Newsy

Jest to blog o tematyce yaoi - miłości pomiędzy mężczyznami. Jeśli nie lubisz takiej tematyki opuść ten blog i nie krytykuj tych, którym się to podoba.
Wróciłam! Notki (jeśli mój Wen pozwoli, a nauczyciele odpuszczą) co 10-14 dni. Najbliższe:


15.06.14 - ???
22.06.14 - ???

niedziela, 24 listopada 2013

Zakochany Neko 5

Tak! Kocham tą część ♥ Jest po prostu słodka i dłuuugo czekałam żeby w końcu do niej dojść. Już wspominałam ostatnio, że to opowiadanie jest podzielone u mnie na komputerze na rozdziały, a na bloga dodaję w częściach, więc nie dziwcie się, że teraz jest napisane "Rozdział 3". Zapraszam do czytania i do komentowania jak zwykle ^^










Rozdział 3 – To chyba jakiś żart!

            Następnego dnia Ren’a obudziło stukanie w okno. Pomyślał, że to ptak, więc zignorował to i szczelniej owinął się kołdrą. Pukanie jednak się nasilało póki Ren w końcu nie wstał. Tak jak się spodziewał za oknem stał Sugiyama.
- O co chodzi? - zapytał oschle, otwierając okno.
- Zimny jak zawsze. – chłopak udawanie się naburmuszył i zaraz wrócił do swojego wesołego uśmiechu – Szykuj się szybko i natychmiast wychodź.
Ren spojrzał na zegarek.
- Jest jeszcze mnóstwo czasu. Po co tak wcześnie wychodzić?
- Nie dyskutuj tylko idź się wreszcie szykować. – odparł Neko. Jego przyjaciel tylko westchnął, zabrał ze sobą mundurek do przebrania i poszedł do łazienki. Pół godziny później stał gotowy obok chłopaka w granatowym płaszczu, a sam miał na sobie podobny tylko, że kremowy i obydwaj nosili długie brązowe szaliki. Neko uśmiechnął się do niego i ruszyli w stronę Harukawy.
- Po co mnie tak wcześnie wyciągnąłeś? Mamy prawie godzinę do lekcji. – rzekł Ren kiedy już zostawili kurtki i buty w szatni i rozsiedli się w pokoju dla uczniów.
- Właśnie po to! – odpowiedział Neko grzebiąc za czymś w torbie. Po chwili wyjął z niej po dwa pudełka i termosy po czym podał po jednym drugiemu.
- Smacznego! – dodał, widząc, że Ren nie do końca wie o co mu chodzi. Chłopak skinął w podziękowaniu głową i zaczął jeść. Wyjątkowo mu smakowało i nie wiedział czy to zasługa głodu czy Neko naprawdę tak dobrze gotuje.
- Nie musiałeś… - wydusił przerywając wcześniej podjętą czynność. Neko spojrzał na niego, przełknął kęs i odłożył pałeczki, wpatrując się poważnie w drugiego blondyna.
- Skoro ty nie chciałeś wcześniej jeść to ja będę to w ciebie wmuszał. – chociaż wzrok miał śmiertelnie poważny  to ton głosu sprawiał wrażenie jak gdyby zwyczajnie mówił o pogodzie. – Po prostu nie chcę żeby coś takiego się powtórzyło – dodał ze spuszczoną głową i ledwo dostrzegalnym uśmiechem. Ren skinął głową i wrócił do posiłku.
Podczas przerwy obiadowej Neko znów złapał Ren’a i wcisnął mu pudełko z sushi. Blondyn nawet nie mógł zaprotestować. W ten sposób Neko postępował przez następny miesiąc póki Ren nie obiecał, że zacznie jadać posiłki bez przymusu. Zawsze jedli razem no i oczywiście co drugi dzień Neko przychodził wieczorem sprawdzić czy jego przyjaciel już szykuje się do snu. Niektórzy uznaliby to za nieco dziwne, ale takie relacje między tą dwójką to była norma już od dzieciństwa.


            Nastał początek października. Właśnie odbywają się zawody siatkarskie o Puchar Szkoły. Na każdej Sali są po dwie drużyny z różnych klas. Tylko klasa 2A nie była gotowa. Składy zostały wybrane i oczywiście dwaj blondyni byli w nich uwzględnieni. Pozostała tylko kwestia wyboru kapitana. Tak jak nikt nigdy nie kwapił się do pełnienia tej roli, tak ci dwaj jak na złość zaczęli się o to „przyjaźnie” wykłócać. Doszło do tego, że nowy lider zostanie wybrany po rozegraniu trzyminutowego meczu jeden na jeden.
- … jeśli po czasie będzie remis, kapitanem zostanie Shin – kun. – kontynuował Neko. Wspomniany chłopak poruszył się niespokojnie.
- Hej, ale dlaczego ja? – zaoponował. Neko jak to miał w zwyczaju zwrócił się do niego z uśmiechem.
- Ponieważ masz cechy przywódcze, chociażby jak kiedy pomogłeś zapanować nad sytuacją w klasie gdy Ren – chan stracił przytomność. – na to wspomnienie Ren odwrócił wzrok, a Shin, nie mogąc na to nic odpowiedzieć po prostu westchnął.
- Dobra, zaczynajmy. – rzucił od niechcenia Ren.
Pierwszy serw dla Ren’a. Zabrzmiał gwizdek sędziego. Piłka poszła w górę i… nim Neko zdążył cokolwiek zauważyć, przy piszczącym aplauzie dziewcząt, piłka śmignęła mu koło ucha, szarpiąc za włosy. Na jego twarzy malował się grymas szoku. Po chwili jednak, opanował się, wyprostował i uśmiechnął się ciepło do obecnego rywala.
- Ren – chan ależ to było złośliwe. Myślałem, że trochę się najpierw zabawimy.
- Przestań gadać i podaj piłkę.
Neko zaśmiał się pod nosem i oddał to o co prosił Ren. Kolejne mocne uderzenie, ale tym razem Neko bez problemu ją przyjął i skontrował ściną. Ren także bez trudności ją odebrał i wysłał blisko bocznej linii. Chłopak nie dał się na to nabrać. Rzucił się by ją podbić, odbił jeszcze raz i zamarkował mocne uderzenie, kiedy Ren szybko wycofał się, by je odebrać, ten delikatnie klepnął piłkę, żeby ledwo co przeszła przez siatkę. Akiyama zaklął pod nosem i zły na siebie, że dał się podpuścić skoczył w przód, ale nie zdążył i tylko musnął kostkami piłkę. Podniósł się z ziemi i kontynuował mecz. Szli łeb w łeb, wykorzystywali wszystkie znane im sztuczki. Neko znów padł żeby odebrać ścinę przy bocznej linii i tym samym się odegrał, zdobywając punkt. Świetnie się bawili gdyby tylko jeszcze dziewczyny przestały piszczeć przy każdym ich ruchu. Znowu gwizdek, tym razem, kończący mecz. 13:13 – remis. Neko wyszczerzył się do przyjaciela.
- Niezły mecz. Dzięki Ren – chan. – rzekł i podał do niego rękę. Cała złość i napięcie w wyniku rywalizacji zniknęły, więc nie wahając się także podał mu dłoń co spotkało się z piskiem żeńskiej części klasy, a to z kolei z irytacją ich obojga.
Teraz z Shin’em na czele stawiali czoła innym drużynom. Składy były mieszane, więc do drużyn wybierano też najlepsze dziewczęta -  w tym Haru, Alice i siostry Asakura. Alice i Amane były w drużynie klasy 2C, Ayako w 1A, a Haru razem z Ren’em i Neko w 2A. Żadna z pozostałych klas nie była wyzwaniem dla dwóch szkolnych idoli. Osobno są świetni, ale kiedy współpracują są nie do pokonania. Tak naprawdę to we dwóch robili za całą drużynę, nawet okrzyknięto ich „Boskim duetem” lub jak kto woli „Demonami sportu”. Na szczęście duma Haru nie schowała się i zdeterminowana miała kilka cudownych akcji, dzięki którym wyszła z cienia blondynów i zagarniała część chwały. Alice i Amane też świetnie sobie radziły i nawet Ayako została gwiazdą siatkówki wśród pierwszaków. Rzecz jasna Puchar Szkoły zdobyła klasa 2A, a właściwie Ren wraz z Neko, którzy zostali przeniesieni na rękach razem z pucharem przez kolegów. Kiedy już się przebrali mogli iść do domów.  Schodzili po schodach na dół. W tym skrzydle szkoły nikogo już nie było poza nimi.
- … hahaha no i jeszcze ten twój ostatni wyskok w trzecim meczu był genialny. – mówił Neko.
- Dzięki. Ale twoja ścina w środek pola  w siódmym meczu też była świetna. – powiedział Ren. Był w bardzo dobrym humorze mimo to cały czas nie okazywał emocji. Schodzili właśnie na półpiętro.
- Powinniśmy organizować  wię… - Ren chciał coś powiedzieć, ale urwał w momencie kiedy poślizgnął się na jednym ze stopni. Spiął się, szykując na bolesne uderzenie, ale ono nie nadchodziło. Miał szeroko otwarte oczy i zwężone źrenice. Bał się, że mógł stracić życie, które tak kochał. Poczuł jak coś zamortyzowało upadek. Odwrócił głowę wciąż z wytrzeszczonymi ze strachu oczami. Tym czymś okazał się być Neko. Jego reakcja była błyskawiczna. Podwinął nogę i wsunął się pod upadającego Ren’a. Trzymał go mocno w talii jakby się bał, że zaraz gdzieś mu ucieknie. Zaciskał powieki z całych sił, a mimo to łzy płynęły mu strumieniami po policzkach. Powoli je otworzył. Puścił chłopaka i obrócił go tak, że plecami dotykał ściany i był zwrócony twarzą do niego.
- Co ty sobie wyobrażasz! Uważaj trochę! – krzyczał na niego przez łzy, które za nic nie chciały przestać płynąć, spuścił głowę tak żeby nie patrzeć Ren’owi w oczy. Do tej pory zwężone źrenice Ren’a już lekko się rozszerzyły . – Mogłeś sobie rozłupać czaszkę! Mogłeś zginąć! Ty idioto! Rusz trochę tą głową! – jego słowa ociekały gniewem i złością, ale on był bardziej przerażony i spanikowany, Ren doskonale o tym wiedział. Po chwili drżenia i spazm Neko uspokoił się odrobinę i nieco ciszej spytał:
- Coś ci się stało? – jego głos strasznie drżał i łamał się, ale nadal można było go zrozumieć. Ren przecząco pokiwał głową.
- A tobie? – zapytał chłopak.
Neko prychnął i odpowiedział:
- Nic. – przez dłuższą chwilę trwała cisza. Nie była niezręczna. Była potrzebna im obu do ochłonięcia. W końcu Ren postanowił ją przerwać.
- Przepraszam. Dziękuję – wydusił szeptem. Te dwa słowa z jego ust potrafiło sprawić, że Neko, lekko drżąc odetchnął głęboko i spojrzał mu w oczy. Jasnoniebieskie tęczówki idealnie do niego pasowały. Upomniał się w duchu i jak najszybciej odgonił tę myśl.
- Już nic. Wracajmy. Możesz chodzić? – odrzekł i zapytał z troską w głosie.
- Tak, w porządku. A ty dasz radę?
- Spokojnie. – wstał i podał przyjacielowi rękę. Ten skorzystał z pomocy i zaraz był na nogach. Szli dalej ku wyjściu ze szkoły przy czym Sugiyama wycierał pojedyncze łzy. Ren zauważył, że coś jest nie tak. Chłopak kuśtykał, ale starał się to zamaskować, żeby Ren się o niego nie martwił. Głupek – pomyślał.
- Do jutra Neko – chan. – pożegnał się z nim kiedy doszedł do swojego domu.
- Do jutra Ren – chan. – rzekł słabym głosem, ale usta na powrót wykrzywione były w radosnym grymasie.

            Następnego dnia od razu po wspólnym posiłku rzucił przyjacielowi jakiś zamrożony w folii niebieski płyn i bandaż. Neko przez chwilę dziwnie się na to patrzył.
- Co to jest? – spytał.
- Okład na twoją kostkę. Następnym razem jeżeli coś się stanie to mi powiedz. – rzucił chłodnym tonem, który zupełnie sprzeczał się z tym co robi. Neko przez krótką chwilę był bardzo zdziwiony, ale po chwili podziękował mu i obłożył kostkę przyjemnie zimnym lekiem.
Nagle Ren kichnął.
- Dobrze się czujesz? – zagadnął Neko.
- Daj spokój. Nic mi nie jest. – prychnął w odpowiedzi.
Do końca dnia chłopak wydawał się być rozproszony, miał cienie pod oczami i okropną chrypę, mimo tego, że faktycznie był wyspany. Neko postanowił chociaż raz się nie przejmować i zaufać temu co mówi jego przyjaciel.
- Hej Ren – chan! – zawołał.
- Co jest?
- Na pewno wszystko gra? – dopytywał się Neko, widząc zmęczenie przyjaciela. Chłopak zbliżył się do niego ze złowrogim spojrzeniem tak, że Neko musiał się cofnąć póki nie napotkał ściany.
- Przestań się mną przejmować. Wszystko ze mną w porządku. – i jak na złość po tych słowach dostał napadu kaszlu. Warknął ze złości i przybliżył się do przyjaciela na tyle, że prawie stykali się nosami. – Jak będziesz się tak ciągle przejmował innymi to źle na tym wyjdziesz. – po tym odsunął się i podszedł do schodów. – A właśnie. Chciałeś dzisiaj do mnie wpaść pouczyć się do sprawdzianów, więc choć już. – dodał.
- J – ja, za chwilę cię dogonię. – zająknął się.
Ren wzruszył ramionami.
- Jak chcesz. – i odszedł.
Policzki Neko były całe czerwone i ciepłe, nogi miał jak z waty. Był za blisko… stanowczo za blisko – pomyślał i powoli osunął się na ziemię. Podciągnął kolana pod brodę i nakrył się rękoma, próbując się uspokoić. Po kilku minutach był już w szatni gdzie czekał na niego Ren. Szybko się ubrał i wyszli na dwór. Na całe szczęście mróz tłumaczył rumiany kolor na twarzy Sugiyamy.
- Jak kostka? – zapytał nagle Ren.
- J – już lepiej. D – dzięki. – wciąż nie mógł się do końca uspokoić. Opanuj się wreszcie i powiedz to jak będziesz miał dość siły. Jasne? – zganił się w myśli. Wziął głęboki oddech i odprężył się.
Powoli robiło się ciemno. Pani Alisa znowu musiała wyjechać na trzy tygodnie, a w firmie ojca Ren’a miał miejsce pewien skandal dotyczący skarbowości, więc mieli dom tylko dla siebie.
- … później podstawiasz do wzoru, obliczasz i gotowe. – tłumaczył Ren. Neko siedział obok niego w salonie i kiwał głową. – Dobra to teraz historia. – powiedział znużonym głosem po czym kichnął i zakaszlał. Każdy głupi by widział, że chłopak ledwo żyje. Chwiał się nawet na siedząco i miał podpuchnięte oczy.
- Ren – chan.
- Hm? – odwrócił się w jego stronę, a ten przyłożył mu dłoń do czoła – O co chodzi? – rzucił zirytowany.
- Jesteś mocno rozpalony. Odpuść sobie na dzisiaj, bo źle się to dla ciebie skończy. – odpowiedział z troską w głosie.
Ren się wściekł.
- Mam dość! – uderzył książką w stół – Dlaczego ciągle tak się zachowujesz!? Możesz mi powiedzieć w końcu dlaczego tak się o mnie martwisz!? – warknął mimo bolącego gardła. Neko momentalnie spoważniał.
- Dlaczego? – powtórzył Neko. Spojrzał mu prosto w oczy. – Bo… Kocham cię Ren – chan.




__________________________________________________________________________

Nie wiem czemu te notki wychodzą takie krótkie ;-; A tak poza tym, jeśli macie jakieś uwagi to bardzo chętnie je przyjmę i poprawię się ♥

piątek, 15 listopada 2013

Zakochany Neko 4

Okami ma doła ;-; Ale i tak cieszę się, że wstawiam rozdział ^^ Zapraszam :3






- Dzień dooooobryyyy Ren – chan – zawołał wesoły blondyn jakieś dwadzieścia metrów przed nim.
- Taaa, dzień dobry – wyraz twarzy Ren’a nie dziwił nikogo poza Neko. Chłopak wyglądał co najmniej jak zombie, a jego przyjaciel – wręcz przeciwnie: wesoły, promienny, schludnie ubrany i wypoczęty, mimo iż było widać drobne cienie pod oczami.
- A nie mówiłem, że będziesz się źle czuł? No właśnie mówiłem. – Neko dogryzł chłopakowi za to, że się go nie słuchał.
- Tak, tak, miałeś rację, ale to i tak nie pierwszy raz. A no właśnie. Co do wczoraj to jeszcze raz przepraszam, ale chyba byłem po prostu zdenerwowany, bo dyrektor zapomniał wysłać prac uczniów pierwszego roku na konkurs literacki, wczoraj upływał termin i na ostatnią chwilę od rana musiałem mu pomóc podpisywać wypracowania, a później ledwo zdążyłem je wysłać, do tego myślałem, że spóźnię się na lekcje, a okazało się, że miałem przestawiony zegarek o godzinę do tyłu. I jeszcze jedno. – ciągnął dalej Ren spoglądając na przyjaciela – Dobrze, że podniosłeś Asakurę Ayako na duchu. Zawsze była strasznie przybita z powodu swoich oczu, a przecież nie było do tego podstaw. Masz także podziękowania od jej siostry Amane – nie zdążyła cię wczoraj znaleźć.
- Dzięki Ren – chan za przeprosiny i za wszystko. – Neko uśmiechnął się do Ren’a, a ten skinął głową.
Neko cały dzień martwił się czy Ren wytrzyma. O dziwo na matematyce i historii nawet się ożywił, ale fizyka i geografia były torturą. Ledwo cokolwiek rozumiał. Udało mu się nie zasnąć na żadnej z lekcji.
            Tej nocy Ren znów uczył się do późna, a Neko znów wyskoczył przy jego oknie, by go zagonić do łóżka. I tak kilkanaście nocy z rzędu. I tak dzień w dzień Ren wyglądał jak żywy trup.
- Ren – chan jest 21:56. Masz cztery minuty na przebranie się w piżamę, zgaszenie światła i pójście do łóżka. – Neko od razu kiedy pojawił się przed oknem Ren’a wyrecytował godzinę i polecenia tonem absolutnie nie znoszącym sprzeciwu.
- A może jakieś „cześć” na powitanie. – dogryzł Ren.
- To nie była prośba. – odrzekł groźnie Neko.
Ren westchnął cierpiętniczo, poszedł się przebrać i wrócił do przyjaciela. Ten spojrzał na zegarek i pokiwał głową z aprobatą.
- Pięknie. Masz jeszcze dwie minuty żeby się położyć i zgasić światło.
- Nie zachowuj się jakbyś był moją matką. – powiedział Ren.
- Dobra. Już więcej nie będę przychodził, ale kładź się wcześniej. Dobranoc. – chłopak powiedział to zupełnie neutralnym tonem, niepodobnym do niego, nawet nie zaczekał na odpowiedź tylko od razu pobiegł z powrotem do domu. Ren był lekko zszokowany, że Neko tak po prostu się posłuchał. Właściwie to nie przeszkadzało mi, kiedy tu przychodził. Nawet było miło jak od tak po prostu przyszedł i rozmawiał ze mną od tak sobie. Eh muszę uważać na to co mówię żeby nikt mnie źle nie zrozumiał. Pomyślał. Spojrzał na zegar. 21:59.
- A niech mu będzie. – rzekł do siebie i poszedł spać.
            Następnego ranka czuł się jakoś dziwnie. Nie był zmęczony – wręcz przeciwnie. Wyspał się i miał mnóstwo energii. Myślał jasno i nie chwiał się kiedy szedł. Neko widział, że Ren wygląda już dużo lepiej, ale nadal się martwił. Może i był wypoczęty, lecz wciąż mocno osłabiony, nie uzupełnił jeszcze całkowicie laku snu.
-Hej, Ren. Jak się czujesz? – zapytał z troską w głosie.
- Hej. Czuję się świetnie! Mam tyle energii! – odparł żywo, ale wciąż nie ukazując emocji.
Mimo wszystkich zapewnień przyjaciela Neko pilnował go przez cały dzień. Nic mu nie było, na lekcjach nie był rozproszony i żadne słowa nauczycieli mu nie umykały. Większość wątpliwości Sugiyamy zostały rozwiane. Została jeszcze jedna lekcja. Zadzwonił dzwonek i wszyscy usiedli na swoich miejscach. Wszystko było w porządku.
- Kto rozwiąże to równanie? Może Akiyama – kun? – Pani Takeda Miyo wyznaczyła Ren’a, ale ten nie ruszył się z miejsca. –Akiyama – kun? – powtórzyła pytanie. Ren dalej nie zareagował. Osunął się z krzesła i z hukiem spadł na ziemię.
- Ren – chan! – Neko błyskawicznie podbiegł do przyjaciela, przewracając po drodze krzesło. Klęknął obok niego, a dookoła zebrały się wszystkie dziewczyny. Pani Takeda wybiegła po pielęgniarkę.
- Ren – chan co się stało? Otwórz oczy! – rozejrzał się po ciasnym kręgu wokół nich i ze złością stwierdził, że wszystkie dziewczęta tylko stoją i głupio patrzą. – Odsuńcie się! Dajcie mu więcej miejsca! Otwórzcie okna! – sprawdził czy Ren oddycha. Na szczęście był tylko nieprzytomny. Zobaczył jak wszyscy koledzy z klasy rzucili się do okien, jeden z nich zadzwonił na pogotowie, a jedyna rozsądna Yuki odepchnęła dziewczyny na swoje miejsca.
- Sugiyama – kun możemy coś jeszcze zrobić? – usłyszał za sobą jakiś głos.
- Po prostu Neko. Nie, na razie musimy czekać na karetkę, ale wielkie dzięki za pomoc Shimura – kun. – brunet uśmiechnął się słabo.
- Wystarczy po imieniu. Shin. – Neko skinął na to głową.
Po chwili przyjechała karetka. Zabrali Ren’a, a Neko, po rozpaczliwych błaganiach, pojechał razem z nimi. Po drodze zbadali nieprzytomnego. Kiedy dotarli do szpitala, wypytali chłopaka o kilka rzeczy na temat Ren’a.
- Akiyama Ren, czternaście lat, urodzony siedemnastego lipca. Z tego co wiem to nigdy mu się nie zdarzały poważniejsze choroby ani omdlenia, ale nie wiem co się działo w przeciągu ostatnich dwóch lat.
Zawieźli go do gabinetu, podłączyli aparatury i położyli na sali. Neko podziękował za pomoc i zajął miejsce przy przyjacielu. Schował twarz w dłoniach i pociągnął kilka razy nosem.
- Głupek… a mówiłem żebyś na siebie uważał. – rzekł zachrypniętym głosem. Spojrzał na spokojną twarz chłopaka i otarł łzy. Dopiero po całym dniu, wieczorem przyszła pielęgniarka.
- Przepraszam – zagadnął – Prawdopodobnie on zasłabł z wyczerpania, prawda? – pielęgniarka zerknęła na listę, którą miała w rękach i przytaknęła.
- To też. Osłabienie organizmu przez brak wypoczynku oraz niedobór składników odżywczych. Oznacza to, że nie jada prawidłowo. – początkowo Neko się zdziwił, ale skinął głową na znak, że zrozumiał. Pielęgniarka dodała do kroplówki przepisane leki.
- Powinieneś wrócić do domu i się przespać, bo inaczej i ciebie będziemy musieli leczyć – zażartowała z lekkim uśmiechem co Neko odwzajemnił nieco smutniej.
- Czy mógłbym przy nim zostać na noc? – zapytał.
- Jeżeli twoi rodzice nie mają nic przeciwko. – odpowiedziała na jego pytanie.
- Nie mają.
- Przyniosę dodatkowe łóżko. – rzekła do niego i skierowała się do wyjścia, ale Neko zaoponował.
- Naprawdę nie ma takiej potrzeby. – dziewczyna uśmiechnęła się.
- Nazywam się Nakazawa Mei. To żaden problem. – i wyszła.
Kiedy przyniosła łóżko Neko podziękował jej i także się przedstawił. W razie potrzeby kazała zadzwonić dzwonkiem. Zanim wyszła Neko zauważył coś w jej torbie.
- Lubisz horrory? – zapytał. Mei odwróciła się i z entuzjazmem odpowiedziała.
- Uwielbiam!
- Ja też! Ten autor jest według mnie najlepszy. – uśmiechnął się szeroko do dziewczyny.
- John L. Blacksmith. Pisze najlepsze historie. Ta jest moją ulubioną. „Odbicie”. – rzekła rozentuzjazmowana. Neko gestem pokazał jej by usiadła obok, ale ta pokręciła smutno głową. – Nie mogę. Muszę skończyć obchód. Ne, Neko – kun, daj mi swój numer telefonu. Będziemy mogli później się spotkać. – zapytała z zapałem. Neko słysząc to od razu wyrecytował swój numer i poprosił o jej własny.
- Przeczytałem setki książek, ale z nikim prócz Ren – chan nie mogłem o nich rozmawiać! – wyrzucił Sugiyama. Mei uśmiechnęła się i już w progu powiedziała:
- To do zobaczenia „panie wielki miłośniku horrorów”. – wróciła do swoich obowiązków, a Neko cieszył się, że ma nową przyjaciółkę, i że chociaż na chwilę odciągnęła go od smętnych myśli na temat przyjaciela.
            Spędził przy nim całą noc. Siedział na łóżku, ale nie spał. Zwyczajnie nie był w stanie, wiedząc, że Ren może obudzić się w każdej chwili. Na zewnątrz zaczynał się świt. Neko wstał na chwilę, by podnieść zasłony w oknach. Słońce cudownie wdzierało się do szarego pokoju i przyjemnie ogrzewało pomieszczenie. Wtedy usłyszał za sobą szelest.
- Neko – chan… - głos chłopaka był słaby i zachrypnięty. Mrużył oczy od wciąż słabego światła słonecznego. Neko przez chwilę stał, zastanawiając się czy się nie przesłyszał, ale po chwili otrząsnął się i podbiegł do niego. Chwycił jego dłoń i gorączkowo go wołał.
- Ren – chan! Ren – chan jak się czujesz?
- Strasznie mnie boli głowa. Gdzie jesteśmy? – zapytał, krzywiąc się. Neko poczuł ulgę, że w końcu się ocknął i od razu powiedział, że znajdują się w szpitalu. Widząc niezrozumienie na twarzy drugiego blondyna, wyjaśnił.
- Zasłabłeś na ostatniej lekcji. Koledzy z klasy pomogli do czasu kiedy przyjechała karetka. Zabrali cię i teraz jesteś tutaj. – Ren westchnął i zadał kolejne pytanie.
- Jak długo tu jestem?
- Na szczęście tylko od wczoraj. Cały czas cię pilnowałem. – odpowiedział chłopak.
- Niepotrzebnie. Mogłeś zająć się sobą. – prychnął Ren i dodał cicho pod nosem. – Mimo wszystko, dzięki. Puść mnie już. –Neko wciąż trzymał jego dłoń i kiedy ten zwrócił mu uwagę szybko się zreflektował i przeprosił go.
- Ren - chan. Zdarzało ci się to już kiedyś? – zapytał z troską w głosie. Chłopak zastanowił się chwilę.
- Raczej nie… - odrzekł powoli, unikając wzroku drugiego. Neko jednak wiedział kiedy ten kłamie.
- Wiesz dlaczego tak się stało? – kontynuował przesłuchanie. Akiyama odrobinę się zirytował i spojrzał groźnie na przyjaciela. Starał się nie wybuchnąć.
- Nie wiem. Powiedz mi doktorze House. – rzucił sarkastycznie, ale jego przyjaciel nie dał się zbić z tropu. Zacisnął pięści i z zaciętym spojrzeniem wbitym w przyjaciela odpowiedział.
- Wiedziałem, że prawie nie sypiasz, ale dopiero pielęgniarka mi powiedziała, że masz wyniszczony organizm przez to, że nie jesz! Twoje ciało nie dostaje składników odżywczych żeby móc normalnie funkcjonować! Jak tak dalej pójdzie to długo nie pociągniesz! Do czego ty chcesz doprowadzić!? – mówił podniesionym głosem. Był zwyczajnie wściekły na niego, że o siebie nie dba, że wciąż sam sobie szkodzi, i że musi się o niego zamartwiać czy będzie w stanie dojść do klasy na zajęcia. Ren znów był lekko zszokowany tym, że wiecznie zadowolony, miły i uśmiechnięty Neko teraz ledwo nad sobą panował. Odwrócił wzrok. Nie chciał patrzeć mu w oczy. Wiedział, że to jego wina, ale nie wiedział jak się do tego przyznać, a może raczej nie chciał się przyznawać.
- Nie chcę żeby coś ci się stało… - dodał półszeptem ze spuszczoną głową. Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku, mieniąc się w złotym świetle słońca, i zostawiając za sobą mokry szlak żeby w końcu spłynąć po podbródku i spaść, plamiąc biała koszulę. Ren w tym momencie nie mógł oderwać  od niego oczu. Kiedy zobaczył go, płaczącego, znowu odezwały się te okropne wyrzuty sumienia. Mimo to nie wiedział co ma odpowiedzieć. Na szczęście wyręczył go lekarz, który właśnie wszedł do sali. Przywitał się z chłopcami i zajął badaniem Ren’a.
- Wszystkie wyniki w normie. Po południu będziesz mógł opuścić szpital. – rzekł do leżącego blondyna kiedy skończył go badać. Chłopak skinął tylko głową, a mężczyzna wyszedł. Neko lekko się uśmiechnął na wieść, że wszystko już z nim dobrze. Postanowił wykorzystać sprawdzony przez siebie patent na rozładowanie napięcia. Wyjął ze swojej torby słuchawki, usiadł obok przyjaciela i podał mu jedną. Jeden z kącików ust Akiyamy uniósł się nieznacznie. Wziął słuchawkę i włożył do ucha. Następne kilka godzin spędzili razem słuchając ich ulubionej muzyki. Nie odzywali się ani słowem, a raczej nie musieli nic mówić. Ot tak bez zbędnej mowy, oparci o siebie, dostosowując rytm serc do dźwięku i do siebie nawzajem. W ten sposób Ren przeprosił Neko, a on mu wybaczył. Jak za starych dobrych czasów…
____________________________________________________________________________

I jak? Podoba się? Oto zakończenie rozdziału drugiego - "Bezsenność". Nie wspomniałam wam o tym, ale mam podzielone to opowiadanie na rozdziały, a na blogu dzielę na części (doprawdy nie wiem dlaczego w Wordzie wychodzi mi 5 stron, a notka jest taka krótka ;-; ). Osobiście bardzo lubię Mei i od razu mówię żebyście się nie martwili, że ucięłam w dalszych częściach jej wątek, bo ona będzie bardzo ważną postacią w późniejszych częściach ^^Zapraszam do komentowania :3 Będę niezmiernie szczęśliwa *^*

poniedziałek, 11 listopada 2013

Shizaya All Stars

Przepraszam was!!! Po tysiąckroć was przepraszam!!! Jestem okropną adminką, nie wstawiłam notki zgodnie z terminem i zostawiłam was na głodzie x_x Wiem, że nie zasługuję na wybaczenie! Ale zapraszam na obiecaną Shizayę ^w^ I oczywiście zapraszam do komentowania! :3







Part 1
 Tsukishima x Hachimenroppi
           


Tsuki wpadł do domu jak burza, z szerokim uśmiechem i wypchaną torbą.
- Cześć wszystkim! – rzucił pospiesznie kiedy mijał salon.
- Cześć! – odpowiedział mu chór głosów.
W salonie siedzieli Psyche na kolanach u Tsugaru, naprzeciwko Hibiya ze splecionymi na piersi rękoma i z założoną nogą na nogę, obok był Delic z papierosem w ustach. Z boku siedzieli nie wiadomo z czego zawieszający Izaya i wściekły Shizuo, który podobnie jak Delic, uspokajał się nikotyną. Brakowało tylko Roppiego. Siedział na łóżku w swoim ciemnym, ponurym pokoju. Tsuki zapukał i nie czekając na odpowiedź wparował do środka.
- Roppi – san! – niemal krzyknął uradowany. Roppi oderwał się od książki i podniósł na niego wzrok.
- Co się stało Tsuki? – zapytał spokojnie. Tsuki trochę się zmieszał i zająknął.
- A–ano… bo… wy-wypuścili mnie wcześniej z księgarni i… ch-chciałem się z tobą jak n‑najszybciej zobaczyć. No i wybrałem k-kilka nowych książek! – kiedy mówił jego i tak wiecznie zaróżowione policzki jeszcze bardziej się zarumieniły. Roppi gestem kazał mu usiąść obok siebie. Blondyn zajął miejsce, wyjął jedną książkę z torby i podał niższemu.
- „Smoczy Jeździec” – przeczytał tytuł na głos – Nie słyszałem o tym. – Okładka była oprawiona ciemnobrązową skórą. Tytuł był napisany złotym kolorem, dookoła brzegów tej samej barwy zdobienia, a co najbardziej spodobało się im obu to stalowe okucia rogów i grzbietu oraz gotycka czcionka.
- K-ktoś musiał się n-nieźle przy niej nap-pracować. Szef po-powiedział mi, że to jedyny t-taki egzemplarz, więc w-wziąłem go dla ciebie. – rzekł Tsuki słodko się rumieniąc i uciekając wzrokiem.
            Roppi nienawidził ludzi; bał się ich. Ale Tsuki był inny. Faktycznie bywał nieporadny i przez to trochę kłopotliwy, ale różnił się od tych wstrętnych istot. Zawsze się uśmiecha, we wszystkim i każdemu spieszy z pomocą, nigdy o nikim źle nie myśli, najpierw zajmuje się innymi, a dopiero później sobą no i martwi się o Roppiego.
            Położył rękę na dłoni zawstydzonego chłopaka, tym samym zmuszając go, by na niego spojrzał. Uśmiechnął się niemal niezauważalnie i rzekł:
- Dziękuję Tsuki.
Kiedy blondyn napotkał czerwone tęczówki bruneta i usłyszał jak do niego mówi z tak rzadkim u niego uśmiechem, poczuł, że pieką go policzki. Skinął tylko głową i opuścił ją, myśląc, że spali się ze wstydu. Roppi, widząc to, lekko się zaśmiał. Oparł się o czerwonookiego blondyna i zaczął czytać na głos, tak jak co dzień. Po dwóch rozdziała Tsuki przejął pałeczkę. Co chwila gubił się, jąkał, mylił słowa i za każdą pomyłką coraz bardziej się zawstydzał. Roppi mimo wszystko nigdy mu nie przerywał. Zamykał oczy i opierając się o jego ramię wsłuchiwał się uważnie w miękki, kojący ton jego głosu. Kiedy Tsuki się mylił Roppi go uspokajał i prosił by czytał dalej. Teraz również.
- P-przepraszam Roppi-san. – powiedział smutno blondyn, wbijając wzrok w litery przed sobą – Nie po-potrafię czytać tak p-pięknie jak ty.
- Spokojnie Tsuki – rzekł miękko, dotykając jego dłoni – To nie jest ważne. Lubię jak ty czytasz, – na nowo oparł głowę o jego ramię – więc powiedz mi co było dalej, proszę. – dodał, a wyższy chłopak z nową motywacją dalej brnął przez tekst.
            Faktem było, że okularnik zawsze zazdrościł mniejszemu daru do czytania. Nigdy się nie zacinał, wszystkie słowa wychodziły niego tak lekko, opowiadał jakby sam to napisał. Tsuki uwielbiał słuchać Roppiego, a Roppi Tsukiego. Poza tym bardzo spodobała im się książka. Główny bohater bardzo przypominał bruneta. Także nienawidził ludzi, unikał kontaktu z nimi i od początku był sceptycznie nastawiony do świata i życia. Jego podejście radykalnie się zmieniało kiedy spotykał piękną blondwłosą dziewczynę z wioski.
- Obiadek gotowy! – słodki głosik Psyche przerwał między rozdziałami. Roppi, choć niechętnie, wstał i powlókł się za blondynem do jadalni. Jak zwykle przy obiedzie było głośno. Psyche nawijał nie wiadomo o czym, a Tsugaru patrzył na niego z pobłażliwym uśmiechem, Delic próbował porozmawiać z Shizuo co skutecznie utrudniał Izaya, a to z kolei skończyło się tym, że rzucony przez ex-barmana widelec utknął w ścianie za brunetem i tylko dzięki interwencji Delica nie zdemolowali mieszkania. Zdawało się, że ów blondyn w białym garniturze za wszelką cenę stara się ignorować Hibiyę, a ten miał podobne zamiary i tylko od czasu do czasu zaszczycał go gromiącym spojrzeniem.
            Po posiłku wszyscy zajęli się sobą. Tsuki i Roppi wrócili do swojej lektury.
Główny bohater nazywał się Reilan i nienawidził przebywania z ludźmi dopóki w zasięgu wzroku nie pojawiała się Tilia – blond włosa piękność i obiekt jego westchnień. Reilan był nie wysoki o drobnej posturze i dosyć często znęcano się nad nim, ale zawsze z pomocą przychodziła ta dziewczyna. Tak było dopóki Reilan po wyzwiskach starszych chłopaków poszedł do smoczej groty. Nie zląkł się wielkiego czarnego stworzenia nawet kiedy ryknął i zbliżył do niego kły. Chłopak mimo obojętnej miny był bardzo zafascynowany istotą, otaczającą się tak niezwykłą aurą.
W tym momencie Roppi poczuł się dziwnie jakby mu czegoś brakowało.
- R-Roppi-san już p-późno. Powinieneś się wy-wyspać. – wyjąkał Tsuki. Roppi zerknął w jego stronę i kiwnął głową. Niechętnie odłożył książkę i ułożył się do snu.
- Z-zostać z tobą? – spytał. Brunet podkurczył nogi i podciągnął kołdrę pod nos.
- Nie trzeba – oparł. Blondyn uśmiechnął się pod nosem, pożegnał się z nim i wyszedł. Wiedział, że Roppi tak czy siak przyjdzie do niego w nocy przez koszmary senne i zaciągnie go do swojego pokoju, bo ponoć przy nim nocne zjawy znikają. Ale tej nocy nie przyszedł. Nie śniły mu się żadne koszmary, wręcz przeciwnie. Śnił o Smoczym Jeźdźcu – był na miejscu Reilana w jakiejś antycznej krypcie z księgami. Czytał o smokach. O ich budowie, umiejętnościach, życiu i historii aż znalazła go Tilia. Miała w sobie wiele wdzięku i uroku, a do tego jako jedyna z ludzi, których znał za pośrednictwem Reilana, wydawała się być miła i zupełnie inna niż inni. Jednakże całą jego uwagę na ten moment pochłaniały księgi.
            Wtedy się obudził w swoim nudnym, ciemnym pokoju w tym nudnym, szarym świecie pełnym nudnych, żałosnych, obrzydliwych ludzi. Poczuł się zdołowany, było mu źle, chciał wrócić do tamtego świata. Jego wzrok spoczął na zegarze. 04:57. Było już zbyt późno żeby wracać do spania i zbyt wcześnie, aby wstawać. Nagle coś błysnęło spod poduszki. Żyletka. Chłopak zacisnął rękę na kołdrze i przygryzł wargę. Tsuki swego czasu ratował go, opatrywał rany i zabierał żyletki zanim ten zrobi sobie więcej krzywdy, ale tę jedną zachował… na wszelki wypadek. Teraz kiedy był słaby, zamroczony cudownym snem, by powrócić do tej głupiej rzeczywistości – teraz błyszczała do niego w słabym świetle latarni. Wstał i poszedł do łazienki – z ostrzem w jednej i bandażami w drugiej ręce.




_________________________________________________________

I jak się podobało? Komentujcie :3