_____________________________________________________
-
Nee! Okaa-san, co ja tam będę robił?
-
Posiedzisz grzecznie i nie będziesz nam przeszkadzał. Cholera znowu śmietniki!
– matka Neko zaklęła, kiedy wjechała z drogi na chodnik – To twoja wina! Nie
zagaduj mnie! – warknęła na chłopca na tylnym siedzeniu.
-
Dobrze, mamo – mruknął mały i już więcej się nie odezwał, póki nie dotarli na
miejsce.
Powitała
ich piękna szatynka o delikatnie falowanych włosach i pięknych, ciemnych
oczach. Ciepło uśmiechnęła się do malca, który przestraszony chował się za mamą
i przytulał mocno swojego czekoladowego misia. Ta pani wydawała mu się
przyjazna. Była taka ładna i tak ślicznie się uśmiechała. Wyszedł przed swoją
mamę i uśmiechnął się przestraszony, chowając misia za siebie. Ona tylko się
zaśmiała pod nosem. Kucnęła i rozczochrała mu włosy.
-
Hej! Jak masz na imię? – zapytała. Malec skulił się nieco.
-
Neko…
-
Neko? – powtórzyła nieco zdziwiona i spojrzała na blondynkę w przykrótkiej
brązowej sukience. Ta tylko fuknęła i odwróciła głowę z wyższością – Więc,
Neko-chan, tak? Mogę tak mówić? – kiwnął głową – Ja jestem Akiyama Alisa. Mów
mi Alisa-chan, dobrze?
-
Dobrze – odparł ośmielony.
- Idź
teraz proszę do ogródka, tam jest mój synek, a ja zaraz wam przyniosę coś do
przekąszenia – chłopczyk znów przytulił misia i niepewnie spojrzał na stojącą
za nim niebieskooką blondynkę.
-
Okaa-san? – mruknął cichutko.
- No
idź wreszcie! – fuknęła i machnęła ręką w kierunku wcześniej wspomnianego
miejsca.
Neko
ze spuszczoną głową poszedł za dom i dostrzegł tylko pokrzepiający uśmiech pani
Alisy. Sama wielkość tego domu zrobiła na nim wrażenie, ale ogromny ogród był
dla niego niczym dwór z baśni. Żywopłot czterokrotnie wyższy od niego samego,
krzewy różane pięły się w górę po drabinkach, dookoła rosły różnokolorowe
kwiaty wszelkiego rodzaju, drzewa owocowe i ozdobne wznosiły się na różne
wysokości, a liście delikatnie powiewały na wietrze. Ogród był gigantyczny.
Miał co najmniej piętnaście hektarów powierzchni, więc słowo "ogródek" było co najmniej nie na miejscu. Neko wędrował między roślinami, tak
długo aż się zgubił. Zatrzymał się przy małym stawku, wokół którego rosły
drzewka bonsai i bambus. Usiadł na brzegu, zamknął oczy i wsłuchał się
otaczające go odgłosy. Szum liści, śpiew ptaków, dźwięki fletu… Dźwięki fletu?
Mocniej wytężył słuch i powoli podążał za muzyką. Słyszał ją coraz wyraźniej co
znaczyło, że szedł w dobrym kierunku. W końcu dotarł do części ogrodu, gdzie
dookoła pełno było bambusa wysokiego na kilka metrów i wiśni w pełnym
rozkwicie, a do tego padający cień i migające pomiędzy pędami promyki dawały
temu miejscu swój urok. Teraz słyszał melodię wyraźnie. Grał ją mały chłopiec,
siedzący na nieco grubszej gałęzi jednej z wiśni. Trzymał w swoich małych
rączkach shakuhachi. Neko podszedł bliżej, ale tamten go nie zauważył. Był
niewiarygodnie skupiony, ale jednocześnie taki spokojny i rozluźniony. Z
zamkniętymi oczami wygrywał idealnie kolejne nuty. Neko szybko podchwycił
melodię, ułożył prędko jakiś rym i zaczął śpiewać. Kiedy skończył, drugi
blondyn odsunął flet od ust i otworzył oczy, od razu spoglądając swoimi
jasnoniebieskimi tęczówkami na niego, siedzącego pod tym samym drzewem.
-
Pięknie grasz – zerknął na niego w górę.
-
Pięknie śpiewasz – uśmiechnął się przyjaźnie.
- Co
to za melodia?
- Sam
ułożyłem – odpowiedział.
-
Naprawdę?! – zachłysnął się mały. Niebieskooki kiwnął głową – Łał… Nee, jak
masz na imię?
-
Wejdź na górę to ci powiem – wystawił do niego język, jak do wyzwania.
- Ej,
to nie fair! – naburmuszył się i nadął policzki – Ta gałąź nie utrzyma nas obu!
-
Utrzyma! Wskakuj! – zaśmiał się grajek. Neko niepewnie wspiął się po pniu i
zaraz siedział na gałęzi obok drugiego blondyna – A nie mówiłem?
-
Więc jak masz na imię? – zapytał, a drugi uśmiechnął się do niego promiennie.
-
Aki… - przerwał w pół słowa, kiedy usłyszeli trzask i zaraz z krzykiem
wylądowali na ziemi cali poobijani. Na szczęście pani Alisa i mama Neko – Mary
– były w pobliżu, żeby przynieść im coś do zjedzenia. Pani Alisa wzięła swojego
syna na ręce, a Mary wytargała Neko za ucho, ale po ostrzegawczym spojrzeniu
swojej koleżanki zostawiła go i weszli do mieszkania. Tam pani domu zajęła się
obdartymi kolanami i guzami chłopców.
-
Przepraszam, że kazałem ci wchodzić na to drzewo – siorbnął nosem niebieskooki.
- Nie
szkodzi. Twoja mama nie jest zła, że połamaliśmy tamtą wiśnię? – zapytał.
-
Nie. Powiedziała, że i tak była już zaniedbana i wyschnięta.
-
Nee, nadal nie wiem jak się nazywasz – przypomniał Neko.
- A!
Przepraszam. – znów rozpromieniał – Jestem Akiyama Ren! – powiedział z dumą – A
ty?
Neko
nieco się zgarbił.
-
Sugiyama Neko.
-
Neko – chłopiec zaczął chichotać.
- Co
w tym śmiesznego? – burknął cicho.
-
Hahaha, nic, tylko… Masz bardzo fajne imię!
-
Naprawdę!? – ucieszył się, kiedy to usłyszał, a Ren pokiwał głową.
-
Neko! Jedziemy do domu! – warknęła Mary, a na dźwięk jej głosu Neko od razu się
spiął i stanął na baczność.
- Ale
okaa-san! Nie możemy zostać jeszcze chwilkę? – jęknął z niezadowolenia.
-
Nie… - już chciała znów na niego krzyknąć, ale Alisa odciągnęła ją na korytarz
i wyszeptała coś na ucho. Było widać po jej twarzy, że jest zdenerwowana, więc
Mary tylko kiwnęła głową i wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Neko zaczął
chlipać i pociągać nosem. Pani Alisa już chciała biegiem do niego podejść i
przytulić, ale Ren był szybszy. Podszedł do niego i objął go swoimi rączkami,
głaszcząc delikatnie po plecach póki się troszeczkę nie uspokoił. Wtedy Neko
też się do niego przytulił. Po chwili Ren odsunął się delikatnie i dał małemu
całusa w policzek, na co ten się lekko zarumienił.
-
Mama zawsze tak robi jak ja płaczę i to jest bardzo miłe, więc pomyślałem, że
na ciebie też może zadziała – wyjaśnił. Neko uśmiechnął się szeroko i otarł
łzy.
-
Dziękuję, Ren-chan – powiedział, jeszcze raz się do niego przytulając.
Alisa,
widząc tą scenę, nie mogła powstrzymać uśmiechu i drobnej łzy, tak samo jak nie
zdołała powstrzymać chęci zrobienia im zdjęcia, czego na szczęście chłopcy nie
zauważyli.
-
Alisa-chan? – wzdrygnęła się, kiedy Neko do niej podszedł i pociągnął za rękaw.
- Tak,
Neko-chan?
-
Moja mama… Pojechała beze mnie? – zapytał cicho, jego głos mocno drżał.
Widząc,
że łzy wzbierają w jego dużych oczkach, Alisa kucnęła przy nim, uśmiechnęła się
pocieszająco i pogłaskała go po blond włoskach.
-
Twoja mama musiała wrócić do pracy, ale… Nie martw się! Zostaniesz z nami przez
jakiś czas. Oczywiście, jeśli chcesz… - usłyszawszy to, chłopczyk pokiwał
energicznie głową – Zaraz wróci tata Ren-chan, a na razie zrobię wam coś do
zjedzenia i pójdziecie się pobawić. Co wy na to?
-
Tak! – zawołali jednocześnie.
-
Nee, Neko-chan, chodź! Pokażę ci mój pokój! – złapał go za rękę i pobiegli po
schodach do pokoju Ren’a.
- Nie
tak szybko! Ała! – jęknął kiedy potknął się na ostatnim schodku i zaliczył
spotkanie z podłogą.
-
Neko-chan! Przepraszam! Wszystko dobrze? – przykucnął przy nim, kiedy z lekko
zaszklonymi oczkami stukał w palcem w przedni ząbek aż wypadł z buzi na jego
dłoń.
-
Wypadł mi pierwszy ząb! – oznajmił zaskoczony i spojrzał w górę na Ren’a .
Chłopiec odpowiedział mu uśmiechem i jeszcze raz pociągnął go w stronę swojego
pokoju, niestety poślizgnął się na wypolerowanych deskach podłogi i również
uderzył w ziemię. – Ren-chan! Żyjesz? – Neko klęknął przy nim i z przyglądał
się mu z zatroskaną miną. Blondynek podniósł się, a przed nim leżał jego
pierwszy ząb.
-
Neko-chan! Mój ząbek też wypadł! – uśmiechnął się szeroko i faktycznie
brakowało mu przedniego mleczaka – Mama mówi, że jak komuś wypadnie ząb i włoży
się go pod poduszkę, to przyjdzie wróżka i da w zamian za niego cukierka!
Chodźmy pokazać mamie! – tym razem już ostrożniej schodząc po schodach, poszli
na parter do mamy Ren’a.
-
Mamoooooo!!! – zawołał blondynek – Spójrz!
- Co
tam, chłopcy?
-
Wypadły nam pierwsze ząbki! – powiedział Ren i obaj jak na komendę odsłonili
dziury. Pani Alisa uśmiechnęła się i sięgnęła po aparat.
-
Dziś w nocy przyjdzie do was magiczna wróżka, zabierze je i da wam pyszne
cukierki. Tylko musicie schować ząbki pod poduszki i grzecznie zasnąć, więc nie
zgubcie ich. A teraz: Uśmiech! – objęli się wzajemnie ramionami, a palce
wolnych rąk ułożyli w znak zwycięstwa, uśmiechnęli się szeroko, pokazując
uszczerbki w uzębieniu. Pani Alisa nie mogła powstrzymać uśmiechu i rumieńców,
widząc ich takich słodkich i szczęśliwych.
Później
skakali po całym domu i ogrodzie śmiejąc się, bawiąc i hałasując.
-
Ren-chan, twoja mama jest taka miła i ładna – zagadnął nieco smutno Neko.
- No
pewnie! – kiwnął zgodnie głową – Tata też jest bardzo miły i zawsze, kiedy
wraca do domu, spędza ze mną mnóstwo czasu! Jest naprawdę super! A poza tym,
kiedy wychodzi do pracy, a później wraca to zawsze całuje mamę na pożegnanie
czy przywitanie. – opowiadał rozentuzjazmowany – Traktuje mamę jak prawdziwą
królową. Czasami nawet z nią tańczy! Kiedy ma wolne i jest w domu, zawsze
pomaga mamie w gotowaniu czy sprzątaniu. Nawet jak się pokłócą to nie potrafią
się na siebie gniewać zbyt długo. Ale kiedy mama przez to płacze, tata ją
przytula i całuje i przeprasza, mówi, że mu wstyd i że nie chciał, żeby tak
wyszło i nawet płacze razem z nią. Tata jest naprawdę super! – zrobił chwilę
przerwy po czym dodał – Wiesz Neko-chan, obiecałem sobie, że będę taki miły jak
tata dla wszystkich dziewczynek, a jak poznam taką dziewczynkę jak mama to na
pewno się z nią ożenię i będę dla niej taki jak tata dla mamy.
Neko
pokiwał smutno głową.
-
Twój tata naprawdę musi być super. Ja swojego już dawno nie widziałem. Nawet na
moich ostatnich urodzinach – głos miał cichy i drżący, a w oczach zaświeciły mu
się łzy.
- A
co z mamą!? – jęknął przejęty.
Maluch
pociągnął nosem
- Nie
wiem. Ciągle na mnie krzyczy, nie chce mnie przytulać ani nawet rozmawiać.
Powtarza, że ma dużo pracy i jej przeszkadzam – załkał.
Ren
natychmiast koło niego klęknął i przytulił z całych sił ku zdziwieniu drugiego
blondyna.
-
Jeśli mama nie chce cię tulić, to ja mogę cię tulić ile tylko chcesz. –
oznajmił stanowczo, lekko odsuwając się od niego i ścierając rękawem łzy
chłopca. – Nie płacz już, Neko-chan – wyszeptał i dał mu wielkiego, słodkiego
buziaka w policzek.
-
Dziękuję, Ren-chan – uśmiechnął się do niego i oddał mu buziaka.
Pani
Alisa razem z Panem Kazumą, którzy zupełnie przypadkiem przechodzili
korytarzem, zupełnie przypadkiem podglądnęli tę scenę i nie mogli powstrzymać
współczucia dla Neko, tak jak i ciepła w sercach na tak słodki widok.
-
Cześć, Ren-chan! – zawołał pan Kazuma, wchodząc do pokoju jak gdyby nigdy nic.
-
Tata! – Ren od razu rzucił mu się na szyję.
-
Chodź no tu, mój mały wojowniku! – to mówiąc, wziął go na ręce – Proszę,
proszę. Wydaje mi się czy przybył mi kolejny syn!? – zażartował, zwracając się
do Neko, a Alisa stojąca w drzwiach cicho zachichotała.
-
Nazywam się Sugiyama Neko – oznajmił i ukłonił się.
-
Neko? – powtórzył zaskoczony i spojrzał na żonę, która tylko wzruszyła
ramionami w geście „mnie nie pytaj”. Uśmiechnął się ciepło do chłopca. –
Ciekawe imię.
-
Neko-chan, muszę ci coś powiedzieć. – wtrąciła się mama Ren’a – Ale musisz mi
obiecać, że będziesz dzielny i nie będziesz płakać.
-
Obiecuję! – odparł odważnie.
Alisa
odetchnęła głęboko i zebrała się w sobie.
-
Twojej mamy nie będzie prze miesiąc. Musiałaby cię zabrać na plan filmowy, ale
zaproponowałam, że możesz zostać tutaj. O ile oczywiście chcesz.
Neko
na początku posmutniał, ale zaraz wyprostował się.
-
Chcę zostać! Alisa-chan jest dla mnie jak mama!
Dwoje
dorosłych uśmiechnęło się wesoło.
-
Nee, Neko-chan, a ja? – zapytał Pan Kazuma.
Neko
spojrzał na niego, przekrzywił główkę jak prawdziwy kotek i zastanowił się
przez chwilę.
- Z
tego co mi opowiadał Ren-chan, wydaje się pan być miły.
-
Więc mów mi Kazuma-kun albo tato – zaśmiał się wesoło.
Neko
jeszcze raz przekrzywił główkę. Obrócił się w stronę Pani Alisy.
-
Mama? – kiedy kiwnęła głową z uśmiechem, odwrócił się do Pana Kazumy – Tata? –
również przytaknął.
Neko
zaczął się śmiać i naprzemiennie wołać swoich nowych „rodziców”.
-
Chodź tutaj, mały urwisie! – zaśmiał się i teraz trzymał obydwu chłopców na
rękach.
Wieczorem usiedli do kolacji wraz z drugim trzyletnim
blondynkiem. W ten sposób powstała zupełnie nowa szczęśliwa rodzina. Niestety
wszystko co dobre musi się skończyć. Po miesiącu Mary wróciła ze zdjęć i
zabrała syna do domu w akompaniamencie głośnego szlochu obydwu chłopców, a za
następne trzy miesiące znów oddała go pod opiekę państwa Akiyama. I ten cykl
powtarzał się przez trzy lata aż do dnia, w którym rozpętało się prawdziwe
piekło na ziemi. Dopiero po tym obaj chłopcy przeszli terapię, w której byli
także obiektami badawczymi, dlatego mieli już nigdy więcej się nie spotkać.
Obie rodziny przeprowadziły się z Japonii do Wielkiej Brytanii. Ale zdarzyło
się coś, co było pozytywnym zaskoczeniem dla maluchów. Sami Bogowie i los
musieli tego chcieć, gdyż po roku, spotkali się ponownie w tej samej szkole,
ale jakby zupełnie inni, jak nie oni…
_________________________________________________________________________________________________________
Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale jak przez dłuższy czas tego nie czytałam i teraz jeszcze raz to powtórzyłam to stwierdzam, że słodcy są jako dzieci i się uśmiecham do monitora jak debil xD
_________________________________________________________________________________________________________
Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale jak przez dłuższy czas tego nie czytałam i teraz jeszcze raz to powtórzyłam to stwierdzam, że słodcy są jako dzieci i się uśmiecham do monitora jak debil xD
PIERWSZA~! to będzie okropnie okropny komentarz =w= jest godzina 03:55 a ja nie pamiętam, co się działo w poprzednich rozdziałach QwQ Później sobie przypomnę ~
OdpowiedzUsuńNa początek: Super, że wróciłaś ^^ naprawę bardzo się cieszę i - teraz dokładnie nie pamiętam, ale chyba nie komentowałam - przepraszam, za brak komentarzy...nie umiem ich pisać xd
Ale przejdźmy do sedna~ Nienawidzę dzieci, naprawdę ich nienawidze, ale tutaj zrobiło mi się ich tak..żal ;-; motywy, z jakby to ująć... "nieciekawą" rodzinką zawsze mnie wzruszają ;-; tak nie powinno być >.< co tam dalej.. no właśnie jestem ciekawa co będzie dalej xd Nie mogę się doczekać ciągu dalszego, mam nadzieję, że niedługo dodasz kolejny ^^
Pozdrawiam~! i weny życzę~!
No problema seniorita :3 Ja z kolei kocham dzieci, ale tylko te grzeczne i dobrze wychowane( dlatego zawsze te niesforne proponuję oddać w moje ręce na przetrenowanie :P ). Następny rozdział dodam na dniach, bo dosyć sporo po tej przerwie piszę, więc jest gites :3
UsuńDziękować za wenę, bo ta się zawsze przydaje~!
To suodkie :3 Trochę dziwne, że obaj się przewrócili i obu wyleciały ząbki i to jednego dnia w prawie, że tym samym momencie :/ Trochę to nieprawdopodobne, ale to twoje opowiadanie i to ty ustalasz fabułę. :) Mam nadzieję, że w końcu to się trochę rozwinie :/
OdpowiedzUsuńPs. Czy na końcu nie powinno być, że spotkali się w tej samej szkole pa 2 latach, a nie roku? Nie wiem, ale tak mi się wydaje. :/ Chyba, że coś pomyliłam.
Pozdrawiam
No wiem, trochę bez sensu, ale widzisz miało być tak ślicznie i bajkowo i wgl. Zdradzę ci sekret, że na samym początku zarys fabuły był taki, że wszystko układało się idealnie i cudownie, nie było żadnych przeszkód, oporów, tragedii ani niczego, ale stwierdziłam, że to będzie lipa i że będzie za nudne, więc tak oto powstał Hirose Yuuta i cała reszta szajki oraz kataklizmy... No to tyle xD
Usuń