Newsy

Jest to blog o tematyce yaoi - miłości pomiędzy mężczyznami. Jeśli nie lubisz takiej tematyki opuść ten blog i nie krytykuj tych, którym się to podoba.
Wróciłam! Notki (jeśli mój Wen pozwoli, a nauczyciele odpuszczą) co 10-14 dni. Najbliższe:


15.06.14 - ???
22.06.14 - ???

wtorek, 31 grudnia 2013

Zakochany Neko 7

Wszystkiego najlepszego i szczęśliwego nowego roku!!! Wystrzałowego Sylwestra i szampańskiej zabawy do samego rana!!! Przepraszam was bardzo - chciałam dać sylwestrowego one-shota z Shizayą, ale się nie wyrobiłam ;-; Za to macie Neko ^u^ Zapraszam!


___________________________________




Neko nie mógł się pozbierać po powrocie do domu. Rzucił wszystkie rzeczy na ziemię i padł na kolana. Zaczął szlochać, zanosił się nieopanowanym płaczem, krzyczał, walił pięściami. Musiał wyładować całą frustrację, która w nim wzbierała odkąd Ren traktował go tak zimno. Płakał całą noc, a następnego dnia po raz pierwszy włożył maskę. Maskę tego radosnego chłopaka, którym na co dzień był. Ale nie tym razem.
            Był uśmiechnięty od ucha do ucha z jednym małym uszczerbkiem na twarzy.
- Neko – chan co ci się stało!? – wykrzyknęła Haru kiedy stanął przed nią ze spuchniętym policzkiem i podbitym okiem.
- Rozmawiałem z Ren – chan – odrzekł, krótko.
- Aż tak źle tym razem? – zapytała zatroskana.
Neko wzruszył ramionami. Tak właśnie minęło mu następnych kilka dni. Wciąż miał widocznego i lekko pobolewającego siniaka na policzku. Wrócił Ren. Powitał go ze swoją maską, ale wtedy coś go zaskoczyło.
- Cześć Neko – chan – Ren chyba postanowił nie wracać do tamtego tematu i mniej więcej wszystko wróciło do normy. To w miarę rozweseliło pobitego blondyna.
- Hej, Neko – chan – zagadnął Ren po kilku lekcjach. Odwrócił się w jego stronę i nagle znieruchomiał czując jak Ren dotyka jego obrzmiałego policzka czymś zimnym. Wsmarował mu maść chłodzącą. – Lepiej?
Neko skinął głową i ze szczerym wesołym uśmiechem podziękował mu.
Nagle na korytarzu rozległ się przeraźliwy dziewczęcy pisk.
- No nie, znowu ten idiota… - Ren mruknął pod nosem na tyle głośno, że Neko to usłyszał. Posłał przyjacielowi pytające spojrzenie – Na początku roku nie było w naszej klasie jednej osoby, pamiętasz? – rzekł. Neko przytaknął. – No właśnie. To Hirose Yuuta, kolejna nastoletnia gwiazdka show – biznesu. – wyjaśnił.
- Ten piosenkarz? Szczerze mówiąc głos ma nawet dobry, ale jego piosenki nie mają sensu i strasznie gwiazdorzy – wyznał.
Wyjrzeli na korytarz, którym ów chłopak przechodził. Blondyn z czerwonymi pasemkami i lodowatymi szarymi oczami, do którego w tym momencie wzdychały wszystkie rozwrzeszczane dziewczyny w szkole. Wszedł do klasy.
- Cześć Ren – kun. – przywitał się z gwiazdorskim uśmiechem. Ren prychnął.
- Ktoś ci pozwolił zwracać się do mnie po imieniu? – rzucił chłodno. Tamten tylko wzruszył ramionami.
- Cześć, jestem Sugiyama Neko. Miło cię poznać – przedstawił się Neko i podał do niego dłoń. Yuuta również to zrobił, posłał mu ironiczny uśmiech i usiadł w przedostatniej ławce pod ścianą. Suigiyamie od początku coś w nim nie grało.
Czas na lekcję muzyki. Śpiewali dzisiaj dowolną piosenkę na ocenę. Haru zgłosiła się jako pierwsza. Miała bardzo dużą skalę głosu, ale jej naturalna niska, w przeciwieństwie do innych dziewcząt, barwa sprawiała, że bardzo się wyróżniała, a śpiewane przez nią piosenki wprawiały w błogi stan. Jej głos nigdy się nie załamywał, miała idealną dykcję i bardzo donośny głos, co oczywiście zaowocowało najwyższą oceną i głośnymi oklaskami na stojąco. Połowa klasy już zaśpiewała, następny był Hirose. Wstał leniwie i stanął przed klasą. Popisywał się i mrugał do dziewcząt. Zaśpiewał czysto, ale czegoś zabrakło w jego śpiewie. Nauczycielka nie zwróciła na to uwagi i wpisała taką samą ocenę jak Haru. Oczywiście prawie cała żeńska część klasy zapiszczała kiedy skończył. Wracając uśmiechał się arogancko. Niedobrze – pomyślał Neko – Zaśpiewał niemal idealnie technicznie. Miałbym szansę żeby go pokonać śpiewając „Ai no uta”, ale Ren - chan musiałby mi pomóc. Na dwa głosy może by się udało. Zerknął na niego kątem oka i zauważył, że ten także odwraca się w jego stronę. Czyżby myśleli o tym samym? Kiwnął głową do Ren’a, a ten powtórzył gest.
- Sensei, chcielibyśmy zaśpiewać w duecie – rzekł do nauczycielki Akiyama. Zgodziła się. Wyszli na środek klasy.
- Możemy zagrać na fortepianie? – zapytał drugi blondyn. Po raz kolejny wyraziła zgodę. Usiedli przy instrumencie. To była bardzo trudna piosenka, a do tego zagranie jej na cztery ręce to już wielki wyczyn. Zaczęli, już po kilku wersach wpadli w trans i wszystko potoczyło się samo. Ich głosy tworzyły niesamowitą harmonię. Kiedy ucichł fortepian, rozległy się oklaski i okrzyki zupełnie różniące się od tych dla Yuuty. Były przepełnione najprawdziwszym podziwem, wszyscy byli wniebowzięci, poleciały łzy niemal wszystkim łącznie z nauczycielką. Oni wprowadzili element, którego zabrakło gwiazdorowi. Wiedzieli o czym śpiewali, wierzyli w to i włożyli w tę piosenkę całe swoje serca. Kiedy sami już wyrównali oddechy spojrzeli na siebie i się uśmiechnęli, nawet Ren szczerze uśmiechnął się od ucha do ucha. Neko lekko się zarumienił na myśl, że kiedy ten blondyn się uśmiechał wyglądał naprawdę niesamowicie. Kobieta siedząca za biurkiem nie mogła nic powiedzieć. Wstawiła im po dwie oceny celujące na każdego i wyciągnęła chusteczkę do otarcia łez. Sugiyama pomyślał, że śpiewanie jest cudowne, jeśli można doprowadzić ludzi do tak skrajnych emocji za pomocą muzyki, dlatego też był to jeden z jego ulubionych przedmiotów. Zanim usiadł na miejsce zauważył kątem oka jak Hirose zaciska pięści i zęby. Sprawiło mu to niewielką satysfakcję.
            Po lekcjach Neko dogonił Ren’a, aby go odprowadzić do domu. Nadal nie zrezygnował z uświadomienia mu swoich uczuć. Postanowił, że powie mu to tyle razy ile będzie trzeba, żeby w końcu to do niego dotarło. Zatrzymali się przed domem Akiyamy.
- Do jutra Neko – chan – już odwrócił się w stronę drzwi kiedy Neko złapał go za rękę. Nic więcej nie zrobił. Uśmiechnął się delikatnie.
- Do jutra Ren – chan – rzekł spokojnie. Podszedł bliżej nie puszczając jego ręki i czule pocałował w policzek. Od razu cofnął się i ruszył w swoją stronę. Ren stał jak wryty. Co to było? Pomyślał. Wszedł do domu i chciał się chwilę zdrzemnąć przed nauką, ale jego myśli znów krążyły wokół przyjaciela. Zdał sobie sprawę, że kiedy tam stali miał wrażenie jakby ktoś ich obserwował. Ta osoba wciąż tam stała. Yuuta stał oparty o drzewo w bocznej uliczce z niepokojącym uśmiechem.
Tymczasem Neko wrócił do siebie i oparł się o ścianę szczęśliwy jak nigdy dotąd, ze zdrowym rumieńcem na twarzy. Zaczął chichotać i przypomniał sobie jego reakcję. Uroczy - pomyślał. Tym razem naprawdę się cieszył, że Ren nie zareagował tak agresywnie, mimo iż to było tylko delikatne wyznanie z jego strony.
            Przez następny tydzień Neko cały czas trzymał się tak blisko Ren’a jak to możliwe. Delikatnie dotykał jego dłoni, często patrzył mu w oczy, odgarniał luźne kosmyki z jego twarzy, starał się go rozweselać, nawet czasami udawało się go połaskotać lub delikatnie musnąć jego skórę. Takimi subtelnymi gestami miał zamiar okazać mu swoje uczucia. Tak robił też w kolejnym tygodniu przez pierwsze trzy dni aż w końcu odbył pewną dziwną rozmowę.
- Hej, ty, Neko – kun, tak? – zawołał Hirose. Sugiyama skrzywił się słysząc ten arogancki ton. Raczej nie zapowiadało się na przyjacielską pogawędkę. Znajdowali się na końcu jednego z korytarzy. Akurat nikogo nie było.
- Hm? – mruknął. Nie chciał być nieuprzejmy, ale wolał nie silić się przy nim na piękną mowę.
- Nieźle sobie pogrywasz z Ren – kun. Bawi cię taka gra w pojedynkę? – rzekł cierpko. Neko spiął się.
- O czym ty mówisz? – zapytał niewinnie. Tamten tylko złośliwie się uśmiechnął.
- Nie udawaj. Zauważyłem to wszystko. Całus w policzek, te wszystkie głupkowate uśmiechy, łaskotki, wszędzie razem chodzicie. Dwóch normalnych kolesi się tak nie zachowuje.
- Dla twojej wiadomości, kiedy byliśmy jeszcze małymi dziećmi przetrwaliśmy jako jedyni podczas pożaru. Mieliśmy traumę i poradziliśmy sobie z terapią tylko dzięki temu, że jeden był przy drugim. Opiekujemy się sobą nawzajem od zawsze, więc w naszym przypadku to norma – nie wiedział nawet po co tłumaczyć się takiemu zeru jak on, no ale cóż – zdenerwował go.
Hirose prychnął.
- Nie rób ze mnie idioty. A teraz szczerze: jakbyś się czuł gdyby ktoś jeszcze do niego zarywał?
- Co ty sugerujesz? – zapytał gniewnie. Yuuta poszerzył uśmieszek, który zaczynał Neko działać na nerwy.
- A może ja też bym się trochę do niego poprzystawiał?
Blondyn nie wytrzymał. Doskoczył do Yuuty, chwycił go za gardło i przyparł do ściany. To nie był ten uprzejmy, wesoły i kulturalny chłopak co wcześniej. Z oczu sypały się pioruny, można było w nich dostrzec wyraźną obietnicę śmierci. Hirose nawet się tym nie przejął. Dalej kpiąco wpatrywał się w chłopaka.
- Tylko spróbuj pedale – syknął dociskając go do ściany.
- Przyganiał kocioł garnkowi, co? – odrzekł drwiąco.
- Chyba się nie zrozumieliśmy – powiedział powoli i zacisnął mocniej dłoń na jego krtani tak, że skrzywił się z bólu – Nie waż się tknąć Ren – chan nawet palcem. Zrozumiano? – ostatnie słowo wypowiedział wolno, akcentując każdą sylabę i jeszcze mocniej zaciskając palce. Hirose już czerwony z braku tlenu pokiwał głową na tyle na ile mu pozwalał żelazny uścisk Sugiyamy. Przytrzymał go jeszcze chwilę i w końcu puścił gwiazdora, który zaczął łapczywie zagarniać powietrze do płuc.
- Aha i jeszcze jedno – dodał Neko zanim odszedł – Jeśli jakkolwiek mi się narazisz, a już nie dajcie bogowie zrań w dowolny sposób Ren – chan, przysięgam ci, że będziesz wąchał kwiatki od spodu.
Chłopak stał jeszcze oparty o ścianę tak długo póki tamten nie zniknął z pola widzenia.
Starł trochę śliny z ust i uśmiechnął się przebiegle.
- No to chyba trochę się zabawimy Sugiyama – kun, Akiyama – kun.

Rozdział 4 – Rywal?

            Po tej rozmowie Neko miał zepsuty humor do końca dnia. Na szczęście wieczorem był umówiony z Ren’em tym razem u Sugiyamy na naukę do sprawdzianów.
- Aaaapsiiiik!!! – Neko kichnął tak, że dom mógłby się zapaść.
- Hej, jesteś chory? -  zapytał Ren.
- Chyba tak. Czyli teraz moja kolej na siedzenie w domu hehe. – zaśmiał się lekko.
- Weź jakieś lekarstwa i połóż się do łóżka jak już skończymy.
Neko uśmiechnął się delikatnie i kiwnął głową. Ren – chan jest wobec mnie zdecydowanie milszy. Nie jest wciąż zirytowany w moim towarzystwie ani nie dogryza tak często. Pomyślał i jeszcze poszerzył uśmiech.
Zaczynało się ściemniać. Jedyne światło dawała lampka na stoliku w salonie oraz wesoło trzaskający kominek. Tym razem mi się uda. Powiedział sobie w duchu.
- Hej, Ren – chan, pamiętasz może pierwszy dzień w szkole? – zapytał.
- Tak, czemu pytasz?
- Pamiętasz jak pytałeś się mnie czy Yuki – chan mi się podoba, a ja odpowiedziałem, że kocham kogoś innego. – spojrzał z powagą na Ren’a, objął go wokół szyi ku jego zdziwieniu i szepnął prosto do ucha. – To ty jesteś tą osobą.
Ren drgnął. Po plecach przeszedł mu dreszcz, a na po liczkach nie wiedzieć czemu pojawił się delikatny rumieniec.
- Co ty wygadujesz? Jak możesz tak łatwo mówić takie rzeczy. – rzekł prawie szeptem i odsunął go od siebie delikatnie – Zamiast się nabijać ze mnie na taki temat mógłbyś zachować tak ważne słowa dla kogoś do kogo naprawdę to czujesz – tym razem nie wybuchł tak jak poprzednio. Mówił spokojnie, cicho i cały czas unikał kontaktu wzrokowego z drugim blondynem.
Neko położył mu ręce na ramionach i przewrócił na plecy. Patrzył mu czule i jednocześnie stanowczo w oczy.
- C – co ty robisz? – Ren zaskoczony próbował go od siebie odepchnąć, ale ten zbliżył się bardziej do niego.
- Ren – chan, to ty jesteś osobą, dla której zachowywałem to uczucie. Rozumiesz? Ren – chan… - szepnął i pochylił się nad nim nieco bardziej. Serce leżącego chłopaka biło w przyspieszonym tempie.
- P – przestań… N – nie rób tego… - mówił prawie szeptem, głos mu się załamywał, oczy zaszły łzami, serce jeszcze przyspieszyło. Zacisnął dłonie w pięści, kiedy poczuł oddech Neko na swojej skórze. Pochylił się nad nim jeszcze aż w końcu musnął jego usta.
Neko delikatnie sunął swoimi ustami po wargach Ren’a. Czuł się wniebowzięty. Tak długo dusił w sobie te uczucia, a teraz wszystko mógł z siebie wyrzucić i tym razem nie spotkał się z wyraźnym odrzuceniem. Pozwolił mu na to wszystko. Nabrał trochę pewności siebie, więc czule go pocałował. Czuł jakby był w niebie. Nagle coś go zaskoczyło. Poczuł jak jego ukochany mimowolnie oddaje pocałunki. Teraz to jemu wezbrały łzy w oczach. Rozdzielił ich usta i spojrzał na niego. Ren natychmiast go odepchnął i unikając jego wzroku wyszedł z mieszkania. Neko został sam i tak jak drugi blondyn nie miał pojęcia co myśleć.
Ren biegł do domu wycierając łzy. Cały czas czuł usta Sugiyamy na swoich. Taki delikatny… Dlaczego zawsze to przy nim tracę panowanie nad sobą? Pytał sam siebie. Nie mógł zapomnieć jego dotyku ani szeptanych słów. Co on sobie wyobraża? A mimo to nadal trzymały się go rumieńce. Ciężko mu było w to wszystko uwierzyć. Kiedy trafił do domu od razu wszedł pod prysznic i siedział tam dobrą godzinę. Nie pomogło mu to w myśleniu, ale przynajmniej trochę się uspokoił. Potem rzucił się na łóżko i próbował zasnąć co utrudniał mu to pewien blondyn o brązowych oczach. Czemu on nie przestanie się ze mnie nabijać? W końcu udało mu się odpłynąć w krainę marzeń sennych.

_______________________
Osobiście uwielbiam ten rozdział *-* A co wy myślicie? *gulp*

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych!

Życzę wszystkim wesołych, pogodnych świąt, jak najlepszych anime, mang, książek i anime :D Pewnie większość z was już jest po wigilii, ale sama nie miałam dostępu do komputera dzisiaj, więc tak to wyszło. Mniejsza z tym. Wesołych świąt kochani! Dziękuję, że ze mną jesteście! Jesteście moją największą motywacją do pisania i mam nadzieję, że was więcej przybędzie! <3

niedziela, 22 grudnia 2013

Shizaya All Stars 2

Gomenasai! Naprawdę bardzo mi przykro, ale... Nie będę się tłumaczyć, bo to i tak mnie nie usprawiedliwia ;-; Dwa dni opóźnienia ;-; U mnie jest teraz na zegarku 1:19 poniedziałek 21.12.13r. Dobra już nie przeciągam i zapraszam :3

____________



Part2
Delic x Hibiya

            Głupi Delic. Co on sobie wyobraża? Powinien być zaszczycony, mogąc służyć u mego boku, a nie ignorować swojego Pana. Nie będzie mnie traktować jak powietrze, o nie. Jestem książę Hibiya, jestem potężny. Nie wiem o co on się obraża, ale nie dam mu tak po prostu satysfakcji. Dowiem się o co chodzi. Wszystko mi wyśpiewa i jeszcze będzie mnie po stopach całował. – Takie myśli przechodziły przez głowę Hibiyi, kiedy z wyćwiczoną przy Delicu „fochniętą postawą” siedział tuż obok niego i zwracał uwagę na wszystko inne tylko nie na blondyna, który swoją drogą, postępował tak samo. Zerknął kątem oka na Izayę, kiwającego się na boki i specjalnie szturchającego przy tym Shizuo, który ze wszystkich sił starał się niczym nie rzucić i nie rozerwać bruneta na strzępy. Zerknął na przeciwległą sofę. Psyche siedział bokiem na kolanach Tsugaru z  zarzuconymi mu na szyję rękoma, majtając nogami i szczerząc się jak dziecko. Za to Tsugaru wpatrywał się w niego jak w obrazek z delikatnym, pobłażliwym uśmiechem. Kiedy Tsugaru odgarnął z twarzy Psyche kosmyk włosów, Hibiya odwrócił wzrok.
            Po chwili z kuchni dobiegł dźwięk dzwonka.
- Obiadek gotowy! – zawołał Psyche, zrywając się z miejsca i w podskokach pobiegł przygotować nakrycia.
- Pomogę ci. – zaoferował Shizuo – Wszystko, byle z dala od tej mendy.
Orihara zagwizdał cicho.
- Wiesz Shizu-chan, może lepiej niech Tsugaru pomoże naszemu koledze. Jeszcze Potłuczesz talerze i pokaleczysz Psyche-chan potworku! – zaśmiał się drwiąco kiedy widelec wbił się w oparcie kanapy tuż obok jego głowy, a zaraz za nim pięść Shizuo minęła Izayę, który stał już za sofą i rzucił ostrzem w jego ramię.
- Zapomniałeś o nożach Shizu-chan~! – wyśpiewał, wyciągając kolejny scyzoryk z kieszeni.
Shizuo zaczął go ścigać, a Tsugaru poszedł pomóc różowookiemu brunetowi. Delic i Hibiya zostali sami. Blondyn wyciągnął z paczki jednego papierosa, zapalił i zaciągnął się. Hibiya wyjął mu go z ust.
- Nie masz prawa palić w moim towarzystwie. – powiedział twardym tonem, wwiercając spojrzenie w zdziwionego Delica.
- Wybacz Hibiya. – rzucił oschle, na nowo przybierając kamienny wyraz twarzy i odebrał swoją własność. Wstał i wyszedł na balkon.
Książę siedział jak wryty. Do tej pory czuł, że Delic był obrażony, ale teraz musiał być na niego wściekły skoro nazwał go „Hibiya”, a nie „Hibiya-sama”. Nawet w najgorszym humorze i po najgorszych sporach blondyn zwracał się do niego per książę, ale nie tym razem.
- Shi-Shizuo-san! K-krwawisz! – z zamyślenia wyrwał go przerażony głos Tsukishimy, który stał w progu obok Roppiego i szukał bandaży po kieszeniach. Roppi w międzyczasie, niechętnie, ale z powodzeniem uspokoił Shizuo i zmierzył Izayę wzrokiem, mówiącym „Nie przeginaj…” na co ten tylko wzruszył ramionami. Tsuki opatrzył ramię swojego pierwowzoru i uśmiechnął się, gdy usłyszał mruknięte podziękowanie.
Usłyszeli wołanie Tsugaru i usiedli przy stole. Hibiya na „zaszczytnym” miejscu w górze stołu, na przeciwległym końcu Roppi, po jego lewej stronie Tsuki, a po prawej Tsugaru. Obok Tsugarujimy siedział oczywiście różowooki, a naprzeciwko niego – Izaya. Delic usiadł po prawej stronie księcia, a Shizuo z lewej. Psyche szczebiotał cały czas, a Tsugaru uważnie słuchał. Tsuki zerkał na Roppiego bez odwzajemnienia tego gestu. Dwaj pozostali blondyni chcieli porozmawiać, ale Izaya to uniemożliwiał, przez co widelec, który miał pod ręką Shizuo, wylądował w ścianie i znów oboje zaczęli się ganiać po całym domu. Delic wstał i usadowił tamtą dwójkę z powrotem na miejscach. Kiedy sam miał zamiar usiąść, Hibiya sięgnął po dzbanek z sokiem i w trakcie gdy blondyn przysuwał krzesło bliżej, kopnął nogę od stołu po czym wylał całą zawartość dzbanka na stół i siebie samego.
- Uważaj trochę! – warknął, by brzmieć jak najbardziej autentycznie. Chłopak w białym garniturze nie do końca wiedział jak to zrobił i ze zdziwioną miną wpatrywał się w bruneta. – Pomóż mi to teraz zmyć. – rzucił do wyższego i odgarniając pelerynę, ruszył w stronę łazienki. Tamten posłusznie lecz z ociąganiem pomaszerował za nim.
            Kiedy znajdowali się już w łazience, Hibiya zamknął drzwi na klucz i rzucił peleryną w blondyna.
- O co ci chodzi? – zapytał ostro.
- Nie rozumiem pytania – odparł spokojnie Delic, namaczając materiał.
- Dobrze wiem, że coś jest nie tak. – zdenerwował się Hibiya – Mów, dlaczego jesteś zły na swojego Pana!
- Bo ty oczywiście nigdy niczego nie zauważyłeś! – poskarżył się, lekko unosząc głos – Byłeś zbyt zajęty sobą, żeby spojrzeć na mnie inaczej niż jak na swojego sługę!
- Eh?! – Hibiya się naprawdę zdziwił. Zwykle grzeczny i spokojny, tym razem Delic wybuchł.
- Nigdy nie potrafiłeś traktować mnie na równi z sobą! Mam tego po prostu dość! – warknął, otworzył drzwi i z hukiem zatrzasnął je za sobą. Hibiya jeszcze przez chwilę stał zszokowany wcześniejszym zachowaniem blondyna. Docierały do niego jego słowa.
- Czego niby nie zauważyłem? – mruknął do siebie.
            Wrócił z powrotem do jadalni. Zastał tam pusty stół, pobite naczynia i całe jedzenie na podłodze oraz Psyche, płaczącego w kimono Tsugaru. Automatycznie spojrzał na Shizuo.
-Na mnie nie patrz – uniósł dłonie w obronnym geście.
Książę westchnął i poszedł do swojego pokoju. Rzucił się na poduszkę.
- Głupi Delic – burknął i zasnął.
_________________

I jak? :3 A no właśnie już jutro TEN dzień :D Teorytycznie nie powinnam obchodzić tych świąt, ale to rodzina decyduje. A wy się cieszycie? :D

piątek, 6 grudnia 2013

Zakochany Neko 6

Witam! Przepraszam za opóźnienie, ale niestety zaczął mi się materiał powoli kończyć i muszę sporo dopisać, więc tymczasowo notki będą odrobinę później. Przepraszam i zapraszam do czytania :)





Zastygł  w szoku. Po prostu nie mógł w to uwierzyć. Może przez tą chorobę miał już omamy słuchowe? Neko powoli zbliżał się do niego i gdy już prawie musnął jego usta ten się otrząsnął i gwałtownie wstał.
- Co ty do cholery jasnej wygadujesz!? – warknął ze wściekłością. Neko tylko lekko zdezorientowany patrzył na niego. – Dlaczego mówisz takie bzdury!?
Neko znów spoważniał i spojrzał wprost na krzyczącego.
- To nie są bzdury! Martwię się o ciebie, ponieważ cię ko-
- Przestań! – przerwał mu Ren, zasłaniając dłońmi uszy i spuszczając oczy – Przestań sobie ze mnie żartować! – był zdenerwowany, jego głos był piskliwy i łamał się.
- Ja nie żartuję! Uwierz mi! Kocham cię Ren – chan! – Neko oparł się na rękach przed sobą i wbijał błagalny wzrok w chłopaka. Czuł jak gorące łzy próbują się wydostać na zewnątrz, ale póki co powstrzymał je.
- Dosyć! Jak możesz tak łatwo mówić takie rzeczy!? Nie chcę tego słyszeć! – odwrócił się i szybko pobiegł do swojego pokoju.
- Ren – chan! – zawołał za nim, wyciągając desperacko rękę jakby chciał go złapać, ale ten już dawno zatrzasnął za sobą drzwi. Teraz już się nie powstrzymywał. Zgarnął prędko swoje rzeczy do torby i ruszył w kierunku drzwi po drodze pozwalając kryształowym łzom płynąć wzdłuż policzków. Wybiegł z domu Ren’a trzaskając drzwiami. Całą drogę do siebie płakał i nie mógł tego zatrzymać, choćby bardzo chciał. Wpadł do jak zwykle pustego mieszkania. Nie trudził się nawet zapaleniem światła. Rzucił torbę byle gdzie i oparł się o ścianę, zasłaniając oczy ramieniem. Powoli osunął się na podłogę, szlochając żałośnie. Podciągnął kolana pod brodę i objął je ramionami. Po tym co się stało pustka w mieszkaniu wydawała się jeszcze bardziej przytłaczająca. Po co ja to powiedziałem? – pytał sam siebie. Co ja mam teraz zrobić? Stop! Nie mogę się załamywać, dobrze wiem gdzie to prowadzi – donikąd. Ren – chan z jakichś przyczyn myślał, że moje wyznanie to żart, więc muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby mu uświadomić moje uczucia. Kocham go i nie zamierzam tego tak zostawić!
            Z tym postanowieniem zmarnowany zmusił się do wstania z samego rana. Tym razem poszedł prosto do szkoły. Z żalem w sercu odkrył, że Akiyama tego dnia nie przyszedł. Zastanawiał się czy to przez chorobę czy wczorajszą sytuację. W klasie siedział zupełnie odrealniony. Był w stanie zauważyć tylko jedną rzecz. Obrzydzały go niemal wszystkie dziewczęta z ich klasy. Niby były tak bardzo zakochane w nim i w Renie, ale jeśli coś się dzieje to one nic z tym nie chcą zrobić, na przykład, gdy Ren stracił przytomność lub nawet teraz kiedy był zdołowany i brakło mu chęci do życia co było widać, bo niegdyś energiczny, rozpromieniały i wiecznie uśmiechnięty tak teraz nic mu się nie chciało. Był słaby, a oczy miał dziwnie nieobecne. Jedynymi przyzwoitymi, wręcz cudownymi jak pomyślał Neko, dziewczynami były Haru, Yuki, Alice i siostry Asakura. Podeszły do niego wszystkie podczas przerwy i stanęły dookoła jego ławki. Oderwał wzrok od tańczącego za oknem śniegu i przeniósł go na przyjaciółki. Tak, cieszył się, że wśród tylu fałszywek w szkole mógł nazwać te dziewczęta swoimi przyjaciółkami.
- Sugiyama – kun dobrze się czujesz? – zaczęła Alice. Neko uśmiechnął się słabo.
- Wystarczy Neko, Alice – chan – poprawił ją.
- Wyglądasz jakbyś się czymś mocno przejmował Neko – chan. Czy wszystko w porządku? – zapytała Amane. Zdawało się jakby to z niego wyczytała.
Pokręcił przecząco głową.
- Nie chcę was tym obarczać. Dam sobie radę.
- Martwisz się z powodu Akiyamy – senpai – Ayako wypowiedziała to jakby była tego całkowicie pewna. Neko zaskoczył ten poważny ton głosu oraz jej umiejętność łączenia wszystkich faktów.
Niechętnie pokiwał głową.
- Cieszę się, że już nie nosisz soczewek – rzekł do dziewczyny, ale zaraz drgnął kiedy ręka Haru uderzyła w blat biurka tuż przy nim.
- Nie zmieniaj tematu Sugiyama – powiedziała twardo. Chłopak wiedział, że jeśli Haru zaczyna mówić do niego po nazwisku i do tego nawet bez końcówki „–kun” to żarty się skończyły. Przełknął nerwowo ślinę. Haru należała do dziewczyn miłych i sympatycznych, ale również do agresywnych, wybuchowych i takich które potrafią zdobyć to czego chcą. Z jej agresywną stroną miał do czynienia kilka razy i nie chciałby tego powtórzyć. – Możesz nam powiedzieć Neko – chan – dodała delikatnie.
Chłopak posmutniał i postanowił powiedzieć im przynajmniej część prawdy.
- Kiedy wczoraj uczyliśmy się do sprawdzianów był bardzo chory i słaby, a do tego na koniec strasznie się pokłóciliśmy i nie wiem jak to wszystko naprawić. A myślałem już, że na nowo odbudowałem naszą przyjaźń. – Położył się na ławce i schował twarz w ramionach. Następnie poczuł tylko jak ktoś głaszcze go po plecach. To była Yuki. Kolejne dwie położyły mu ręce na ramionach. Tym razem to Amane i Ayako. Alice nie miała pojęcia co zrobić, ale wiedział, że jej również jest przykro. Te krótkie chwile pocieszenia i proste gesty sprawiły, że łzy przestały napływać do oczu póki Haru nie szarpnęła go lekko za włosy żeby na nią spojrzał. Nie była zła, ale smutna też nie, nie potrafił odczytać emocji z jej twarzy co znowu musiało mu przypomnieć Ren’a. Patrzyła na niego hardo, aby nie myślał sobie, że może pozwolić sobie na słabość z takich błahostek, ale w głębi serca wiedziała jak bardzo lubili się z Ren’em i było jej przykro, że jej najlepszy przyjaciel tak cierpiał z tego powodu.
- Nie załamiesz mi się tutaj. Jasne? – rzekła stanowczo. Neko powoli skinął głową, a Ayama puściła jego włosy i pogłaskała go po głowie – Wiem, że jest ci przykro, ale twoim zadaniem jest pójście do niego i wyjaśnienie tej sprawy. Nie możecie tego tak zostawić. – uśmiechnęła się delikatnie kiedy chłopak pokiwał głową na znak, że się zgadza.
- Neko – chan… - zerknął na Alice, która podawała mu materiałową chusteczkę. Uśmiechnął się do niej lekko i podziękował. Starł łzy, próbując wziąć się w garść.
- Dziękuję wam. Cieszę się, że mogę mieć w was wsparcie – rzekł cicho, a one odwzajemniły jego uśmiech.
- Ty nas wspierasz i pomagasz, więc oczywistym jest, że chcemy się odwdzięczyć taką samą dobrocią jaką nam dajesz. – Ayako powiedział to z miną tak poważną, że aż nie pasującą do jej wyglądu. Teraz sprawiała wrażenie dorosłej poważnej kobiety. W sumie w ostatnim czasie Neko odkrył jak bardzo podobna jest do swojej równie opanowanej i elokwentnej siostry, ale potrafiła połączyć to ze swoją słodkością i ciągłą radością, podczas gdy Amane ujmowała swoim wdziękiem i elegancją, ale też bywała nieostrożna. Emanował z niej spokój, a większość emocji potrafiła przekazać w jednym spojrzeniu. Jeśli chodzi o kwiaty to Ayako byłaby jak radosny i spokojny dzwonek, a natomiast Amane stałaby się cantedeskią. Yuki, jak już wcześniej powiedział, zachwycała subtelną urodą i delikatnością, także inteligencją, a uroku dodawała jej nieśmiałość dlatego była orchideą. Alice mimo swojego wcześniejszego zachowania, z kłującej róży przemieniła się w uwielbianego przez wszystkich tulipana, prostego acz wciąż pięknego. Haru była wyzwaniem. Nigdy nie potrafił znaleźć kwiatu, który idealnie by ją odzwierciedlał. Kiedyś myślał, że może to być lilia, ale odrzucił ten pomysł. Lilia była zbyt delikatna. Owszem Haru również taka była, ale na inny sposób. Na pierwszy rzut oka wygląda niewinnie, a gdy ją bliżej poznać okazuje się twarda i wytrzymała. Ten warunek spełniała orchidea, ale nie mógł dopasować do niej jej energii, stanowczości i władczego charakteru. Będę musiał nad nią dłużej pomyśleć. Powiedział sobie w duchu.
            Od razu po lekcjach pobiegł do apteki po leki dla Ren’a, a następnie do jego domu. Zatrzymał się tuż przed drzwiami. Już miał wcisnąć dzwonek, ale cofnął rękę. Bał się jak na niego zareaguje. Czy będzie zły, obrzydzony, a może w ogóle nic nie powie? Szybko odrzucił wszystkie te myśli i zadzwonił do drzwi. Obiecał, że z nim porozmawia, więc tak zrobi. Nie stchórzy. Zadzwonił jeszcze raz. Nadal żadnej odpowiedzi. Nacisnął klamkę, drzwi się uchyliły. Ren nawet ich nie zamknął po wczorajszym. Wszedł do środka, zdjął buty i zawołał go. Nikt mu nie odpowiedział.
- Ren – chan? – zawołał raz jeszcze i zwrócił się w stronę jego pokoju – Ren – chan to ja, Neko. Mogę wejść? – znowu nikt mu nie odpowiedział. Zaczął się trochę niepokoić. Wszedł do pokoju i zastał tam Ren’a nieruchomo leżącego na łóżku z nienaturalnie zaczerwienionymi policzkami. Był cały spocony i miał trudności z wzięciem oddechu. Neko przez chwilę stał jak wryty, gdy po chwili otrząsnął się. Zaklął głośno i popędził do łazienki po miskę zimnej wody. Po drodze zgarnął z kuchni kilka czystych ścierek, szklankę i dzbanek z czystą wodą do picia. Wpadł z powrotem do pokoju Ren’a i zamoczył jedną ze ścierek w misce, wycisnął i położył na czole chłopaka. Miał bardzo wysoką gorączkę, około czterdziestu stopni, a Neko musiał ją jak najszybciej zbić chociaż odrobinę. Uniósł jego podbródek, aby łatwiej mu było oddychać. Postawił dzbanek z czystą wodą i szklankę na szafce przy łóżku, a później zamoczył kolejną ścierkę w zimnej wodzie i zaczął wycierać jego ramiona, twarz i odsłonięty umięśniony brzuch przy czym strasznie się rumienił. Zagryzł wargę żeby o tym nie myśleć. Okład na czole chorego zrobił się ciepły, więc Neko włożył go do miski i położył mu następny, wcześniej przygotowany kawałek materiału. Poszedł szybko wymienić wodę, a gdy wrócił przygotował leki, które powinien zażyć Ren kiedy się już obudzi. Nagle leżący blondyn zakaszlał i uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć. Neko nachylił się trochę żeby go usłyszeć.
-…wo… dy… - chłopak natychmiast chwycił szklankę, napełnił do trzech czwartych wysokości. Podniósł Ren’a do pozycji półsiedzącej i przytknął naczynie do jego warg. Pił bardzo łapczywie, prawie się zakrztusił. Kiedy pozbył się całej zawartości szklanki wydusił z siebie tylko jedno słowo:
- Jeszcze…
Był bardzo słaby. Neko dał mu więcej wody wcześniej karząc mu połknąć leki. Wypił niemal wszystko co było w dzbanku. Chłopak zmienił też okład na świeży i zmierzył mu temperaturę. Zmalała, nieznacznie, ale zawsze coś. Mokry materiał sprawiał, że czuł ulgę.
- Boli cię coś? – zapytał z troską kiedy widział, że Ren już jest troszeczkę rozbudzony.
- Gardło i żebra… Ciężko mi oddychać… - odpowiedział mocno zachrypnięty. Słysząc to zdrowemu blondynowi wpadł do głowy głupi pomysł, aby wpić się w jego spękane gorące wargi i oddać mu całe powietrze jakie potrafił zgromadzić w płucach. Zganił się za to, ale propozycja była nazbyt kusząca. Wyjął z opakowania jedną tabletkę na ból gardła, kazał położyć się chłopakowi na boku i włożył mu lek do ust. Pastylka rozpuściła się i Ren natychmiast zasnął. Neko przykrył go kołdrą pod samą szyję i uchylił lekko okno. Postawił sobie krzesło obok jego łóżka i wpatrywał się w niego póki sam nie zasnął opierając się o ścianę.
            Ren obudził się w środku nocy przez koszmar senny. Kiedy otworzył oczy już nic nie pamiętał. Zobaczył obok siebie śpiącego na siedząco Neko. Wróciły do niego wspomnienia wczorajszej kłótni. Skrzywił się. Był zły przez to, że jego przyjaciel zażartował sobie z tak delikatnego dla niego tematu. Ale dlaczego był tak przekonywujący i dlaczego tak gwałtownie zareagowałem? Pytał sam siebie.
- … Ren – chan, czy coś się stało? Czemu nie śpisz? – usłyszał jego przyciszony głos.
- Miałem koszmar to wszystko – odrzekł. Neko nachylił się lekko do niego.
- Co ci się śniło? – dopytywał się. Ren prychnął na tyle na ile pozwalały mu siły.
- Czemu cię to obchodzi?
Sugiyama nachylił się nad nim jeszcze bardziej przez co ten dziwnie się poczuł.
- Ponieważ cię kocham Ren – chan – jego głos był niski, głęboki, a ton śmiertelnie poważny. Oczywiście za to, że to powiedział dostał siarczysty policzek. Chłopak dotknął jedynie piękące miejsce i spojrzał na Ren’a z wyrzutem.
- A to za co? – zapytał spokojnie.
- Przestań w końcu żartować na ten temat! – warknął w odpowiedzi i zerwał się na równe nogi.
- Ja nie żartuję Ren – chan! Kocham cię! – powiedział podniesionym głosem. I znów został uderzony tym razem pięścią. Poleciał na ścianę. Zaczął łkać. Nie przez przyjmowane ciosy. Przez to, że Ren nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że taka sytuacja może zaistnieć. Nie dopuszczał myśli, że Neko może być w nim zakochany.
- Ja… ja mówię całkowicie poważnie Ren – chan. Proszę… zrozum to… - zapłakał głośno.
- Daj mi spokój. Muszę odpocząć. Daruj sobie nabijanie się ze mnie póki jestem chory! – odgryzł się.
Neko spojrzał na niego jak zbity pies, cały zapłakany. Podniósł się z ziemi i zanim wyszedł stanął przed nim, spojrzał mu w oczy i rzekł szeptem na ucho:
- Kocham cię… dbaj o siebie… - i zostawił go.
Ren był wściekły po raz kolejny. Dlaczego on się tak upiera przy tym durnym kawale? Zastanawiał się. Przed oczami mignęła mu twarz Neko. Cały zapłakany z zaczerwienionym lewym policzkiem od jego uderzeń, a najgorsze były jego oczy. Kiedy Neko żartował, nawet poważnie, jego oczy zawsze miały w sobie pewną iskierkę, która go zdradzała. Tym razem jej nie widział. Czyżby się podszkolił w aktorstwie? Przecież on nigdy nie jest taki poważny. No i jeszcze to jak się ostatnio zachowywał… Takie myśli przez całą noc krążyły mu po głowie. W jego oczach widział tylko ból. Okropny niewysłowiony ból. To wspomnienie przyprawiało go o dreszcze. Nie chciał tego widzieć. Nie dam się tak łatwo załatwić jakimś tam wybrykiem. Ale dlaczego był aż tak… aż tak smutny kiedy powiedziałem żeby nie żartował? Otrząsnął się ze wszystkich myśli i nad ranem zmusił się do przymknięcia oczu. Spał do późnego popołudnia.
_______________________________________________________________________

Mam nadzieję, że się podobało. ^w^