Jestem padnięta~! Idę spać, a dla pilnujących Internetów rozdzialik :D
________________________________________
Następne dni mijały im
różnie; Neko był tym weselszy im bliżej piątku, a Ren tym bardziej rozdrażniony
i zdołowany. Aż w końcu nastał piątek. Było bardzo zimno, a z nieba prószył
delikatnie śnieg. Godzina 17:45. Ren już czekał w parku owinięty szczelnie
jasnym płaszczem i bordowym szalikiem. Miał zaróżowione policzki i
nieodgadniętym wzrokiem wpatrywał się w ziemię. Był lekko skołowany, nie
wiedział co ma o tym myśleć. Neko nie wzbudzał w nim obrzydzenia, wręcz
przeciwnie, bardzo go lubił, w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi już od
dziecka, ale kiedy dowiedział się o jego uczuciach wszystko mu się pomieszało w
głowie. Cały czas miał wrażenie, że coś jest nie tak, ale nie z Neko tylko z
nim samym. Pogrążony w myślach przyłożył lekko zaciśniętą dłoń do klatki
piersiowej, a z zadumy wyrwał go biegnący w jego stronę blondyn. Wydawał się
być szczęśliwy jak nigdy.
- Przepraszam, że musiałeś
czekać. Długo już tu jesteś? – zapytał lekko zdyszany.
Ren pokręcił głową.
- Nie, ma za co, dopiero co
przyszedłem, z resztą i tak za wcześnie. Chodźmy już – odrzekł i zakrył lekko
twarz szalikiem.
Neko uśmiechnął się i poszli
przed siebie.
- O czym myślisz? – spytał po
dłuższym czasie Sugiyama kiedy zauważył, że jego towarzysz znów wpatruje się w
chodnik nieobecnym wzrokiem.
Ren drgnął i zerknął na
drugiego, ale zaraz się speszył i odwrócił, gdy zobaczył jego spojrzenie;
wprost pełne szczerości i troski.
- O – o niczym szczególnym –
zająknął się. Nigdy mu się to nie zdarzało, więc dlaczego teraz? – Tak
właściwie to gdzie idziemy? – zapytał.
- Najpierw coś zjeść, a potem
zobaczysz! – niemal odśpiewał to z radości.
Wszystko przemyślał co do
dzisiejszego wieczoru. Wiedział, że Ren się krępuje i restauracja nie byłaby
dobrym pomysłem za to kawiarnia przy barze pozwoliła mu się trochę rozluźnić.
Nie naciskał na niego, tylko delikatnie zapytał na co ma ochotę. Z pośród
niezliczonej ilości ciast, ciastek i deserów wybrał kawałek czekoladowego tortu
z odrobiną śmietany i miętą na wierzchu do tego szarlotkę z owocami leśnymi na
ciepło i lodami śmietankowymi na wierzchu oraz waniliowe cappuccino z cynamonem.
Neko zaś poprosił o kawałek tortu z truskawkami i malinami przekładane z bitą
śmietaną, kawałek ciasta jagodowego z mnóstwem tych owoców, a do tego karmelowe
cafe latte z kakaową posypką.
- Ale dobre! – zachwycił się
Ren. Rozluźnił się niemal całkowicie co tylko ucieszyło brązowookiego, który także
zajadał się swoimi przysmakami.
- Z czego się śmiejesz? –
zapytał niebieskooki. Neko starał się za wszelką cenę nie wybuchnąć śmiechem.
Podsunął przyjacielowi ekran telefonu, aby się przejrzał. Ren miał nad ustami
wąsy z pianki od cappuccino i też zaczął się z siebie śmiać i w tym samym
momencie Neko zamilkł. Wpatrzył się w śmiejącego chłopaka i nie potrafił
oderwać wzroku.
- Coś się stało? – dopytał
Ren, ścierając ślady z warg.
- Uśmiechnąłeś się. –
zauważył i powtórzył ten gest.
Ren odrobinę się zawstydził,
ale jego kąciki ust wciąż były uniesione. Uśmiech to była u niego wyjątkowa
rzadkość, a Neko przeszło przez myśl, że dałby się pokroić, żeby móc zawsze
widzieć go takiego szczęśliwego.
Mimo protestów drugiego blondyna Neko zapłacił za nich
obu i poszli dalej.
- Gdzie teraz? – spytał Ren.
- Zobaczysz. – odrzekł
radośnie Sugiyama.
Szli tak przez kilkanaście
minut aż zatrzymali się przy lodowisku. Dookoła poustawiane były płonące
latarnie, orkiestra smyczkowa grała piękne melodie, a ludzie śmiali się,
jeździli i tańczyli do rytmu. Neko wyciągnął rękę w stronę Ren’a.
- Serio? – spojrzał z
rezygnacją na blondyna, ten tylko pokiwał głową – Ludzie będą się gapić –
kontynuował.
- Nie będą – odrzekł. – Są
zbyt zajęci sobą. No chodź .
Ren westchnął i chwycił dłoń
Neko, który pociągnął go do jednego z drzew, pod którym schowane były dwie pary
łyżew. Włożyli je i po chwili byli na lodzie. Przez jakiś czas po Prostu
jeździli w koło obok siebie póki Neko nie chwycił drugiego za ręce i nie
poprowadził do tańca. Przez moment Ren chciał się wyrwać, ale o dziwo nikt na
nich nie zwracał uwagi, więc skoro musiał to rozluźnił się i dał się prowadzić.
Wkrótce zaczęło mu się to nawet podobać.
Kiedy byli już zmęczeni zostawili łyżwy i poszli w
kierunku ostatniego punktu w planie randki Neko. Szli przez kilkanaście minut
aż doszli do parku. Latarnie oświetlały skrzący się śnieg. Ścieżka była trochę
odśnieżona, ale znów zaczęło sypać z nieba, więc i tak wszystko będzie zakryte.
W parku było bardzo niewielu ludzi, a miejsce, do którego zmierzali było
jeszcze bardziej odludne. Doszli gdzieś, gdzie nie było ani jednej żywej duszy,
tylko samotna latarnia jako jedyne źródło światła na dosyć dużej otwartej
przestrzeni z każdej strony zasłoniętej drzewami. Podeszli pod samą latarnię.
- Pamiętasz, prawda? –
bardziej stwierdził niż zapytał Neko – Kiedy przychodziliśmy tu wieczorami
patrzeć w gwiazdy.
Ren przytaknął i zamknął
oczy.
- Teraz nic nie będzie widać
– to rzekłszy, poczuł dotyk na swojej dłoni. Otworzył oczy i zobaczył jak Neko
wyłącza latarnię. – C – co? – przez chwilę był zdezorientowany, ale brązowooki
chwycił jego dłoń i spojrzał w górę. Ren poszedł w jego ślady już nawet nie
zwracając uwagi na ich splecione ręce. Niby wyłączona tylko jedna latarnia, a
dookoła było tak ciemno, że wszystkie gwiazdy były idealnie widoczne. Ale to
przecież było nie możliwe. Co z innymi światłami? Całe Shinjuku miało zgaszone
każde możliwe źródło światła. Ren nie mógł w to uwierzyć. Jego oczy błyszczały
od milionów gwiazd wiszących nad nimi.
- Dlaczego…? – zapytał cicho.
Neko nie odpowiedział.
- Wracajmy już – odrzekł po
dłuższej chwili, a kiedy byli kilka kroków od latarni, zapaliła się wraz z całą
resztą miasta.
Ren przypomniał sobie, że
wciąż trzymają się za ręce i natychmiast schował ręce do kieszeni ani trochę
nie speszony. Neko mimo to wciąż się uśmiechał z uroczymi wypiekami na twarzy.
Odprowadził Ren’a pod same drzwi.
- Ne, dzięki za to, że to
wszystko przygotowałeś Neko – chan.
- Nie ma za co – odrzekł
uśmiechnięty.
Akiyama już miał wchodzić do
domu kiedy przyszła mu do głowy pewna myśl. Westchnął mentalnie i czuł, że
będzie tego żałował, ale mimo to zawrócił się i lekko pocałował Sugiyamę w
policzek. Zszokowany chłopak spojrzał na niego.
- To nic nie znaczyło! Po
prostu jakoś musiałem się odwdzięczyć. Jesteśmy kwita! – to mówiąc zatrzasnął
za sobą drzwi.
Drugi blondyn wciąż niedowierzając
stał jak słup soli. Dopiero po dłuższej chwili dotknął prawego policzka i
uśmiechnął się do siebie. Z zamglonym po dzisiejszym dniu umysłem wracał do
domu mając w głowie tylko wcześniejszy moment.
Ren natomiast miał wyrzuty
sumienia. Miał wyrzuty sumienia, ponieważ zakochał się w nim chłopak; jego
najlepszy przyjaciel, a on dawał mu nadzieję, kiedy doskonale wiedział, że
nigdy nie odwzajemni jego uczuć.
Rozdział 6 – Powtórka katastrofy
Następnego dnia
Ren zastanawiał się jak zachowa się Neko. Czy wspomni coś o „randce” czy może
będzie milczał, a może uda, że nic takiego się nie wydarzyło. Ale Neko
zachowywał się tak jak co dzień, więc zmartwienia drugiego odeszły w cień, ale
następne przyszło razem z farbowanym blondynem bez mundurka szkolnego.
- Yo, Neko – kun, Ren – kun!
- Tylko ciebie tu brakowało –
mruknął chłopak w kitce. – A tak na marginesie; nic nie upoważnia cię do
ignorowania szkolnych zasad i nie noszenia uniformu, więc radzę ci szybko jakiś
założyć zanim załatwię ci bilet w jedną stronę do wylecenia ze szkoły.
- Wszyscy mówią o wczorajszym
nagłym zaniku prądu w całym Shinjuku. Wiecie może coś o tym? – gwiazdor w ogóle
się nie przejął, jakby Ren nic nie powiedział i zmienił temat.
- To nie nasza wina jeśli
elektrownie nawalają – chodź tak właściwie to była nasza wina. Dodał Neko w
myślach.
- Hmm… w sumie racja. No to
Ren – kun co tam u ciebie? Wczoraj nie było cię w domu. Zazwyczaj nie
wychodzisz wieczorami. A może umówiłeś się z jakąś dziewczyną? – drążył Yuuta.
Chłopak zastygł, by po chwili
podnieść wzrok na szarookiego. Jego głos był nadzwyczaj spokojny.
- Czy ty mnie szpiegowałeś?
- Ja? A skąd! Przypadkiem
zobaczyłem cię z jakąś dziewczyną na lodowisku. To musiała być naprawdę niezła
laska żebyś dał się uwie… - urwał kiedy w ułamku sekundy żelazny uścisk Rena
miażdżył mu krtań. Niebieskooki prychnął kpiąco.
- Jesteś beznadziejny. Żeby
nie umieć się obronić przed tak prostym atakiem – jak na zawołanie piosenkarz
zaatakował go kolanem, ale Akiyama obrócił się tak żeby cios go ominął i w tym
samym momencie puścił jego gardło i złapał w zgięciu wystawionego kolana tak,
że teraz chłopak zwisał głową w dół, aby po chwili upaść na ziemię i oberwać
mocnym kopniakiem w splot słoneczny. Ren wrócił na miejsce i zadzwonił dzwonek.
Gdy do sali weszła nauczycielka, zerknęła tylko na zwijającego się blondyna i
westchnęła.
- Nie wnikam… Hirose – kun
bądź tak miły i zawlecz swoje zwłoki do ławki, dobrze?
Neko prychnął i zaśmiał się
głośno, a z nim cała klasa. Znokautowany chłopak rzucił mu tylko gniewne
spojrzenie i ostrożnie zebrał się na swoje miejsce. Rozbawiony Neko spojrzał na
przyjaciela, czytającego książkę i natychmiast odwrócił wzrok, kiedy napotkał
jasnoniebieskie tęczówki Ren’a. Drugi blondyn zrobił to samo w momencie, w
którym przypomniał sobie wczorajszy dzień. Bał się, że Neko mógł źle odebrać
jego intencje, mimo że wyraźnie powiedział, iż to nic nie znaczyło.
Po niecałych dwóch tygodniach rodzice Ren’a wrócili z
kolejnych wyjazdów służbowych i zaprosili Neko na obiad.
- Ne, Neko – chan, masz już
jakieś plany na przyszłość? Do jakich szkół chcesz pójść? – zagadnął pan Kazuma
– ojciec Ren’a. Był przystojnym blondynem urodzonym w Angli, stąd też naturalny
kolor włosów jego syna. Jego imię i nazwisko wynikały z pochodzenia jego
prapradziadka.
- Już próbujesz zaciągnąć
słodkiego Neko – chan do swoich interesów. Wstydziłbyś się, kochanie! –
zaśmiała się pani Alisa, która z kolei była rodowitą Japonką z zagranicznym
imieniem. Obydwaj chłopcy pomyśleli, że państwo Akiyama są idealnie dobrani. Spokojny,
wyrozumiały i pomysłowy pan Kazuma oraz wybuchowa, słodka i energiczna pani
Alisa.
- Nie, w porządku. Myślę, że
zostanę w Japonii, w liceum Harukawa i kontynuując ciąg pójdę na Uniwersytet
Harukawa. – odpowiedział Neko.
- Oho! To tak jak nasz Ren –
kun planował! – rzekł rozentuzjazmowany Kazuma – Czyli wciąż będziecie razem
się uczyć, to wspaniale!
Neko zerknął kątem oka na
Ren’a i poszerzył uśmiech.
- Alisa – san musi pa…
- Alisa – chan! – przerwała
mu szybko, poprawiając go odnośnie swojego imienia. Wolała kiedy chłopak
odnosił się do niej jak do przyjaciółki.
- Dobrze więc. Alisa – chan –
uśmiechnął się przepraszająco – musisz mi dać swoje przepisy, to wszystko jest
fenomenalne!
- A! Arigatou Neko – chan,
ale musisz mi obiecać, że zachowasz je tylko dla siebie. – mrugnęła do niego
konspiracyjnie z lekko wystawionym językiem. Chłopak potrząsnął głową
energicznie i wszyscy się roześmiali, nawet Ren uśmiechnął się pod nosem.
Po obiedzie wszyscy pomogli sprzątać. Ojciec z synem
wyszli z kuchni, a Neko zamienił jeszcze słówko z Alisą.
- Neko – chan, lubisz Ren –
chan, prawda? – szatynka bardziej stwierdziła niż zapytała. Blondyn zmieszał
się odrobinę.
- Oczywiście, w końcu
przyjaźnimy się od dzieciństwa…
- Nie o to mi chodziło. –
spojrzała na niego z ciepłym uśmiechem. Sugiyama bardzo lubił panią Alisę. Zastępowała
mu jego własną matkę, którą widywał raz na rok, a i tak z nim nie rozmawiała
ani nie interesowała się niczym co się u niego dzieje, z resztą to samo tyczy
się jego ojca, którego zastępuje mu pan Kazuma. – Kochasz go.
_______________________________________________________________
Za. Dużo. Cukru. Moim zdaniem :D Ale mam nadzieję, że to się niedługo poprawi ;-; A wy co o tym myślicie? :D