_______________________________________
Neko szedł – niemal biegł – do jednego
z nocnych klubów, gdzie umówił się z Haru w razie gdyby gorszy z dwóch
scenariuszy, które sobie wyobraził, się ziścił. Gdyby Ren poddał się i spędził
z nim jeden wieczór, choćby usypiając obok niego, nie musiałby teraz
dobrowolnie pchać się między tłumy nachlanych, spoconych i często zboczonych ludzi.
Niestety Akiyama ponownie go odrzucił i wszystkie wysiłki Neko spłynęły na
niczym, więc musiał chwycić się brzytwy i dać mu nauczkę. Wcześniej powiadomił
Haru smsem o swojej porażce, a ta miała się pojawić przy klubie w przeciągu
kilkunastu minut. Poza tym, że da Akiyamie nauczkę, Neko naprawdę potrzebował
jakiejś formy dystrakcji, bo inaczej jego własne myśli doprowadziłyby go do
szaleństwa.
Wkrótce
dotarł na miejsce, gdzie Haru już na niego czekała, ubrana raczej skromnie w
czarną bluzkę z opuszczonym ramieniem i dopasowane dżinsy. Uniosła lekko kącik
ust na jego widok, a on odwzajemnił gest krótkim ponurym uśmiechem. Haru była
najbardziej stałym elementem jego życia. Była zawsze, kiedy jej potrzebował i nie, w zdrowiu i w chorobie, na
dobre i na złe, niemal jak żona. Wiedział, że może na nią liczyć, a ona była w
pełni świadoma tego, że sama ma w nim tyle samo oparcia, choć czuł, że to ona
zawsze bardziej mu pomagała.
- Hej –
przywitała się.
Neko odburknął
to samo w odpowiedzi.
Weszli do
klubu i zajęli miejsca przy barze. Kiedy podszedł barman, pytając o zamówienie,
Neko nie do końca wiedział co powinien kupić. Nigdy na dobrą sprawę nie pił
alkoholu poza kilkoma szczególnymi okazjami, gdzie go częstowano odrobiną sake
lub wina albo łyk piwa, który podkradł kiedyś ojcu.
- Dwa
piwa i po szocie na początek, Martin-kun. – odparła Haru, wyręczając go.
- Już się
robi, Ayama-san. – odpowiedział barman i poszedł po ich napoje.
- Znasz
go? – zapytał skonfundowany blondyn.
- Yup. I
coś czuję, że trochę tu posiedzimy, Neko-chan, mam rację? – uniosła jedną brew,
bez cienia wesołości, a Neko tylko przytaknął.
- Nie
wiem od czego zacząć…
- Powoli –
Haru zaczęła, sięgając po jeden z kieliszków postawionych przed nimi i unosząc
go do ust – To ci pomoże rozwiązać język.
***
- NIE
CIERPIĘ TEGO DUPKA!!! – wrzasnął Sugiyama po trzech piwach, pięciu szklankach whisky,
czterech dżinach, dwóch szklankach likieru kawowego, dwóch kieliszkach wina, trzech
sake, zapitych połową butelki wódki. O dziwo wciąż się jeszcze trzymał, jak
Haru, tylko że ona poprzestała na dwóch piwach i trzech kieliszkach czystej. –
Jest egoistyczny, narcystyczny, przesadnie pewny siebie, wkurzająco irytujący i
cwany!!!
- Czekaj,
mówisz teraz o Hirose czy Ren-chan? – zapytała Haru. Zupełnie się pogubiła
kiedy mówi o kim w tej całej jego tyradzie, ale cieszyła się, że jeszcze był w
stanie wyraźnie mówić, co było szokujące zważywszy na spożytą przez niego ilość
alkoholu.
Neko
zastanowił się przez chwilę po czym warknął:
- O
OBYDWU!!! Tylko że… - zatrzymał się na moment i znów jego humor się zmienił z
wściekłego do zdołowanego – Kocham Ren-chan, choćby nie wiem co. – Wymamrotał. Wydął
wargi i Ayama widziała, że był o krok od wybuchnięcia płaczem. Położył głowę na
przedramieniu, a drugą rękę, ze szklanką po whisky, która wyraźnie najbardziej
mu zasmakowała, wyciągnął w stronę Haru. Ta westchnęła ciężko i machnęła na
Martina, żeby dolał mu jeszcze trochę. Ostatnim razem, kiedy chciała mu odmówić
omal nie rozbił szklanki, a poza tym zdawało się, że jeszcze trochę wytrzyma, a
potem nadejdzie nieunikniony sen. Jak do tej pory przeszła przez cztery etapy
jego pijanej formy. Najpierw zalała go fala szczerości, wyżalił jej się do cna
z każdego szczegółu dotyczącego ich związku z Ren-chan. Później faza
odwagi/głupoty gdzie próbował się zapić i pobić z pierwszym lepszym na śmierć.
Następnie godzina wkurwienia, zaczął się drzeć, szarpać, uderzać i kopać bar,
no i rwać sobie włosy z głowy, a teraz stan depresji, gdzie wszystko wydaje mu
się bez sensu i wszystkiego mu się
odechciewa. Poza Ren’em.
- Zapij
smutki przyjacielu, tylko mi tu nie zejdź, bo tego to ani ja ani Ren byśmy nie
przetrwali. – rzuciła pół-żartem pół-serio, podając mu jego drinka.
- Dzięki –
mruknął, biorąc szklankę w obie ręce, ale nie upił ani kropli, tylko wpatrywał
się w bursztynową powierzchnię płynu. – Chcę, żeby znów mnie zauważał i żeby
mnie kochał. To wszystko. Czy proszę o za dużo? – załkał jak dziecko, a Haru
nie mogła się nie rozpłynąć na ten widok, mimo że był słodko-gorzki.
-
Oczywiście, że nie kochanie – sięgnęła ręką i założyła mu jeden ze zbłąkanych
kosmyków za ucho. Potrafiła czasem być bardzo opiekuńcza. – Jestem pewna, że jak
tylko wrócisz i wydobrzejesz i jak już ze sobą pogadacie, to wszystko się ułoży.
Musi tak być. Nie ma innej opcji.
Neko
patrzył na nią przez dłuższy moment przez mgłę alkoholu i kiwnął głową z lekkim
uśmiechem.
- Dziękuję,
Haru-chan, moja jedyna, prawdziwa przyjaciółka. – wymamrotał półprzytomnie i
wyżłopał całą zawartość szklanki w sekundę. Haru westchnęła ponownie.
- Czeka cię
ciężki ranek Neko-chan. Mogłeś chociaż nie mieszać. – zmarszczyła lekko brwi i
pogłaskała go po głowie – Zaraz wracam, pójdę tylko do toalety.
Kilka
minut później Haru wróciła z łazienki, ale Neko nie było na jego miejscu. Rozejrzała
się po pomieszczeniu. Jego kurtka wciąż tu była, więc raczej nigdzie nie
wyszedł, chociaż kto wie, w jego stanie. Przedarła się przez tańczący tłum w
poszukiwaniu przyjaciela, ale nigdzie go nie było. Pożegnała się z barmanem
Martinem, mówiąc, że zapłaci później, a ten tylko pomachał jej na pożegnanie. Wybiegła
z klubu szukając wzrokiem blondyna i nawołując jego imię. Przeszła kilkadziesiąt
metrów wzdłuż ulicy i dopiero wtedy
usłyszała jakieś stłumione głosy dochodzące z pobliskiej uliczki. Musiała przyznać,
że się bała, bo tylko głupcy nie czują strachu, ale czuła się też
odpowiedzialna za Neko i jego stan, więc postanowiła sprawdzić co jest w tej
uliczce. W razie czego potrafiła się bronić i miała czym. Zagłębiła się w
alejkę i próbowała oszacować jak daleko jest źródło tych dźwięków. Po kilku
chwilach mogła rozpoznać dwa głosy i coś jakby w tle. Była dość blisko,
zajrzała do uliczki skręcającej w prawo i wtedy zobaczyła coś co nigdy nie powinno
było się zdarzyć. Dwóch mężczyzn na oko mających może dwadzieścia parę lat
stało nad Neko, jeden z nich przyszpilił go do ściany, przyssany do jego
sutków, jedną ręką odpinając swoje spodnie, a drugą trzymając nóż przy jego
gardle, ale chyba tylko dla zasady, bo Neko był niemal nieprzytomny po alkoholu
i wyraźnie widocznym linczowaniu. Drugi z nich trzymał w ręku telefon i
wyglądało na to, że ich nagrywał, obrzydliwie się przy tym śmiejąc.
- Kto by
pomyślał, że trafi nam się taki kociak, co nie? – powiedział ten z kamerą,
wydając z siebie okrutny chichot. – Do tego na tyle spruty, żeby tak łatwo się
dać!
Haru była
teraz przerażona, ale nie po to ćwiczyła całe życie, żeby stać z boku i
obserwować jak jej jedyny najlepszy przyjaciel zostaje… Nawet nie mogła o tym
myśleć. Musiała działać szybko. Jeżeli najpierw zaatakowałaby tego z telefonem,
ten drugi mógłby zdążyć zrobić krzywdę Neko, a z drugiej strony, jeśli najpierw
zajęłaby się tym uzbrojonym, drugi z nich byłby w stanie ją spacyfikować. Rozejrzała
się dokładniej dookoła. Kamień, kontener na śmieci, byłaby na samym krańcu ich
pól widzenia. Dobra, pomyślała. Chwyciła kilka większych kamieni z ziemi w
jedną rękę, a drugą sięgnęła po swój nóż motylkowy, nie rozłożywszy go. Upewniła
się, że nie będzie widoczna za rogiem i szybko rzuciła dwa kamienie na raz. Rozległ
się zadziwiająco głośny huk i wiedziała, że trafiła.
- Co to
było? – zapytał nerwowo ten z kamerą.
- Nie
wiem, idź to sprawdź! – warknął ten drugi niezadowolony z tego, że mu
przerwano, zwłaszcza, że uporał się ze swoimi spodniami i zabierał się do
dżinsów Neko.
Nie
dotykaj go, oblechu! Warknęła w duchu Haru. Zaczekała jednak spokojnie aż
pierwszy podejdzie nieco bliżej rogu, sprawdzić co wywołało hałas przy
śmietniku. Skradał się przy tym lekko, ale Haru szczęśliwie mogła pochwalić się
refleksem błyskawicy i kiedy wyczuła, że był wystarczająco blisko, wyrwała w
jego stroną uderzając go prosto w nos pięścią, ściskającą balisong, jako
kastet. Przebiegła obok niego i zanim drugi z przestępców zdążył się połapać,
zawisła całym ciężarem na jego szyi jednocześnie nogą wychylając jego plecy do
przodu. Zamachał rękami, puszczając nóż i Neko, próbując złapać równowagę, co
było żałosne, jako że Haru od razu przywaliła jego głową o ziemię na tyle żeby
stracił przytomność. Po tym prędko wróciła do pierwszego z nich, chwyciła go za
kark i doprawiła rozbijając mu twarz o kontener, a po tym tylko rozbiła jego
telefon na drobne kawałki roztrzaskując go o ścianę.
Była
roztrzęsiona i zdyszana z nerwów. Co innego bić się sparingowo czy dla żartów z
przyjacielem, a co innego faktycznie używać swoich umiejętności w praktyce. To
było dla niej zupełnie nowe i była zaskoczona, że tak dobrze jej poszło. W
każdym razie szybko się otrząsnęła i podbiegła do ledwo żywego blondyna.
-
Neko-chan! Neko-chan! Spójrz na mnie, widzisz mnie? Sugiyama Neko!
Po chwili,
która zdawała się trwać godzinami, uchylił nieco powieki, zamrugał i zakaszlał
słabo.
Dzięki Bogom!
Pomyślała Haru.
- Chodź,
zabieram cię do domu. Tam się tobą zajmiemy. – to powiedziawszy, pomogła mu
wstać i dojść(lub raczej prawie zaniosła go) do pierwszej lepszej taksówki i
wskazała jego adres.
***
Ren długo rozmyślał o tym co zrobił
Neko tuż przed wyjściem i co zamierzał zrobić. Minęły mu na tych rozmyślaniach
długie godziny, pierwsze od dawna, nie spędzone na śledztwie w sprawie „piromanów”.
Nim się obejrzał była czwarta nad ranem, kiedy z zamyślenia wyrwał go natarczywy
dzwonek do drzwi. Zbiegł na parter i zerknął przez wizjer kto to może być o tej
porze, chociaż oczywiście spodziewał się Sugiyamy. Przez oko zobaczył tylko
twarz Ayamy.
-
Haru-chan, co ty tu robisz o tej… - zaczął, ale natychmiast urwał, kiedy
zobaczył co lub kogo niosła ze sobą. – Ne…Neko-chan. Co się stało!? – wyrwał
odruchowo, ale natychmiast chwycił blondyna ściągając go z Haru i wniósł go do
środka, czym prędzej kładąc na kanapie. Odór alkoholu przyprawił go o mdłości,
ale zignorował to skupiając się na jego ranach: rozciętej wardze i łuku
brwiowym, podbitym oku, formującym się krwiaku na brzuchu i najbardziej przerażającym
płytkim cięciu na szyi. Nagle poczuł jakby worek lodu wylądował mu w podbrzuszu
i zimno promieniowało do wszystkich jego kończyn, aż drżał ze strachu.
- Byliśmy
w klubie, żeby się napić – podjęła Haru z lekko spuszczoną głową – wszystko było
w porządku do czasu, kiedy pozwoliłam mu za dużo wypić – kontynuowała kiedy Ren
pobiegł po apteczkę i wodę do picia dla blondyna – Poszłam do toalety. Straciłam
go z oczu na dosłownie pięć minut… - jej głos zaczął się łamać, a oczy się
zaszkliły – Porwało go dwóch oprychów i gdybym go nie znalazła to… to…
- To co!?
Haru!? – Ren podniósł głos. Udzieliła mu się nerwowość całej sytuacji.
- To twój
chłopak zostałby brutalnie zgwałcony i być może nawet zamordowany, a to
wszystko byłoby nagrane – wypaliła w końcu specjalnie podkreślając słowa „twój
chłopak”.
Oczy Ren’a
rozszerzyły się w szoku, a źrenice skurczyły ze strachu. Neko zgwałcony. Nie
mógł nawet dopuścić takiej myśli do siebie. Brązowooki nadal był nieprzytomny,
zasłabł tuż przy drzwiach, ale Ren nie mógł powstrzymać już łez i musiał mu coś
powiedzieć.
Przyłożył
swoje czoło do jego i pozwolił swoim łzom spływać po policzkach Neko, zmywając
z nich krew, tworząc różowe strumyki przypominające blizny, które obaj mieli w
sercach.
-
Przepraszam, to moja wina. – wyszeptał pociągają nosem i gładząc kciukiem jego
policzek.
- Przez
grzeczność nie zaprzeczę – odparła Haru. – Zaopiekuj się nim najlepiej jak
umiesz, dobrze? Przepraszam, że nie mogłam go lepiej dopilnować, ale poszedł
tam i zaciągnął mnie z pewnego powodu. – ciągnęła dziewczyna uparcie wpatrując
się w Akiyamę.
- Co masz
na myśli? – zapytał Ren, ocierając łzy i uspokajając się.
Haru wydała
z siebie chyba setne westchnienie dzisiaj.
- Poszedł
tam przez ciebie, chciał twojej uwagi, więc weź za niego odpowiedzialność. –
odpowiedziała zwyczajnie, a Ren tylko gapił się to raz na nią to raz na niego. Był
przekonany, że Neko wyszedł, żeby mieć go z głowy, a tak naprawdę chciał tylko,
żeby poświęcił mu czas. Uklęknął powoli obok niego, przyglądając się jego rysom
twarzy, jego włosom, opatrunkom, które skrywały rany otrzymane jedynie z jego
winy, tylko dlatego, że był bardziej pochłonięty jakimiś durnymi papierami niż
tym co miał najcenniejsze – Neko. To znowu ich wina, nawet teraz próbują mi
odebrać wszystko co mam, pomyślał. Nie pozwolę na to.
- Haru.
Dziewczyna
uniosła brwi w zapytaniu.
-
Dziękuję, że z nim byłaś. – spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Zwykle nie
brakowało mu słów, ale wdzięczność jaką teraz odczuwał był w stanie przekazać
tylko i wyłącznie w spojrzeniu. W końcu oczy są zwierciadłem duszy.
Wyraz
twarzy Ayamy złagodniał, zrelaksowała się i uśmiechnęła lekko.
- To był
mój obowiązek.
Ren
kiwnął głową i zastanowił się, co zobaczy następnego ranka w zwierciadłach
jedynej osoby, która mu pozostała z rodziny.
Ha!! I dobrze ci tak Ren!! Teraz masz wyrzuty sumienia, kurde?! A jak go biednego ignorowałeś, to cie to nic nie obchodziło co on czuje!! No, ale w sumie.. Ale tak tylko trochę.. To szkoda Nekosia ;3; Ci źli panowie chcieli zrobić mu krzywdę.. I co gorsza.. CHOLERA, NIE UDAŁO IM SIĘ!!*wkurw* Haru nie przerywaj następnym razem w takim momencie no!! Ja chcę gwałtów cholera jasna!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ślę wene i czekam na next (wgl jarała się jak głupia, kiedy zobaczyła, że jest już następny rozdział)
Hahaha, no cóż przynajmniej wiem co muszę napisać następnym razem xD
Usuń