął się szerzej.
- Proooooooszę! Będzie fajnie! Powspominamy trochę. – Ren westchnął.
- W sumie… czemu nie. – Sugiyama aż podskoczył do góry ze szczęścia. Ren przygotował dwa materace i pościel w swoim pokoju, a Neko wyszedł na chwilę do sklepu. Włożył słuchawki na uszy, położył się na sofie i już po kilku piosenkach zasnął.






-----------------------------------------------------------------------------------


I jak wam się podoba? :D

wtorek, 8 października 2013

Zakochany Neko 1

Hejka! Pierwszy rozdział "Zakochany Neko". Nie przeciągając: zparaszam!






Neko myślał, że podróż trwała całą wieczność. W końcu przeprowadzka z Wielkiej Brytanii do Japonii nie trwa pięciu minut. Dzielnica Shinjuku w Tokio – to jego  nowy dom. Właściwie sam dom był ogromny, czteropiętrowy. Wszedł do swojego nowego pokoju i położył się na łóżku wśród kartonów wgapiając się tępo w sufit. Nareszcie wróciłem – pomyślał. Kątem oka zauważył, że coś wystaje z jego walizki.  Nie wstając uchylił bardziej kieszeń torby i wyciągnął stare zdjęcie. Był na nim on kiedy jeszcze chodził do podstawówki i jeszcze ktoś, ale ta część uległa zniszczeniu przez ogień. Neko westchnął i przyłożył zdjęcie do piersi. Po chwili zerwał się odłożył zdjęcie na szafkę i zaczął się rozpakowywać. Za trzy dni zaczynał szkołę w drugiej klasie gimnazjum Harukawa więc nie mógł sobie pozwolić żeby przeprowadzka i porządki przeszkodziły mu w nauce.
- Harukawa ha? – powiedział do siebie. Wszystkie jego myśli skupiały się na przyszłych trzech dniach – Ciekawe… - i znów wrócił do sprzątania.



- O nie, nie, nie, nie, nie!!! Spóźnię się!!! Czemu, czemu, czemu!? – Neko w pośpiechu wiązał krawat od mundurka szkolnego. Szybko przeczesał blond włosy szczotką, przejrzał się w lustrze i odwracając się potknął o pozostały karton. Gorzej być nie może – pomyślał podpierając się o szafkę kiedy wzrok przyciągnęło do połowy spalone zdjęcie. Pochylił się nad nim z zatroskaną miną. Znów westchnął, wstał, chwycił w biegu torbę i pobiegł na rozpoczęcie roku szkolnego w gimnazjum Harukawa. Szkoła robiła wrażenie. Sześciopiętrowy budynek z siedmioma wieżyczkami, dwudziestoma balkonami, lożą dyrektora, ośmioma salami gimnastycznymi, sześcioma boiskami, pięcioma basenami, i dwudziesto hektarowym parkiem przy czym na każdym piętrze w głównym budynku znajduje się po pięćdziesiąt sal lekcyjnych, siedem laboratoriów, pięć bibliotek, cztery łaźnie, trzy pokoje gdzie uczniowie mają wszelkie wygody i gdzie mogą spędzać cały swój  wolny czas, a na pozostałe budynki składają się wieża zegarowa, internaty dla niektórych uczniów oraz siedziby klubów. Neko odnalazł aulę gdzie dyrektor wygłosił przemówienie, a potem oprowadził nowych uczniów po szkole. Zgodnie z informacjami lekcje miały się odbyć zaraz po oprowadzeniu. Neko trafił do klasy 2A a pierwszą lekcję miał w Sali 146A na trzecim piętrze. Usiadł w ostatniej ławce przy oknie i wpatrywał się w szary krajobraz parku.
- Hm? Neko – chan! – Neko odwrócił się wyrwany z transu.
- O Ayama – chan. Co tu robisz? – przed nim stała ciemnowłosa szczupła i mniej więcej jego wzrostu dziewczyna dość krótko obcięta. Ayama zaśmiała się na jego pytanie.
- To ja powinnam ciebie o to spytać! Miałeś się uczyć w szkole w Wielkiej Brytanii.
- Hahaha tak to prawda i rzeczywiście się uczyłem przez te pięć lat, ale tęskniłem za Japonią i za przyjaciółmi. A, Ayama – chan przywiozłem Ci prezent! – powiedział uśmiechając się radośnie. Ayama obruszyła się i uderzyła go w głowę.
- Hę?! Za co? – zapytał chłopak ze słodką i niewinną miną.
- Ile razy mam Ci powtarzać?! Masz mi mówić po imieniu! Haru, pamiętasz?
- A, tak, przepraszam Haru – chan. Ale, popatrz co mam! – Neko, sięgnął do torby i postawił przed Haru czerwone pudełko szczerząc się do niej od ucha do ucha. Otworzyła je zaciekawiona i z zachwytu wstrzymała oddech.
- Dokładna replika Pałacu Buckingham! Nie musiałeś mi tego kupować!  Nie mogę tego od Ciebie wziąć! – chłopak z uśmiechniętego zmienił wyraz twarzy na zdziwiony.
- Hm? Czemu? – spytał.
- N – no bo ona kosztowała fortunę – zająknęła się Haru nie wiedząc co więcej powiedzieć, a Neko znów uśmiechnął się jeszcze radośniej i rzekł:
- Daj spokój! To drobiazg, specjalnie dla Ciebie. – Haru uśmiechnęła się i rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję Neko – chan! Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!
- Haru – chan… dusisz mnie… - Neko niemalże spurpurowiały zwrócił jej na to uwagę i natychmiast go puściła przepraszając i jeszcze raz dziękując. Zaspanymi oczami rozejrzał się po klasie, a Haru wpatrywała się w makietę jak zaczarowana. Wodził wzrokiem po wszystkich w pokoju, aż przyciągnął go siedzący w pierwszej ławce z prawej blond włosy chłopak z grobową miną.
- Hej, Haru – chan. Kto to jest, ten w pierwszej? – spytał szczerząc się. Dziewczyna zerknęła z ukosa i jakby lekko zachłysnęła się powietrzem.
- To przewodniczący samorządu uczniowskiego, najlepszy uczeń i prawa ręka dyrektora – szepnęła mu ostrożnie do ucha, oglądając się wcześniej by nikt jej nie usłyszał – Jest idolem wszystkich dziewczyn w szkole.
- Poważnie!? – krzyknął entuzjastycznie, a Haru tylko syknęła uciszając go.
- Sam popatrz – wskazała na pozostałe koleżanki, które bez opamiętania gapiły się na  chłopaka, szeptały i chichotały między sobą – co najmniej raz na tydzień otrzymuje miłosne wyznanie, które bez zastanowienia odrzuca, ale nie złośliwie, tylko jak najprawdziwszy dżentelmen, a mimo to mówią, że łamie ser…
- Nie chodziło mi o dziewczyny. Imię? – Neko wciął się jej w pół słowa zupełnie nieoczekiwanym pytaniem z takim samym wyszczerzem jak wcześniej – Jak się nazywa?
- Hę? Ah! Akiyama Ren. – odpowiedziała po chwili. Neko nagle miał przebłysk w głowie i uśmiechnął się jeszcze szerzej, jeśli to w ogóle możliwe. Wstał z ławki i przeszedł pewnym krokiem na drugi koniec sali, przystanął przy ławce Ren’a, śmiejąc się do niego.
- Cześć Ren, kopę lat! – Chłopak spojrzał na niego wzrokiem nie wyrażającym żadnych uczuć.
- Znamy się? – uśmiech Neko przerodził się w smutny grymas.
- No wiesz? Wbijasz mi nóż w serce! – Haru, która na razie oglądała to przedstawienie z daleka podeszła do nich, zwinnie omijając przechodzących uczniów.
- Witaj Akiyama – kun. – Ren przeniósł wzrok ze zdołowanego Neko na koleżankę i przywitał się z nią.
- A, witaj Ayama – chan. – powiedział zupełnie bezbarwnym tonem, a Haru pominęła fakt, że znów nie nazywa jej po imieniu i przeszła do rzeczy.
- To jest mój przyjaciel z dzieciństwa Sugiyama Neko. Wybacz jego bezpośredniość, zawsze taki był. – Neko już chciał się bronić przed oskarżeniami przyjaciółki, ale wtrącił się Ren.
- Sugiyama Neko? – zmarszczył czoło intensywnie próbując sobie coś przypomnieć i po krótkiej chwili odpowiedział. – Aha. Racja już pamiętam. Hmph, rzeczywiście całe życie taki sam, no prawie… - jego głos nadal nie zdradzał żadnych emocji. Neko rozpromieniał nagle, a Haru zdziwiona zapytała.
- To wy się znacie?
- Tak – odpowiedział Ren – przyjaźniliśmy się odkąd mieliśmy po trzy lata, a później trzeba było się rozejść. – Neko powoli pokiwał głową i ze smutnym uśmiechem dokończył.
- Tak. Kiedy mieliśmy po sześć lat byliśmy świadkami wielkiego pożaru lasu na wycieczce. Zginęło mnóstwo ludzi, a my widzieliśmy jak każdego z nich pochłaniają płomienie. Nie mogliśmy nic zrobić. Byliśmy w oddzielnych grupach. Więc kiedy wybuchł ogień rzuciłem się żeby odszukać Ren’a no, a kiedy już na siebie wpadliśmy staraliśmy się znaleźć jakąś kryjówkę. Nie wytrzymywaliśmy psychicznie od krzyków bólu i od widoku zwęglonych ciał. Strażacy powiedzieli, że tylko my przetrwaliśmy, ale nie potrafiliśmy już normalnie żyć, więc poddano nas pewnej terapii…
- W której byliśmy jednocześnie królikami doświadczalnymi i aby porównać wyniki odseparowano nas na rok – przerwał mu Ren – Później spotkaliśmy się w szkole dla nadzwyczaj uzdolnionych w Wielkiej Brytanii. Teraz już wiesz wszystko. – Haru patrzyła na nich z mieszanymi uczuciami podziwu i współczucia. Neko znów przybrał swój zwykły radosny wyraz, kiedy dzwonek wyrwał go ze wspomnień i razem z przyjaciółką wrócili do swoich ławek. Nauczycielka weszła do klasy i wszyscy uczniowie wstali na baczność. Przywitała uczniów pozwalając im usiąść na miejsca.
- Witam was z powrotem w szkole. Zanim zaczniemy sprawdzę obecność. – wymieniła kilka nazwisk kiedy padło na Ren’a.
- Obecny – oznajmił wstając czemu towarzyszyła fala dziewczęcego szeptu przechodzącego przez salę. Wychowawczyni czytała dalej uśmiechając się pod nosem i zerkając na idealnie ubranego w pełny mundurek najlepszego ucznia. Tym razem padło nazwisko Haru.
- Obecna – teraz w Sali była zupełna cisza, ale Neko dostrzegł, że większość chłopców zerkało z ukosa na Ayamę. Nauczycielka znów wyczytała kilku uczniów i w końcu trafiła na Neko.
- Sugiyama Neko – kun. – wstał i powiedział:
- Obecny. – Pani Hanagawa, bo tak nazywała się jego nowa wychowawczyni, zlustrowała go od zawiązanych butów przez nieskazitelnie czyste spodnie, śnieżno białą koszulę i granatową zapiętą marynarkę aż po idealnie zawiązany krawat i uczesane włosy. Uśmiechnęła się pod nosem jak w przypadku Ren’a i Haru. Wszystkie oczy w klasie zwróciły się do niego i zrobiło się strasznie głośno. Dziewczęta piszczały, chichotały i rozmawiały między sobą.
- Patrz jaki słodziak!
- O rany, ale on jest przystojny!
- Złapałabym go i nigdy nie puściła!
Neko wydawał się być trochę zakłopotany, Ren spojrzał tylko na niego z ukosa i wrócił do książki, którą miał na ławce. Jedna z dziewcząt ze splecionymi w warkocz czarnymi włosami wstała i zwróciła się do chłopaka.
- N – nazywam się Kou Y – Yuki. Ch – chyba się w Tobie zakochałam, więc czy u – umówisz się ze mną? – dziewczyna jąkała się z nerwów i jednocześnie wszystkich zszokowała. Neko przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, ale po chwili otrząsnął się, podszedł do niej uśmiechając się łagodnie, ujął jej prawą dłoń i rzekł.
- A więc Yuki – chan, tak? Mogę mówić ci po imieniu? – dziewczyna powoli i niepewnie skinęła głową a Neko uśmiechnął się weselej – Naprawdę olśniewasz urodą, jesteś piękna i świeża jak orchidea. – Yuki czuła, że na policzki wypływa jej rumieniec – Jednak nic o tobie nie wiem, a byłoby dla mnie wielkim uchybieniem gdybym skaleczył tak wspaniały kwiat. Więc co powiesz żebyśmy po zajęciach poszli na lody i spacer? – Neko uśmiechał się do niej wciąż trzymając jej dłoń, a Yuki zamiast rozpłakać się jak większość dziewcząt po odrzuceniu, uśmiechnęła się radośnie i przyjęła jego propozycję.
- Cieszę się! – odpowiedział i powoli wypuszczając jej dłoń cofnął się do swojej ławki. Yuki wciąż jeszcze jakby niewybudzona rozejrzała się po klasie, której panowała zupełna cisza i zorientowała się, że wszyscy się na nią patrzą. Prędko odwróciła się w stronę Pani Hanagawy i skłoniła się do niej prosząc o wybaczenie całego tego zamieszania. Nauczycielka zaśmiała się cicho pod nosem i kazała jej po prostu usiąść na miejsce, a Yuki szybko spełniła jej polecenie z rumieńcem zawstydzenia po części z powodu Neko i po części z powodu krępującej ciszy. W końcu kontynuowali lekcje: Yuki z różowymi policzkami, Neko z wyraźnie poprawionym humorem, Haru cała rozbawiona, a Ren – zupełnie bez wyrazu jakby miał teatralną maskę.



--------------------------------------------------------------------------------------


I jak wam się podobało? :>