Rozdział 3 – To chyba jakiś żart!
Następnego dnia Ren’a obudziło stukanie w okno. Pomyślał,
że to ptak, więc zignorował to i szczelniej owinął się kołdrą. Pukanie jednak
się nasilało póki Ren w końcu nie wstał. Tak jak się spodziewał za oknem stał
Sugiyama.
- O co chodzi? - zapytał
oschle, otwierając okno.
- Zimny jak zawsze. – chłopak
udawanie się naburmuszył i zaraz wrócił do swojego wesołego uśmiechu – Szykuj
się szybko i natychmiast wychodź.
Ren spojrzał na zegarek.
- Jest jeszcze mnóstwo czasu.
Po co tak wcześnie wychodzić?
- Nie dyskutuj tylko idź się
wreszcie szykować. – odparł Neko. Jego przyjaciel tylko westchnął, zabrał ze
sobą mundurek do przebrania i poszedł do łazienki. Pół godziny później stał
gotowy obok chłopaka w granatowym płaszczu, a sam miał na sobie podobny tylko,
że kremowy i obydwaj nosili długie brązowe szaliki. Neko uśmiechnął się do
niego i ruszyli w stronę Harukawy.
- Po co mnie tak wcześnie
wyciągnąłeś? Mamy prawie godzinę do lekcji. – rzekł Ren kiedy już zostawili
kurtki i buty w szatni i rozsiedli się w pokoju dla uczniów.
- Właśnie po to! –
odpowiedział Neko grzebiąc za czymś w torbie. Po chwili wyjął z niej po dwa
pudełka i termosy po czym podał po jednym drugiemu.
- Smacznego! – dodał, widząc,
że Ren nie do końca wie o co mu chodzi. Chłopak skinął w podziękowaniu głową i
zaczął jeść. Wyjątkowo mu smakowało i nie wiedział czy to zasługa głodu czy
Neko naprawdę tak dobrze gotuje.
- Nie musiałeś… - wydusił
przerywając wcześniej podjętą czynność. Neko spojrzał na niego, przełknął kęs i
odłożył pałeczki, wpatrując się poważnie w drugiego blondyna.
- Skoro ty nie chciałeś
wcześniej jeść to ja będę to w ciebie wmuszał. – chociaż wzrok miał śmiertelnie
poważny to ton głosu sprawiał wrażenie
jak gdyby zwyczajnie mówił o pogodzie. – Po prostu nie chcę żeby coś takiego
się powtórzyło – dodał ze spuszczoną głową i ledwo dostrzegalnym uśmiechem. Ren
skinął głową i wrócił do posiłku.
Podczas przerwy obiadowej
Neko znów złapał Ren’a i wcisnął mu pudełko z sushi. Blondyn nawet nie mógł
zaprotestować. W ten sposób Neko postępował przez następny miesiąc póki Ren nie
obiecał, że zacznie jadać posiłki bez przymusu. Zawsze jedli razem no i
oczywiście co drugi dzień Neko przychodził wieczorem sprawdzić czy jego
przyjaciel już szykuje się do snu. Niektórzy uznaliby to za nieco dziwne, ale
takie relacje między tą dwójką to była norma już od dzieciństwa.
Nastał początek października. Właśnie odbywają się zawody
siatkarskie o Puchar Szkoły. Na każdej Sali są po dwie drużyny z różnych klas.
Tylko klasa 2A nie była gotowa. Składy zostały wybrane i oczywiście dwaj
blondyni byli w nich uwzględnieni. Pozostała tylko kwestia wyboru kapitana. Tak
jak nikt nigdy nie kwapił się do pełnienia tej roli, tak ci dwaj jak na złość
zaczęli się o to „przyjaźnie” wykłócać. Doszło do tego, że nowy lider zostanie
wybrany po rozegraniu trzyminutowego meczu jeden na jeden.
- … jeśli po czasie będzie
remis, kapitanem zostanie Shin – kun. – kontynuował Neko. Wspomniany chłopak
poruszył się niespokojnie.
- Hej, ale dlaczego ja? –
zaoponował. Neko jak to miał w zwyczaju zwrócił się do niego z uśmiechem.
- Ponieważ masz cechy
przywódcze, chociażby jak kiedy pomogłeś zapanować nad sytuacją w klasie gdy
Ren – chan stracił przytomność. – na to wspomnienie Ren odwrócił wzrok, a Shin,
nie mogąc na to nic odpowiedzieć po prostu westchnął.
- Dobra, zaczynajmy. – rzucił
od niechcenia Ren.
Pierwszy serw dla Ren’a.
Zabrzmiał gwizdek sędziego. Piłka poszła w górę i… nim Neko zdążył cokolwiek
zauważyć, przy piszczącym aplauzie dziewcząt, piłka śmignęła mu koło ucha,
szarpiąc za włosy. Na jego twarzy malował się grymas szoku. Po chwili jednak,
opanował się, wyprostował i uśmiechnął się ciepło do obecnego rywala.
- Ren – chan ależ to było złośliwe.
Myślałem, że trochę się najpierw zabawimy.
- Przestań gadać i podaj
piłkę.
Neko zaśmiał się pod nosem i
oddał to o co prosił Ren. Kolejne mocne uderzenie, ale tym razem Neko bez
problemu ją przyjął i skontrował ściną. Ren także bez trudności ją odebrał i
wysłał blisko bocznej linii. Chłopak nie dał się na to nabrać. Rzucił się by ją
podbić, odbił jeszcze raz i zamarkował mocne uderzenie, kiedy Ren szybko
wycofał się, by je odebrać, ten delikatnie klepnął piłkę, żeby ledwo co
przeszła przez siatkę. Akiyama zaklął pod nosem i zły na siebie, że dał się
podpuścić skoczył w przód, ale nie zdążył i tylko musnął kostkami piłkę.
Podniósł się z ziemi i kontynuował mecz. Szli łeb w łeb, wykorzystywali
wszystkie znane im sztuczki. Neko znów padł żeby odebrać ścinę przy bocznej
linii i tym samym się odegrał, zdobywając punkt. Świetnie się bawili gdyby
tylko jeszcze dziewczyny przestały piszczeć przy każdym ich ruchu. Znowu gwizdek,
tym razem, kończący mecz. 13:13 – remis. Neko wyszczerzył się do przyjaciela.
- Niezły mecz. Dzięki Ren –
chan. – rzekł i podał do niego rękę. Cała złość i napięcie w wyniku rywalizacji
zniknęły, więc nie wahając się także podał mu dłoń co spotkało się z piskiem
żeńskiej części klasy, a to z kolei z irytacją ich obojga.
Teraz z Shin’em na czele
stawiali czoła innym drużynom. Składy były mieszane, więc do drużyn wybierano
też najlepsze dziewczęta - w tym Haru,
Alice i siostry Asakura. Alice i Amane były w drużynie klasy 2C, Ayako w 1A, a
Haru razem z Ren’em i Neko w 2A. Żadna z pozostałych klas nie była wyzwaniem
dla dwóch szkolnych idoli. Osobno są świetni, ale kiedy współpracują są nie do
pokonania. Tak naprawdę to we dwóch robili za całą drużynę, nawet okrzyknięto
ich „Boskim duetem” lub jak kto woli „Demonami sportu”. Na szczęście duma Haru
nie schowała się i zdeterminowana miała kilka cudownych akcji, dzięki którym
wyszła z cienia blondynów i zagarniała część chwały. Alice i Amane też świetnie
sobie radziły i nawet Ayako została gwiazdą siatkówki wśród pierwszaków. Rzecz
jasna Puchar Szkoły zdobyła klasa 2A, a właściwie Ren wraz z Neko, którzy
zostali przeniesieni na rękach razem z pucharem przez kolegów. Kiedy już się
przebrali mogli iść do domów. Schodzili
po schodach na dół. W tym skrzydle szkoły nikogo już nie było poza nimi.
- … hahaha no i jeszcze ten
twój ostatni wyskok w trzecim meczu był genialny. – mówił Neko.
- Dzięki. Ale twoja ścina w
środek pola w siódmym meczu też była
świetna. – powiedział Ren. Był w bardzo dobrym humorze mimo to cały czas nie
okazywał emocji. Schodzili właśnie na półpiętro.
- Powinniśmy organizować wię… - Ren chciał coś powiedzieć, ale urwał w
momencie kiedy poślizgnął się na jednym ze stopni. Spiął się, szykując na
bolesne uderzenie, ale ono nie nadchodziło. Miał szeroko otwarte oczy i zwężone
źrenice. Bał się, że mógł stracić życie, które tak kochał. Poczuł jak coś
zamortyzowało upadek. Odwrócił głowę wciąż z wytrzeszczonymi ze strachu oczami.
Tym czymś okazał się być Neko. Jego reakcja była błyskawiczna. Podwinął nogę i
wsunął się pod upadającego Ren’a. Trzymał go mocno w talii jakby się bał, że
zaraz gdzieś mu ucieknie. Zaciskał powieki z całych sił, a mimo to łzy płynęły
mu strumieniami po policzkach. Powoli je otworzył. Puścił chłopaka i obrócił go
tak, że plecami dotykał ściany i był zwrócony twarzą do niego.
- Co ty sobie wyobrażasz!
Uważaj trochę! – krzyczał na niego przez łzy, które za nic nie chciały przestać
płynąć, spuścił głowę tak żeby nie patrzeć Ren’owi w oczy. Do tej pory zwężone
źrenice Ren’a już lekko się rozszerzyły . – Mogłeś sobie rozłupać czaszkę!
Mogłeś zginąć! Ty idioto! Rusz trochę tą głową! – jego słowa ociekały gniewem i
złością, ale on był bardziej przerażony i spanikowany, Ren doskonale o tym
wiedział. Po chwili drżenia i spazm Neko uspokoił się odrobinę i nieco ciszej spytał:
- Coś ci się stało? – jego
głos strasznie drżał i łamał się, ale nadal można było go zrozumieć. Ren
przecząco pokiwał głową.
- A tobie? – zapytał chłopak.
Neko prychnął i odpowiedział:
- Nic. – przez dłuższą chwilę
trwała cisza. Nie była niezręczna. Była potrzebna im obu do ochłonięcia. W
końcu Ren postanowił ją przerwać.
- Przepraszam. Dziękuję –
wydusił szeptem. Te dwa słowa z jego ust potrafiło sprawić, że Neko, lekko
drżąc odetchnął głęboko i spojrzał mu w oczy. Jasnoniebieskie tęczówki idealnie
do niego pasowały. Upomniał się w duchu i jak najszybciej odgonił tę myśl.
- Już nic. Wracajmy. Możesz
chodzić? – odrzekł i zapytał z troską w głosie.
- Tak, w porządku. A ty dasz
radę?
- Spokojnie. – wstał i podał
przyjacielowi rękę. Ten skorzystał z pomocy i zaraz był na nogach. Szli dalej
ku wyjściu ze szkoły przy czym Sugiyama wycierał pojedyncze łzy. Ren zauważył,
że coś jest nie tak. Chłopak kuśtykał, ale starał się to zamaskować, żeby Ren
się o niego nie martwił. Głupek – pomyślał.
- Do jutra Neko – chan. –
pożegnał się z nim kiedy doszedł do swojego domu.
- Do jutra Ren – chan. –
rzekł słabym głosem, ale usta na powrót wykrzywione były w radosnym grymasie.
Następnego dnia od razu po wspólnym posiłku rzucił
przyjacielowi jakiś zamrożony w folii niebieski płyn i bandaż. Neko przez
chwilę dziwnie się na to patrzył.
- Co to jest? – spytał.
- Okład na twoją kostkę.
Następnym razem jeżeli coś się stanie to mi powiedz. – rzucił chłodnym tonem,
który zupełnie sprzeczał się z tym co robi. Neko przez krótką chwilę był bardzo
zdziwiony, ale po chwili podziękował mu i obłożył kostkę przyjemnie zimnym
lekiem.
Nagle Ren kichnął.
- Dobrze się czujesz? –
zagadnął Neko.
- Daj spokój. Nic mi nie
jest. – prychnął w odpowiedzi.
Do końca dnia chłopak wydawał
się być rozproszony, miał cienie pod oczami i okropną chrypę, mimo tego, że
faktycznie był wyspany. Neko postanowił chociaż raz się nie przejmować i zaufać
temu co mówi jego przyjaciel.
- Hej Ren – chan! – zawołał.
- Co jest?
- Na pewno wszystko gra? –
dopytywał się Neko, widząc zmęczenie przyjaciela. Chłopak zbliżył się do niego
ze złowrogim spojrzeniem tak, że Neko musiał się cofnąć póki nie napotkał
ściany.
- Przestań się mną
przejmować. Wszystko ze mną w porządku. – i jak na złość po tych słowach dostał
napadu kaszlu. Warknął ze złości i przybliżył się do przyjaciela na tyle, że
prawie stykali się nosami. – Jak będziesz się tak ciągle przejmował innymi to
źle na tym wyjdziesz. – po tym odsunął się i podszedł do schodów. – A właśnie.
Chciałeś dzisiaj do mnie wpaść pouczyć się do sprawdzianów, więc choć już. –
dodał.
- J – ja, za chwilę cię
dogonię. – zająknął się.
Ren wzruszył ramionami.
- Jak chcesz. – i odszedł.
Policzki Neko były całe
czerwone i ciepłe, nogi miał jak z waty. Był za blisko… stanowczo za blisko – pomyślał
i powoli osunął się na ziemię. Podciągnął kolana pod brodę i nakrył się rękoma,
próbując się uspokoić. Po kilku minutach był już w szatni gdzie czekał na niego
Ren. Szybko się ubrał i wyszli na dwór. Na całe szczęście mróz tłumaczył
rumiany kolor na twarzy Sugiyamy.
- Jak kostka? – zapytał nagle
Ren.
- J – już lepiej. D – dzięki.
– wciąż nie mógł się do końca uspokoić. Opanuj się wreszcie i powiedz to jak
będziesz miał dość siły. Jasne? – zganił się w myśli. Wziął głęboki oddech i odprężył
się.
Powoli robiło się ciemno. Pani
Alisa znowu musiała wyjechać na trzy tygodnie, a w firmie ojca Ren’a miał
miejsce pewien skandal dotyczący skarbowości, więc mieli dom tylko dla siebie.
- … później podstawiasz do
wzoru, obliczasz i gotowe. – tłumaczył Ren. Neko siedział obok niego w salonie
i kiwał głową. – Dobra to teraz historia. – powiedział znużonym głosem po czym
kichnął i zakaszlał. Każdy głupi by widział, że chłopak ledwo żyje. Chwiał się
nawet na siedząco i miał podpuchnięte oczy.
- Ren – chan.
- Hm? – odwrócił się w jego
stronę, a ten przyłożył mu dłoń do czoła – O co chodzi? – rzucił zirytowany.
- Jesteś mocno rozpalony.
Odpuść sobie na dzisiaj, bo źle się to dla ciebie skończy. – odpowiedział z
troską w głosie.
Ren się wściekł.
- Mam dość! – uderzył książką
w stół – Dlaczego ciągle tak się zachowujesz!? Możesz mi powiedzieć w końcu
dlaczego tak się o mnie martwisz!? – warknął mimo bolącego gardła. Neko
momentalnie spoważniał.
- Dlaczego? – powtórzył Neko.
Spojrzał mu prosto w oczy. – Bo… Kocham cię Ren – chan.
__________________________________________________________________________
Nie wiem czemu te notki wychodzą takie krótkie ;-; A tak poza tym, jeśli macie jakieś uwagi to bardzo chętnie je przyjmę i poprawię się ♥